ałunit - Kamień ałunowy, minerał. Zasadowy siarczan potasu i glinu. Biały, szary lub żółtawy. Kruchy. Produkt procesów hydrotermalnych. Stanowi ważne źródło ałunu potasowego, który wykorzystuje się w przemyśle w farbiarstwie i do wyrobu pigmentów. Znajduje także zastosowanie w medycynie i kosmetyce jako środek ściągający, stosowany do tamowania krwi ze skaleczonych naczyń krwionośnych. Występuje na obszarach wulkanicznych lub w skałach osadowych.
W języku algonkińskim nazywany był Wapeih, co znaczy "biały". W 1588 roku Hariot wspomina, że "przez tubylców nazywany był urodzonym z Ziemi".
William Strachey pisał natomiast o indiańskich "kopalniach ałunu i miedzi".
Stosowany był przez Indian dla celów leczniczych w przypadku skaleczeń i zranień. Zranienia Indianie Chickasaw leczyli mieszaniną ałunu z ziołami. Indianie Houma mieszali ałun z winną latoroślą i używali takiego płynu do płukania obolałego gardła.
ałycz - (Prunus species); cierniste drzewo lub krzew, odmiana śliwy domowej. Indianie Mohawk nazywali je erihko:wa. Uprawiana dla małych, żółtych, czerwonych lub czarnych, jadalnych owoców. Rośnie na Kaukazie, Krymie w Azji Środkowej i na Bałkanach. W Polsce uprawiana jest głównie na podkładki, np. pod śliwy i jako roślina żywopłotowa. Niektóre jej gatunki występujące w Ameryce Północnej to Prunus serotina i Prunus virginiana.
Anglojęzyczna nazwa P. serotina - Ehr. to wild black cherry.
"Nie ma bardziej popularnej kory tubylczego drzewa, poza sassafrasem, znanego bardziej w domowym lecznictwie" - napisał John Lloyd o ałyczu.
Gorąca nalewka z kory P. serotina dawana była kobietom Indian Cherokee w pierwszych bólach porodowych. Indianie Ojibwa używali wewnętrznej kory tych gatunków (gotowanej, tłuczonej lub przeżutej) zewnętrznie na bolące miejsca. Nalewkę z kory wewnętrznej podawano czasami w celu łagodzenia bólów i dolegliwości w klatce piersiowej. Dawniej sproszkowana kora używana była jako okład po amputacji odmrożonych członków. Indianie Ponca leczyli biegunkę albo wywarem z kory, albo też nalewką z wysuszonych i sproszkowanych owoców. Indianie Penobscot moczyli korę P. virginiana na biegunkę a korę P. serotina na kaszel. Moczone owoce ostatniego gatunku używane też były jako mocny środek wzmacniający. Indianie Menominee używali moczonej kory wewnętrznej lub gotowanych jagód tego drzewa na biegunkę a tłuczonej kory wewnętrznej na okłady na zranienia. Indianie Ojibwa robili z kory herbatkę podawaną na kaszel i przeziębienie oraz używali P. virginiana na choroby płuc. Indianie Potawatomi używali natomiast kory obydwu gatunków do obmywanie oczu a z jagód sporządzali środek wzmacniający. To samo plemię używało też kory wewnętrznej P. serotina jako dodatku do innych leków. Indianie Meskwaki robili herbatkę z kory korzenia na pozyskanie środka uspakajającego i na lek na żołądek.
Ze względu na swoje właściwości ściągające, kora gotowana też była w celu pozyskania płynu do leczenia hemoroidów.
Indianie Mohegan wkładali owoce P. serotina w butle i pozwalali im fermentować w swoim własnym sosie przez około rok czasu, po czym uważano to za wyśmienity lek na dyzenterię. Na przeziębienie zaś moczyli to razem ze sadźcem.
Amacacora Iquito
Amachenge Machiguenga
Amaguaje - Indianie z Kolumbii, Ekwadoru i Peru.
Amahuaca - Indianie z Peru i Brazylii, znad górnych dopływów Ukajali. Zaliczani do rodziny językowej pomo. Utrzymywali się głównie z uprawy manioku i bananów. Myślistwo i rybołówstwo odgrywało rolę uzupełniającą. Mieszkali w domach z zasady jednorodzinnych budowanych na bazie pali krytych liśćmi. Stosowali zwyczaj deformowania czaszek niemowlętom za pomocą dwóch poduszek i bandaża. Tworzyli kulturę o charakterze monogamicznym. Praktykowali egzogamię lokalną. Występowały wśród nich małżeństwa awunkularne. Wzięli udział w powstaniu Indian Campa w 1915 roku. Jeszcze w połowie XX wieku raczej unikali kontaktu z Białymi.
Amanage - Indianie brazylijscy.
Amani - Indianie kolumbijscy. Występował wśród nich patrylokalizm, egzogamia, lewirat, transwertyzm i poliginia sororalna.
Amaona - Indianie peruwiańscy.
amarant - (Amaranthus); szarłat. Nazwa anglojęzyczna - amaranth. Roślina zielna z rodziny szarłatowatych, o pojedynczych, całobrzegich liściach i drobnych kwiatach zebranych w kłosowate kwiatostany. Występuje w około 50 gatunkach w strefie umiarkowanej i międzyzwrotnikowej. Niektóre gatunki uprawiane są jako rośliny ozdobne.
A. caudatus - amarant zwisły.
A. paniculatus - amarant wiechowaty.
Roślina ta pojawia się w kronikach hiszpańskich z czasów kolonialnych bądź jako amarant, bądź też pod nazwą bledo. Występuje zarówno na południu Ameryki Północnej jak i w Andach. Jest to jedna z najdawniej uprawianych w Ameryce roślin, np. w dolinie Missisipi znana była wcześniej niż kukurydza. Amarant uprawia się nie tylko w Ameryce, ale i w Indiach oraz w całej monsunowej strefie Azji i dlatego stanowi on ważny argument dla zwolenników teorii przedkolumbijskich kontaktów między Starym a Nowym Światem.
Hiszpańskich zdobywców i towarzyszące im duchowieństwo ogarnęło nawet przerażenie, gdy ujrzeli w Meksyku tańce ku czci świętego nasienia amarantu. Zdawały się one im urągać największym świętością ich religii, toteż nazywali je "dalszym ciągiem grzechu pierworodnego" i potwornym naigrywaniem się z komunii. Biali nazywali też go "zbożem diabła", gdyż nawet ochrzczeni Indianie robili sobie różańce z kulek ulepionych z mączki nasion amarantu.
Nazwa amarantu w języku Indian Quechua znaczy "zboże Inków" a u Indian Mexica - buauhtli, czyli "święta roślina". Uprawiali go i po dziś dzień uprawiają Indianie od północnych granic Meksyku aż po Argentynę. Czerwono złote kwiaty amarantu i białe lub ciemne kiście z nasionami odgrywały w życiu Indian od dawna wyjątkową rolę. W Andach przed panowaniem Inków od zamierzchłych czasów uprawiali go Indianie Huanka.
"Planowe wysiewanie pożądanych roślin - stwierdza Safford - oznacza początek niezmiernie doniosłej epoki w historii danego środka żywnościowego: epoki przejściowej od stadium przedrolniczego do stadium uprawy roli i hodowli roślin. Nie ulega więc wątpliwości, że tak właśnie było w zachodnim Meksyku z dostarczającym ziarna amarantem, który rośnie tam zarówno dziko, jak i pod uprawą." Nie jest wykluczone, że amarant był w ogóle najstarszą rośliną uprawną w Ameryce, jeszcze przed kukurydzą i fasolą - w każdym bądź razie przemawia za tym wiele okoliczności.
Z zasady dzikie plony amarantu zbierano w wielkich ilościach i służyły one za pożywienie Indianom uprawiającym ziemię. Amarant zbierany był na pewno przez Indian Paiute. Indianie Mexica spożywali placki wyrabiane z roztartych ziaren szarłatu.
Roczny haracz, który pobierał Montezuma od meksykańskiego szczepu Pueblo, składał się z 18 spichrzy amarantu, z których każdy zawierał 9 tysięcy buszli (1 buszel amerykański = 35,24 litra).
Pieczone placki z nasion amarantu sprzedaje się dziś jeszcze w Meksyku, podczas uroczystości kościelnych, a mąka z nich odgrywała tam kiedyś taką samą rolę, jaką dziś na północy Meksyku u współczesnych Indian Pueblo spełnia święta mąka kukurydziana. Na podobieństwo kadzidła i wody święconej towarzyszy ona wszystkim obrzędom w życiu człowieka od przyjścia na świt aż do pogrzebu.
Amariba - Indianie z Gujany Brytyjskiej.
Amarizana - Indianie kolumbijscy.
Amaro - lub Amaru; inkaski bóg deszczu i płodności. Utożsamiano go z tęczą i wyobrażano pod postacią uskrzydlonego węża, lub węża dwugłowego, od którego mieli pochodzić Inkowie; miał swoją świątynię w Cuzco. On to, za sprawą Huallallo Caruincho (boga pasterzy) stanął do walki z Pariacaką (bogiem-opiekunem Indian Yauyan). Pariacaca, ujrzawszy go, w wielkim gniewie przebił go w środku grzbietu swą złotą laską, po czym Amaro zastygł i zmienił się w kamień. Zastygłe ciało węża wyraźnie jest widoczne wzdłuż skał na drodze, którą nazwano Anac Caquiyuca. Ludzie z Cuzco i okolic rozbijają kamieniami ową skałę, a uzyskane w ten sposób odpryski z "ciała" węża używają do swych lekarstw, które chronić ich mają przez wszelkimi chorobami. Amaro to też częste imię osobiste.
Amasifuin - Indianie peruwiańscy.
amazonit - Amazonit - znany niekiedy pod nazwą kamienia amazońskiego - jest ozdobną, zieloną lub niebieskozieloną, odmianą minerału mikroklinu. Ładne jego okazy szlifowane są jako kamienie ozdobne.
Występuje m.in. w Meksyku. W USA znaleziony został w batolicie Pikes Peak w Kolorado, w Black Hills w Dakocie i w Amelia w Wirginii. Atrakcyjne okazy amazonitu pochodzą też ze znanych złóż kanadyjskich w Renfew County (Ontario). Mają one postać zbitą i podobne są do amazonitów brazylijskich. Mimo że amazonit występuje w Brazylii nie znaleziono go nad Amazonką, od której to wziął swoją nazwę. W Polsce spotyka się go z rzadka w pegmatytach masywu strzegomskiego.
amazonka - Przedstawicielka grupy tępo ogonowych papug średniej wielkości, obejmującej koło 100 gatunków zbliżonych do siebie pokrojem, barwnością upierzenia i trybem życia. Papugi tego rodzaju zamieszkują lasy Ameryki Południowej i Antyli. Często są hodowane ze względu na zdolność naśladowania ludzkiej mowy.
Amazonki - Prawdopodobnie faktycznie istniejący szczep złożony wyłącznie z samych kobiet, zamieszkujący początkowo Wyspy Dziewicze a później brzegi Amazonki i brzegi Jamunda. Wspominał o nich sam Kolumb w 1517 roku. Pisał o nich też F. de Cordoba.
Ambalo - Indianie kolumbijscy.
amblygonit - Amblygonit jest bardzo rzadkim minerałem a jego okazy o jakości gemmologicznej są wysoko cenione przez zbieraczy. W większości ma barwę białą lub żółtawą, zdarzają się jednak okazy niebieskie, różowe, zielone lub bezbarwne.
Po raz pierwszy opisany został w 1817 roku.
Największy na świecie oszlifowany okaz amblygonotu pochodzi z Brazylii a obecnie można go oglądać w kolekcji Smithsonian Institution w Waszyngtonie. Ma on intensywnie żółtawą barwę i waży 65,5 karata. Inne, duże okazy, znalezione w Brazylii posiadają muzealne kolekcje w Kanadzie. The Devonian Group z Calgary szczyci się 47-karatowym amblygonitem a Królewskie Muzeum Ontario z Toronto posiada zbiór amblygonitów o dużej gamie barw, z których największy waży 15,6 karata.
Ładne okazy amblygonitu znaleźć można i w Pala (Kalifornia) oraz w Black Hills (Południowa Dakota).
Ambore Aimbore
ambrowiec - (Liquidambar); drzewo z rodziny oczarowatych, o wysokości 50 metrów, rosnące w wilgotnych lasach Ameryki Północnej i Środkowej oraz w Azji Mniejszej. Nazwy angielskie; sweet gum, copal albo American storax.
Monardes opisuje tę roślinę jako kadzidło Indian Mexica, które było również używane w lecznictwie. Określając ambrowca nazwą "płynny bursztyn" pisał on o nim:
"Żywicę pobiera się nacinając niektóre drzewa... a Indianie nazywają ją Ococal... Używana jest ona w lecznictwie na wiele chorób i jest wielce ceniona przy leczeniu przeziębień oraz wyśmienicie leczy wszystko, na co tylko zostanie przyłożona."
Gumowy wyciąg identyfikowany jako produkt L. styraciflua aplikowano też przez Indian Mexica na gorąco, na policzki, w przypadku bólu zębów. Również i Indianie Mexica z żywicy L. styraciflus wyrabiali napój mieszany z zielem zwanym tabaco.
Mark Catesby porównywał L. styracifula do balsamu peruwiańskiego zauważając przy tym, że roślina ta była żuta przez Indian, którzy cenili ją za to, że chroniła ich zęby.
Zaobserwowano również przypadki samo leczenia się zranionych zwierząt, które swe rany pocierały o drzewo z którego wypływał leczniczy balsam.
Stearns zanotował, że Indianie używali żywicy ambrowca do leczenia gorączki i zranień a w 1795 roku André Michaux opowiadał jak to:
Francuz, który handlował wśród dzikich Cheroquisów, wyleczył sam sobie świerzba, pijąc przez 10 dni wywar z wiórów drzewa nazywanego Copalm a którym naprawdę jest ambrowiec.
Indianie Choctaw znad Mississippi gotowali liście przykładają je na rany cięte lub kąpiąc w nich obolałe stopy. Natomiast Indianie Choctaw z Bayou Lacomb gotowali korzenie i inne części tego drzewa w wodzie, w której były już gotowane korzenie tojeścia używając taką miksturę na kompresy na zranienia i zacięcia. Indianie Houma gotowali korzenie na herbatkę podawaną do leczenia bolących miejsc na skórze. "Słodka guma" była również lekiem Indian Catawba, lecz nie ustalono na jakie choroby.
Dziś ambrowiec dostarcza balsamów i olejków eterycznych stosowanych w lecznictwie i przemyśle perfumeryjnym.
W Polsce roślina ta hodowana jest jako drzewo ozdobne.
ambystoma meksykańska - (Ambystoma mexicanum); płaz ogoniasty z rodziny poprzecznozębnych. Żyje w stojących wodach Ameryki Północnej.
ambystoma tygrysia - (Ambystoma tigrinum); największy płaz lądowy (do 33 cm długości) występujący w wodach Ameryki Północnej i Meksyku.
Amegua Mbegua
Amekoes - Grupa Indian Nipissing. Jej zwierzem totemicznym był bóbr.
Amenguaca Amahuaca
ametyst - Przezroczysta odmiana kwarcu. Występuje w wielu kolorach - od ciemnej purpury po jasny błękit, a nieraz jest i bezbarwny. Przybiera postać regularnych kryształów tworzących skorupy a czasami długie złoża liniowe, przecinające skały wulkaniczne. Jest poszukiwanym kamieniem jubilerskim.
Biskupi i kardynałowie kościoła katolickiego noszą pierścienie z ametystu jako pamiątkę Męki Pańskiej oraz jako symbol wstrzemięźliwości, uduchowienia i czystości.
Starożytni Grecy uważali sproszkowany ametyst za niezawodny środek zapobiegający upiciu się a także za lek na porannego kaca. Barwa ametystu spowodowana jest zawartością żelaza, które wzmacnia mięśnie, oczyszcza krew i wzmaga siły odpornościowe organizmu. Ametyst występuje na wszystkich kontynentach Ziemi a najsłynniejsze jego złoża występują w Rio Grande de Sul w Brazylii, gdzie znaleziona została w 1990 roku największa geoda ametystowa mierząca 10 x 5 x 3 m., a jej całkowita masa wynosiła 7 ton. Duże złoża ametystu znajdują się również i w Urugwaju oraz Meksyku.
W Polsce niewielkie złoża delikatnie zabarwionych ametystów można obecnie spotkać w niektórych żyłach kwarcowych i w pustkach skał wulkanicznych na Dolnym Śląsku.
Ametyst Obrabiali już Olmecy.
Kamień ten przynosi szczęście osobą urodzonym w znaku Ryb. Ametysty z łatwością przystosowują się do każdej sytuacji i bez trudu nawiązują kontakty z innymi ludźmi. Są bystre, myślą szybko i potrafią przenikać innych ludzi. Są też kochliwe i lubią romansować.
Według Białych wróżbitów, ametyst powinni nosić przy sobie wszystkie osoby urodzone w lutym, co przyniesie im korzyści i ochroni od trosk i szkody.
Ametyst symbolizuje poczucie sprawiedliwości, prawość i odwagę. Jest to kamień, który wycisza i uspokaja pokojowo oraz niweluje dyskryminację. Chroni przed działaniem czarnej magii i przynosi ulgę podczas burzy gradowej albo też w stanach upojenia narkotycznego. Może być pomocny zarówno w osiąganiu duchowej harmonii jak i też równowagi pomiędzy strefą fizyczną i duchową. Pomóc nam może w zrozumieniu przyczyn gniewu a także wyeliminować jego samego. Pomaga również w wyciszaniu i czyszczeniu snów. Ametyst jest kamieniem który równoważy szlachetność i czystość, jeśli tylko do nich dążymy.
Jest to również kamień będący symbolem jednego z 18 miesięcy kalendarzowego roku Indian Maja. Miesiąc ten, noszący nazwę Kayab, trwał od 21 grudnia do 9 stycznia. Rządził nim Bóg-Słońce. Najbardziej znanym symbolicznym wizerunkiem tego boga jest złoty dysk przypominający słoneczną tarczę, ozdobiony na brzegach antropomorficznymi rzeźbami, jaki oglądać można w starożytnym mieście Indian Maja, Palenque.
Bóg-Słońce był jednym z najdawniejszych bogów tego narodu - był patronem jasności dnia oraz myślistwa i muzyki. Składano mu ofiary zarówno ludzkie jak i zwierzęce. Odprawiano na jego cześć modły w świątyniach oraz przed domowymi ołtarzykami. Boską małżonka Słońca była bogini Księżyc - pani nocy, opiekunka kobiet i macierzyństwa.
Miesiąc Kayab symbolizowany był w kręgu 18 klejnotów właśnie przez ametyst, fioletowy kamień, uchodzący w wierzeniach Indian Maja i Mexica za talizman pomocny w wielu życiowych okolicznościach, przynosił szczęście w grach hazardowych i w handlu.
Kapłani Indian Maja twierdzili, że ludzie urodzeni w miesiącu Kayab odznaczają się mądrością i zdrowym rozsądkiem oraz, że są ambitni i energiczni; w swych działaniach nieco powolni, ale rozważni i dokładni. Lubią każdą rzecz przemyśleć i zastanowić się nad nią ze wszystkich stron. Mają wiele cech zapewniający życiowy sukces - są pracowici, wiedzą czego chcą, potrafią trafnie oceniać ludzi i sytuacje. Ametysty prawie nigdy nie działają nagle, nie gorączkują się, potrafią czekać na właściwy moment.
Są bardzo konkretni, nie rzucają słów na wiatr, nie lubią obiecywać ani też mamić ludzi mirażami nie spełnianych obietnic. Raczej małomówni niż rozmowni, wzbudzają swym spokojnym sposobem życia zaufanie do samego siebie.
Wadą Ametystów jest występujący czasem u ludzi urodzonych w okresie trwania tego znaku despotyzm i skłonność do tyranizowania otoczenia. Ametysty chętnie co prawda pomagają innym, ale w zamian za to oczekują podziwu i podporządkowania się ich woli. Lubią gdy bliskie im osoby dają im wolną rękę we wspólnych sprawach gdyż nie znoszą dzielenia się władzą.
Są na ogół dość skryci, nieskłonni do zwierzeń, rzadko kiedy opowiadają o swoich przeżyciach i planach. Nie szukają w niczym cudzej pomocy, są zdania, że powinni liczyć tylko na siebie i na własne siły.
Wobec innych Ametystów bywają zazwyczaj pełne rezerwy, znajomych przeważnie trzymają na dystans, maja niewielu przyjaciół a są nimi osoby starannie dobrane. Przyjaźń Ametystów jest wierna i trwała.
W sprawach uczuć Ametysty nie wykazują szczególnego sentymentalizmu ani temperamentu. Ich związki z płcią przeciwną nawiązują się wolno a zanim dokonują ostatecznego wyboru, długo obserwują kandydata na stałego partnera. Cenią sobie wysoko zalety charakteru drugiej strony, pewną wagę przywiązują też do statusu społecznego wybrańca, znacznie mniej zależy im na urodzie a nawet na majątku.
Tak mężczyźni jak i kobiety urodzone w miesiącu Kayab chcieliby być rzeczywistymi głowami rodziny; nie mają zwykle ochoty zasięgać rady co do zarządzania domowymi finansami czy wychowywania potomstwa. Jeśli druga strona nie uzna - zwykle zresztą dość rozsądnych racji - domy Ametystów są miejscem częstych kłótni i sprzeczek.
Ametysty prawie zawsze radzą sobie dobrze w sprawach profesji, jako podwładni wzorowo wywiązują się ze swych obowiązków, jako zwierzchnicy cieszą się autorytetem. Najlepiej odpowiadają im wszelkie zawody, do których wykonania potrzebna jest dokładność, koncentracja duchowa, staranność. Niekiedy mają też zmysł do handlu czy też do przeprowadzania korzystnych operacji finansowych. Rzadko kiedy robią szybkie i błyskotliwe kariery zawodowe - zwykle dość mozolnie, chociaż uparcie, wspinają się po szczeblach awansów, aby odnieść sukces w późniejszym wieku.
W sprawach materialnych są ostrożni i rozważni. Nie lubią zbyt dużo wydawać zarówno na siebie jak i na innych. Nie bywają przesadnie hojni, lubią mieć coś odłożonego na czarną godzinę.
Kobiety-Ametysty są wyjątkowo praktyczne i gospodarne. Dla wielu z nich najważniejszą sprawą jest dom i wszystko co się z tym wiąże. Kapłani Indian Maja uważali, że dziewczęta urodzone w miesiącu Kayab są najlepszymi paniami domu i najtroskliwszymi matkami.
Panie te nie są ani zalotne ani kokieterne, rzadko też okazują partnerom większą czułość. Ich podejście do spraw uczuciowych jest dość chłodne; gorące wyznania miłosne nie są w ich stylu, natomiast dużą zaletą tych kobiet jest stałość przywiązań i wierność.
Dzieci-Ametysty rozwijają się dość dobrze i nie zadziwiają otoczenia szybką umiejętnością mówienia czy chodzenia, a w latach późniejszych, kiedy już zaczynają się uczyć, nie są szczególnie błyskotliwe ani też nie przyswajają sobie szybko wiedzy, natomiast nauczyciele często chwalą je za pilność i uwagę.
Dzieci te są zaradne i praktyczne - nieraz wykazują dużą zręczność manualną, łatwo jest też nauczyć ich prostszych prac domowych, dbania o czystość i porządek.
Współcześni znawcy energii i wibracji kamieni i minerałów twierdzą, że kryształ ametystu leczy bezsenność, histerie, migreny, niepokój oraz stany lękowe. Usuwa wszelkie nieczystości skóry, w tym celu kamień należy zwilżyć i potrzeć nim chore miejsce. Wkładając kamień do czystej wody na noc, uzyskujemy "wodę ametystową", która po wypiciu wzmacnia trzustkę i chroni przed alkoholizmem. Fioletowa barwa ametystu działa oczyszczająco na nasze żyły, oddala niskie wibracje, które niekorzystnie wpływają na krew. W postaci biżuterii zaleca się noszenie kryształu możliwie najbliżej serca. Darując zaś komuś ametyst, powinno się czynić to z jak najbardziej możliwie czystymi myślami.
Skłania też on nas ponoć ku duchowemu i twórczemu myśleniu, uspokaja nasze myśli (dobry kamień do medytacji). Budzi w nas pokorę i miłość bliźniego. Wnosi światło w niejasne problemy i w ten sposób pomaga w duchowej przemianie. Ametyst działa kojąco na "zatwardziałe" umysły i wyzwala łagodność z jej harmonijnymi wibracjami. Poprawia jakość naszych snów i daruje spokojny, głęboki sen.
Ameyao - Indianie z Jamajki.
Amho Ivitorocai
amia - (Amia calva), lub mękławka; drapieżna ryba z rzędu kostnołuskich mogąca oddychać tlenem atmosferycznym. Zamieszkuje zarosłe, muliste rzeki oraz zbiorniki Ameryki Północnej, z wyjątkiem Jeziora Górnego.
Amicuana -Indianie brazylijscy.
Amikwa - Od amik, bóbr; plemię zaliczone w XVII wieku do grupy nazwanej ogólnie Indianami Algonquin. Francuzi natknęli się na Indian Amikwa na północnym brzegu jeziora Huron, naprzeciw wyspy Manitoulin, gdzie, według "Relacji Jezuitów", zamieszkiwali w różnych okresach od 1672 roku. Bacqueville de la Potherie zauważył, że wraz z Indianami Nipissing zamieszkiwali niegdyś brzegi jeziora Nipissing, że mieli się za panów wszystkich innych narodów z tego rejonu dopóki choroby nie dokonały pośród nich spustoszenia. W 1740 roku ich resztki powróciły na wyspę Manitoulin. W 1673 roku uważali się za sojuszników Indian Nipissing.
Amiranha Jacunda
Amishgo Amusgo
Amniape - Indianie brazylijscy.
Amniara Amniape
AMNSIS - Stowarzyszenie Metysów i Niestatutowych Indian z Saskatchewan.
Amo - Indianie boliwijscy.
Amoipira - Indianie brazylijscy.
Amoruna - Indianie kolumbijscy.
Amotape - Kultura peruwiańskiego Wybrzeża Dalekiej Północy, rozwijająca się w latach 9500-6000 p.n.e., czyli w tak zwanej epoce przedceramicznej. Charakteryzuje się odnalezionymi w latach 1972-73 sezonowymi obozowiskami łowieckimi. Ludność tej kultury zajmowała się też zbieractwem mięczaków.
Amuesha - Indianie zamieszkujący dopływy rzeki Colorado o języku izolowanym, lub należącym do rodziny arawak. W latach 1742-54 brali udział w powstaniu kierowanym przez Juana Santosa Atahualpę skierowanym początkowo przeciw francuskim misjonarzom działającym na ich terenie a później przeciw wojsku wicekrólestwa.
Amuexa - Indianie peruwiańscy.
Amuguegue Amaguaje
Amulala Matara
Amusgo - Indianie meksykańscy.
Ana (1) - Klan Tytoniu Indian Zuni.
Ana (2) - Wioska zamieszkiwana w 1865 roku przez 70 Indian Papago, leżąca prawdopodobnie w Pima południowej Arizony.
Anabali Anibali
Anacoana - Siostra Behecho, przywódcy indiańskiej krainy Xaragua na Haiti na przełomie XV i XVI wieku, która po śmierci brata objęła funkcję przywódcy. Początkowo odnosiła się przyjaźnie do Hiszpanów przybyłych w 1492 roku na Haiti. Jednak w wyniku krwawej rozprawy Hiszpanów z Indianami poprowadziła swój lud do walki. Zdradziecko pojmana pod pretekstem rokowań, została powieszona na rozkaz Rodriga Mexia de Trilla (inne źródła mówią, że rozkaz powieszenia wydał gubernator wyspy - Abonso de Ojeda).
Anadarko - Anadaca, Anadacao, Anadahcoe, Nadako, czyli "Ci, którzy jedzą miód szerszeni"; Indianie ze wschodniego Teksasu. Należą do kaddoańskiej grupy językowej. Pierwotnie mieszkali w domach krytych strzechą lub skórą. Utrzymywali się z hodowli roślin i myślistwa.
Pierwszym Białym, który nawiązał z nimi kontakt w 1541 roku był De Soto. Zapisał wtedy ich nazwę jako Anondacoa. Pierwsze obserwacja Francuzów z 1763 roku łączyły ich z Indianami Caddo. Ich liczba została zredukowana znacznie przez konflikty i choroby a w 1835 roku przeniesieni zostali mocą Trakt Caddo na zachód, do rzeki Brazos. Mocą zaś Traktatu Council Springs zawartego 15 maja 1846 roku, liczący wtedy 450 osób Indianie Anadarko zaakceptowali Stany Zjednoczone jako swego opiekuna. W roku 1854 osiedli w rezerwacie koło Fort Belknap w Teksasie, gdzie ich liczbę szacowano na 202 osoby. W roku 1858 wybuchły walki między nimi a Białymi osadnikami w wyniku czego przeniesieni zostali na Terytorium Indiańskie, gdzie dotarli 1 sierpnia 1859 roku i osiedli na wydzierżawionych ziemiach Indian Choctaw w okręgu Washita. W 1861 roku rozpoczęła się Wojna Secesyjna a wódz Jose Maria podpisał mający przynieść Indianom pewne korzyści traktat z Konfederatami. Ataki ze strony plemion sympatyzujących z Unią zmusiły niektórych Indian Anadarko do przeniesienia się jeszcze przed zakończeniem wojny na północ, do okręgu Caddo w stanie Kansas. Do okręgu Washita powrócili do 1867 roku a do roku 1901 zostali włączeni do rezerwatu Wichita-Caddo. W 1950 roku naliczono 449 Indian Anadarko pozostających wśród Indian Caddo, a w roku 1985 całkowitą liczbę Indian Anadarko żyjących w Agencji Anadarko w Oklahomie szacowano na 1218 osób.
anakonda - (Eunectes murinus); największy spośród współcześnie żyjących węży, zamieszkujący nizinne lasy w dorzeczu Amazonki i Orinoko. Jest wężem wodny z rodziny dusicieli. U starych osobników długość może przekraczać 10 m, a ciężar 250 kg. Ma barwę jasnooliwkową z biegnącymi wzdłuż ciała rzędami brązowych plam. Prowadzi ziemnowodny tryb życia, czatując przy wodopoju na duże zwierzęta. Łowi najczęściej kapibary i inne duże gryzonie, czasem także zwierzęta domowe. Żyje w pobliżu wód Ameryki Południowej.
analcym - Minerał, który z powodu piękna swych kryształów jest wysoko ceniony przez kolekcjonerów.
Znaleźć go można w wielu krajach.
Duże złoża analcymu występują m.in. w USA i w Kanadzie.
Anambe - Indianie brazylijscy.
Anana Uanana
ananas - Nazwa pochodzi z języka Indian Caribe. Południowoamerykański rodzaj tej rośliny (Ananas adans) należy do rodziny zapylcowatych z klasy jednoliściennych. Uprawiany jest tylko jeden gatunek - ananas jadalny (A. comosus) w tropikach wszystkich części świata. Około 75 % światowej produkcji pochodzi z Wysp Hawajskich.
Dojrzewanie owocostanu trwa od roku do 3 lat, licząc od posadzenia ananasa.
Ananas rozmnaża się za pomocą wierzchołków owocostanów z pękiem zielonych liści, pędów bocznych (u podstawy rośliny), pączków podziemnych (odrostów) lub z pieńków pozostałych po zbiorze owocostanów, a w rzadkich przypadkach - z nasion.
Za ojczyznę ananasa uważa się Brazylię, gdzie znajdują się dziko rosnące formy. Irena Gumowska w książce "Od ananasa do ziemniaka" napisała:
"Ananasy pochodzą z Ameryki Południowej, prawdopodobnie z Brazylii. Do dziś w tropikalnej Brazylii i w Paragwaju można napotkać dzikie ananasy. W miejscu ich pochodzenia nazywano je, nana, co po karaibsku znaczy 'perfumy', 'zapach', 'aromat'. Jeden z odkrywców Ameryki, Fernandez de Ovideo, w swojej książce "Historia Indian" zmienił nazwę nana na 'ana-ana', czyli 'zapach zapachów', pisząc, że owoc ten przypomina melona, poziomki, maliny i jabłka. Pierwszy raz Europejczycy poznali smak ananasa w 1492 roku na Gwadelupie.
(Tu coś mi kiedyś zżarło trochę tekstu - przyjdzie czas to go odnajdę i dopiszę):
oprócz hiszpańskiego, gdzie ananasa zwie się 'pina de america' i angielskiego, który przerobił ananasa na 'pinaple'.
Pierwszy ananas zaowocował w Europie w 1672 roku w Anglii, oczywiście wyhodowany w szklarni."
Indianie Waika przy pomocy włókien ananasa mocowali grotu do strzał.
Tepache - to popularny w Meksyku sfermentowany napój przyrządzany przeważnie z trzciny cukrowej lub ananasa. Stanowi on często rekwizyt miejscowych znachorów i czarowników. Podobnie Indianie Miskito z gotowanych korzeni kassawy, soku trzciny cukrowej i ananasów (lub innych owoców) wyrabiali alkoholowy napój zwany miszla. Pod wpływem wysokiej temperatury powietrza zacier taki zaczynał dość szybko fermentować. Niejednokrotnie fermentację przyspieszano żuciem przez kobiety trzciny cukrowej lub owoców i wypluwaniem przeżutej papki do garnka.
Antoni Słomiński, polski poeta i publicysta, podróżując w 1924 roku po Brazylii napisał 24 listopada:
"Kupiłem sobie abacaxi, czyli rodzaj ananasa. Jest to gatunek tak delikatny, że nie eksportuje się go do Europy. Jest znacznie większy od zwykłego ananasa; smak tego złotego olbrzyma jest tak boski, że zjadłem, a raczej wypiłem cały ten soczysty owoc jednym tchem po, czym błędnym wzrokiem rozglądałem się za łupinami, które tylko dlatego nie zjadłem, że je przedtem wyrzuciłem za okno."
Dziś ananasy spożywa się na surowo i w postaci konserw. Sporządza się z nich napoje, wino, poncze, likiery, konfitury, dżemy i alkohol. Sok ananasowy zawiera bromelinę - mieszaninę enzymów zbliżonych do pepsyny i papainy, działających przeciwzapalnie i likwidujących obrzęki. Sok zalecany jest w schorzeniach żołądkowo-jelitowych, chorobach wątroby, układu sercowo-naczyniowego i nerek oraz niedokrwistość, w celu poprawy trawienia (spożycie należy jednak ograniczyć przy chorobach żołądka i jego nieżytach ze zwiększoną kwasowością soku żołądkowego). Sok ananasa jest też środkiem przeciwszkorbutowym. W homeopatii ananas przepisywany jest przy funkcjonalnych rozstrojach nerwowych.
anaphalis margaritacea - (Anaphalis margaritacea [L.] B.&H.;); byliny z koszyczkowatymi kwiatostanami małych, papierowych kwiatów. Zimotrwałe. Nazwa anglojęzyczna - pearly everlasting.
Indianie Chippewa nazywali to wa'bigwun ("kwiaty") i używali do leczenia paraliżu.
Anapuru - Indianie brazylijscy.
Anasazi - lub Wypalacze Koszów. Ich początki sięgają 700 r. p.n.e. i lokalizowane są na terenie Arizony. Posługiwali się do dziś nie sprecyzowanym językiem. Żyli w małych grupach, w ciasnych, naturalnych jaskiniach lub prymitywnych ziemiankach. Gotowali potrawy w plecionych koszach, wrzucając do nich gorące kamienie. Spożywali głównie ziemniaki i kukurydzę. Byli też myśliwymi. Grali na fletach. Wynaleźli łuk i strzały. Wznosili zwarte, tarasowe zespoły architektoniczno-urbanistyczne. Ich spadkobiercami są być może Indianie Pueblo.
Po raz pierwsi opisani zostali w 1894 roku przez Richarda Wetherilla. Systematyczne badania naukowe podjęto nad tą kulturą w roku 1906.
W 1927 roku, na konferencji w Pecos, podzielono ich kulturę na Wypalaczy Koszów I, Wypalaczy Koszów II i Wypalaczy Koszów III.
Wypalacze Koszów III po 450 roku n.e. rozwinęli garncarstwo, a nieco później pojawił się wśród nich atlatl a także fasola.
Najnowsza kwalifikacja dzieli ich na Wypalaczy Koszów i na Zmodyfikowanych Wypalaczy Koszów.
anata - Annatto lub anatto; pomarańczowo-czerwony proszek z miazgi tropikalnego owocu, używany do zabarwiania żywności. Nazwa wywodzi się z języka Indian Caribe, którzy określali nią pewne drzewo owocowe.
anataz - Anataz jest jednym z trzech odmiennych minerałów składających się z dwutlenku tytanu. Może być żółty, niebieski, brunatny i czarny. Jego kryształy przypominają zwykle postać podwójnej piramidy i wyróżniają się silnym połyskiem. Najczęściej występuje w druzach skał metamorficznych i żyłach hydrotermalnych.
Wielkie jego wystąpienie znajduje się w brazylijskim stanie Bahia i Minas Gerais. W USA znaleźć go można w Somerville (stan Massachusetts) oraz w Beaver Creek (stan Kolorado). W Polsce rzadkie kryształy anatazu występują w krysztale górskim w Jegłowej.
Anauqua Nahucua
Ancacha Ancax
Ancash Ancax
Ancax - Indianie peruwiańscy.
Ancerma - Indianie kolumbijscy.
ancistokaktus - (Ancistrocactus Br. et R.); kaktus pochodzący z północnego Meksyku i z Teksasu. Przybiera kształt od kulistego do niskocylindrycznego. Jeden z środkowych cierni jest zawsze haczykowaty. Opisano 4 gatunki tego rodzaju.
Anco Allo - Indianie południowoamerykańscy.
Ancon - Kultura peruwiańska odkryta w miejscowości Ancon. Prezentuje ją cmentarzysko, w chwili odkrycia mocno już ograbione. Zmarłych grzebano w dużych naczyniach glinianych, zawierających prawdopodobnie chichę. Inne zwłoki pokryto skorupami grubych naczyń. Zmarłych chowano też w pozycji kucznej jak i na wznak, owijając ich tkaninami, skórami zwierzęcymi, matami i liśćmi. Metalowych przedmiotów znaleziono mało, były one ze srebra, miedzi, rzadziej ze złota. Oprócz naczyń używano też dyni, często zdobionej nacinanymi lub wypalanymi wzorami.
Andacui - Indianie kolumbijscy.
Andahuayla Chanca
andaluzyt - Ceniony minerał, wydobywany dla potrzeb przemysłu. Kryształy chiastolitu (odmiany andaluzytu) zawierają ciemne, węgliste wrostki rozmieszczone wzdłuż prostokątnych osi w ten sposób, że w przekroju układają się one w barwny krzyż. Inne odmiany andaluzytu tworzą kryształy o pokroju słupkowym, często wydłużonym, podobnym do łodyg. Po wypolerowaniu i oszlifowaniu jest także cennym kamieniem ozdobnym.
Można go znaleźć m.in. w Brazylii, Kanadzie oraz w USA (Kalifornia). Odmiany pochodzące z Brazylii mają zastosowanie jako kamienie ozdobne.
Andamadana - Indianie paragwajscy.
Andaqui - Indianie kolumbijscy.
Ande - Indianie peruwiańscy.
andezyt - Zasadowa skała magmowa. W jej bardzo drobnoziarnistej masie podstawowej, składającej się z plagioklazów, apatytu, cyrkonu, tytanu, magnetytu, oliwinu i szkliwa wulkanicznego, występują struktury porfirowe z plagioklazów, biotytu, piroksenów oraz amfiboli. Ma zabarwienie szare, brunatno-szare do czarnego.
Andezytowe "hacha", czyli topory obrzędowe, wykonywali Totonacy. Indianie Mexica stworzyli z tego materiału szereg rzeźb. Artyści kultury Teotihuacan wykonywali z andezytu figurki swoich bóstw.
Pewne źródła podają, że znane, olbrzymie głowy olmeckie wykonane są właśnie z andezytu, choć inne mówią, że materiałem służącym do ich wykonania był bazalt. Podaje się także, że z bloku andezytu wyrzeźbiono niemniej słynną Bramę Słońca z Tiahuanaco mierzącą 3 na 3,8 metrów i ważącej 9 - 12 ton.
Andira Maue
Andoa - Indianie z Peru i Ekwadoru.
Andoque - Indianie z południowej części Kolumbii i północnej części stanu Iquitos w Peru. Zostali poważnie zdziesiątkowani w czasie gorączki kauczukowej przez przedstawicieli Peruvian-Amazon Company.
Andres - Kultura rozwijająca się w okolicach Santo Domingo (Dominikana) między X a XV wiekiem n.e.
andropogon farcatus - (Andropogon furcatus Muhl); nazwa anglojęzyczna - bluestem. Indianie Chippewa nazywali to muckode'kenes ("mała preria") i stosowali do leczenia niestrawności.
Anetine - Indianie boliwijscy.
Angaite - Indianie paragwajscy z obszaru Puerto Casado, znad rzeki Paragway. Należą do rodziny językowej mascoy.
Angara - Indianie peruwiańscy.
angielskie zieleŽ arnika
anglezyt - Anglezyt jest rzadkim, miękkim i kruchym minerałem. Jest to ruda ołowiu. Można go znaleźć w USA.
Angneco-ches - Indianie południowoamerykańscy.
Angutera Encabellado
anhydryt - Minerał skałotwórczy, siarczan wapnia. Chemicznie zbliżony jest do gipsu. Zazwyczaj występuje w barwie białej lub jest bezbarwny. Stosowany jest m.in. do wyrobu materiałów budowlanych.
Znaleźć go można w wapieniach i dolomitach. Występuje zwykle w postaci zbitej, a łupliwość wykazuje tylko w określonych kierunkach.
Występuje m.in. w Bancroft (Ontario, Kanada) i USA (Luizjana, Nowy Jork, Kansas, New Jersey, Nowy Meksyk, Dakota Południowa i Teksas).
W Polsce występuje na Podkarpaciu (Wieliczka), w Sudetach i na Kujawach.
Anibali - Indianie kolumbijscy.
Animas - Przypuszczalnie była to jedna z grup Indian Apache.
Aniporspi - Jedna z nazw Indian Nez Perce.
ANIS - Asociación Nacional Indios de Salvador; Narodowe Stowarzyszenie Indian Salwadoru. W 1983 roku skarbnikiem Stowarzyszenia był Fermin Garcio ze społeczności Indian Nahuatl.
Anishinabe Ojibway
Anitakwa - Tak Indianie Cherokee nazywali Indian Catawba.
ankeryt - Minerał wykazujący podobieństwo do dolomitu. Jest zazwyczaj biały, żółty lub żółtobrunatny.
Ładne okazy ankerytu znaleziono wśród minerałów płonnych w kopalni Homestake w Lead, Południowa Dakota (USA). W Polsce znany jest m.in. z żył kruszconośnych okolic Wałbrzycha.
Ankwa - Nazwa własna Indian Umpqua.
Anmissoukanti - Odłam Indian Abnaki.
anoplopoma - (Anoplopoma fimbria), lub dorszyk czarny; ryba północnego Pacyfiku, Morza Beringa i wybrzeży Alaski.
Anquet - Indianie brazylijscy.
Anserma - Indianie żyjący w kolumbijskim departamencie Caldas, w dolinie rzeki Cauca. Należą do rodziny językowej czibcza. Stosowali poliginię.
Anta (1) - Indianie podbici przez państwo Inków i przesiedleni przez nich do prowincji Vilcas i Sora.
Anta (2) - Indianie brazylijscy.
Antaniri - Indianie peruwiańscy.
Antanque Atanque
Anta Walla - Indianie peruwiańscy.
Anti - lub Anta; mało sprecyzowana nazwa określająca w zasadzie najbardziej prymitywne plemiona. Nazwę tę używano już w czasach preinkaskich, dla określenia niektórych grup indiańskich żyjących w okolicy Cusco. Być może była to wtedy ogólna nazwa ludów Pano. W późniejszym czasie nazwą tą określano między innymi Indian Campa.
Antioquia - Indianie kolumbijscy.
Antipa - Indianie z Ekwadoru i Peru.
antleryt - Zasadowy siarczan miedzi. Odkryty został w kopalni Antler w Arizonie (USA), od której wziął swoją nazwę. Za samodzielny minerał uznany został w 1889 roku. Występuje głównie w strefie wietrzenia siarczkowych złóż miedzi i odgrywa niekiedy rolę jako ruda miedzi. Najważniejsze miejsca jego występowania obejmują Chuquicamatę (Chile), Coahuilę (Meksyk) oraz Alaskę i Arizonę (USA).
antracyt - Odmiana węgla kopalnego, zawierająca 96% pierwiastka węgla.
Wysokogatunkowe paliwo. Używany jest także do wyrobu elektrod.
Peruwiańskie kultury Cupisnique i Chavin wyrabiały z antracytu małe lustra.
anturium - (Anthurium); zwane też kitnia. Jest to bylina z rodziny obrazkowatych o ciemnozielonych liściach i kolbowatym kwiatostanie, objętym u podstawy czerwoną pochwą. U kilku gatunków pochwa podkwiatostanowa (spatha) jest jaskrawo wybarwiona, dzięki czemu rośliny te są uprawiane jako ozdobne. Występuje w Ameryce tropikalnej. Rodzaj ANTURIUM obejmuje około 600 gatunków. Najbardziej znane są:
anturium Scherzera (Anthurium scherzeranum) z Ameryki Środkowej,
anturium Andre'go (Anthurium andraeanum) z Kolumbii,
A. splendidum z Kolumbii.
A. cristallinum - gatunek pochodzący z Peru. Ma ozdobne, aksamitne, ciemnozielone liście o białym unerwieniu.
antylopa widłoroga - (Antilocopra americana); Indianie Cheyenne nazywali ją vó'kaa'e. Stanowi wśród pustorogich jedyny gatunek z rozwidlonymi rogami, które są regularnie, co roku odrzucane i odnawiane w okresie czterech miesięcy. Antylopa ta, trochę większa od europejskiej sarny, posiada mocny tułów długi do 1,5 m, bardzo smukłe i dość wysokie nogi. Ogon podobny więcej do szczątkowego ogona niektórych jeleniowatych. Pokryta jest gęstym futrem z długich włosów, tworzącym na karku krótką grzywę - na grzbiecie brunatno żółtym, a na bokach i spodzie tułowia, na części łba podobnego do owczego oraz na dwóch łatach na spodzie szyi i na dużym lustrze na zadzie - białym. Antylopa widłoroga występowała wyłącznie na Wielkich Równinach Wewnętrznych w Ameryce Północnej, mniej więcej od 52 stopnia szerokości północnej aż do Meksyku.
antymon - Minerał, metaliczny pierwiastek o jasnoszarej lub srebrzystej barwie i silnym połysku.
Uczeni zdawali sobie sprawę z istnienia antymonu już co najmniej od XV wieku. Jako nowy pierwiastek został odkryty w roku 1707.
Antymon rodzimy występuje w utworach hydrotermicznych krystalizujących z gorących roztworów wodnych. Znaleźć go można m.in. w Nowym Brunszwiku i Quebeku (Kanada), oraz w Chile i w Kalifornii (USA).
antymonit stibnit
anu nasturcja bulwiasta
Anunze - Indianie brazylijscy.
Anyaya - Indianie z Jamajki.
Anyonola Nonuya
Ao'nukun'k Inaguen
Aorikenk - Grupa Indian Tehuelche.
Apacachodegodegi - Indianie z Peru i Brazylii.
Apache - Grupa plemion indiańskich tworzących najdalej na południe wysuniętą ludność atabaskańskiej rodziny językowej. Ich nazwa wywodzi się prawdopodobnie od słowa apachu będącego nazwą Indian Zuni stosowaną wobec Indian Navajo a znaczącą tyle, co "wrogowie". Hiszpanie, którzy przybyli do Nowego Meksyku określali ich mianem Apaches de Nabaju. Inne wyjaśnienie sugeruje, iż nazwa ta wzięła się stąd, iż niektórzy Hiszpanie wymawiali słowo "apache" zamiast słowa "mapache", oznaczającego szopa, czego powodem miały być charakterystyczne białe kreski malowane na twarzach wojowników. Wyjaśnienie to, jakkolwiek ciekawe, wydaje się jednak mało wiarygodne. Samą nazwą "Apache" określano też obce im plemiona Javapai i Juma. Sami Indianie Apacze nazywali siebie N'de, Dinë, Tinde oraz Inde, czyli "Ludzie". Indianie Seri nazywali ich Hapats lub Ziix Haamxö Quihit.
Indianie Apache styczeń nazywali Czasem Latających Mrówek; kwiecień - Księżycem Dużych Liści; maj - Porą Gdy Liście Są Zielone; lipiec - Księżycem Koni lub Czasem Dojrzewania, a październik - Czasem Gdy Zbiera Się Kukurydzę.
Indianie Apache pojawili się w X wieku jako zorganizowane plemię przybyłe z Alaski.
Struktura społeczna Indian Apache nie różniła się w zasadniczy sposób od większości innych plemion. Zbiorowość ich była znacznie rozproszona i składała się ze stosunkowo niewielkich grup zamieszkujących całe terytorium plemienne. Życie w trudnych, surowych warunkach nie sprzyjało budowie bardziej rozbudowanej struktury społecznej, przez co spoistość plemienna była niewielka. Brakowało centralnego przywództwa, a poszczególne grupy łączyła przede wszystkim wspólna kultura - zwyczaje, język czy ubiór. Wśród członków określonej zbiorowości istniało jednocześnie pewne poczucie odrębności grupowej - mieli własne łowiska, rozpoznawali swój dialekt od innych oraz identyfikowali się z grupą, w której przyszli na świat, w późniejszych latach swego życia. Każda grupa była jednak odrębnie dowodzona i rzadko dochodziło do wspólnych działań na większą skalę.
W praktyce największą spotykaną jednostką był lokalna grupa, w przypadku którego możemy mówić o zalążkach władzy centralnej, własnej organizacji społecznej, wspólnej polityce gospodarczej (terytoria łowieckie), prowadzeniu działań wojennych oraz wspólnym odbywaniu ceremonii religijnych. Mało przyjazne środowisko, które utrudniało rozwój struktury społecznej na poziomie plemienia, służyło umacnianiu jedności w ramach szczepu. Silne więzi między jego członkami wynikały z częstego pokrewieństwa i były budowane poprzez nowo zawierane małżeństwa. Indianie Apache gromadzili się u boku starszego wiekiem mężczyzny, przemawiającego do zebranych, dzięki któremu grupa mogła zdobyć rozgłos.
Żadne ugrupowanie indiańskie nie przyniosło badaczom tyle kłopotów związanych z ich podziałem ile przysporzyli Indianie Apache, a to z tej racji, że popularne nazwy ich poszczególnych grup pochodziły od miejsc przez nie zamieszkiwanych, od sposobu ich życia, czy też od pewnych innych cech zaobserwowanych przez Hiszpanów. Stąd też niektóre takie same nazwy poszczególnych grup Indian Apache mogą dotyczyć całkiem różnych i niemających takiej samej historii odłamów. Ponadto nazwa użyta przez jednych badaczy może w większym lub mniejszym stopniu podpadać pod nazwę użytą przez innych. Stąd też nie należy się dziwić, jeśli ktoś dociekliwy zauważy nagle, że jakaś opisywana grupa Indian Apache nie powinna być tu i w tym momencie historii, gdyż może akurat chodzić o inną grupę posiadającą akurat tę samą nazwę.
Powszechnie przyjęte na początku XX wieku nazwy grup Indian Apache to Querecho albo Vaquero (dzielący się na Mescalero, Jicarilla, Faraon, Llanero i chyba Lipan), Chiricahua, Pinaleno, Coyotero (obejmujący Indian Apache White Mountain oraz Pinal), Arivaipa, Apache Gila wraz z Gileno, Mimbreno i Mogollon, Tonto.
Plemiona lub grupy, które uważa się za Indian Apache lub przypuszcza się, że nimi są (choć nie jest to stwierdzone jednoznacznie) to: Alacranes, Animas, Bissarhar, Chafalote, Cocoyes, Colina, Doestoe, Goolkizzen, Janos, Jocames, Tejna, Tremblers i Zillgaw.
Indianie Apache dzielili się dodatkowo na liczne klany, które nie były jednak totemiczne i brały swe nazwy zazwyczaj od naturalnych cech środowiska a nigdy od zwierząt. Poprzez klany różne grupy Indian Apache ustalały istniejące między nimi powiązania. Klan Jałowca odkryty przez Bourke'a wśród Indian White Mountain Apache z Agencji San Carlos i Fort Apache, zwany przez nich Iogoyekayden, pojawia się jako Chokonni pośród Indian Chiricahua Apache, a jako Iagoyecayn wśród Pinal Coyotero. Indianie White Mountain mają też klan zwany Destchin (Czerwone Malowidło), który odpowiada klanowi Chie u Indian Chiricahua. Kloka dakaydn, klan Indian Carrizo z Agencji San Carlos i Fort Apache to Klugaducyn (Strzała i Trzcina) u Pinal Coyotero. Tutzose, klan Wody u Pinal Coyotero można odszukać wśród Indian White Mountain Apache, których klan Orzecha, zwany Chiltneyadnaye odpowiada temu samemu u Pinal Coyotero o nazwie Chisnedinadinaye. Natootzuzm (Miejsce na Górze), klan z Agencji San Carlos odpowiada klanowi Pinal Coyotero o nazwie Nagasugu. Wiele podobnych powiązań można odnaleźć u różnych odłamów Indian Apache.
Dowództwo nad szczepem było przykładem najbardziej rozległego sprawowania rządów. Od przywódcy szczepu oczekiwano, aby wykazywał męstwo w walce, interesował się potrzebami współplemieńców oraz potrafił poruszać istotne problemy podczas wystąpień publicznych. Czyniono go również odpowiedzialnym za kontakt ze świętymi siłami i, jako osobie posiadającej stosowną wiedzę i cieszącej się autorytetem, powierzano organizowanie głównych ceremonii religijnych. Podobnie jak w przypadku Indian Równin, apaccy przywódcy nie posiadali faktycznej władzy i nie rozkazywali swoim ludziom, ale mieli na nich duży wpływ poprzez popularyzowanie i propagowanie idei, jakie w ich odczuciu miały służyć wspólnemu dobru. Ich rolą było utrzymywanie harmonii, konsultowanie się z członkami innych rodzin oraz rozstrzyganie sporów, jakie niekiedy pojawiały się wśród krewkich współplemieńców. Popularny mówca, który udowodnił, że jest przedsiębiorczą osobą, stawał na czele szczepu, zaś starego przywódcę uprzejmie proszono o ustąpienie ze stanowiska i zapraszano, aby zasiadał w radzie. Rzadko się zdarzało, aby przywódcą była nieodpowiednia osoba - Indianie Apache zbyt dobrze znali się nawzajem. Dowództwo nie było dziedziczne, jednak w praktyce często syn przejmował pozycję ojca, który przez lata wyposażał go w odpowiednią wiedzę.
Szczep składał się z maksymalnie trzydziestu "rozszerzonych" rodzin. W skład pełnej takiej rodziny wchodził mężczyzna i jego żona, ich nie ożenione dzieci oraz zamężne córki z własnymi mężami i dziećmi z tych małżeństw. Rodziny te tworzyły podstawę klanów rodzinnych, a każde nowe małżeństwo zamieszkiwało w oddzielnym szałasie. W obrębie zamieszkiwanego obszaru, służącego Indianom Apache jako teren obronny, schronienie, miejsce zaopatrywania się w żywność i wodę oraz teren wypasu zwierząt, mieściło się swoiste centrum życia szczepu. Spotykały się tutaj głowy rodzin, aby omawiać sprawy związane z życiem mieszkańców. Każda "rozszerzona" rodzina prowadziła własną gospodarkę, sama przydzielała określone zadania poszczególnym jej członkom i była w dużym stopniu samowystarczalna. Często opuszczała teren szczepu w poszukiwaniu żywności, po czym wracała ze zbiorami czy upolowaną zwierzyną.
Indianie Apache fizycznym wyglądem różnili się znacznie między sobą, lecz raczej byli powyżej przeciętnego wzrostu.
Będąc koczowniczym i myśliwskim narodem, Indianie Apache w niewielkim stopniu zajmowali się uprawą ziemi. Utrzymywali się głównie z polowania i zbierania korzeni (głównie maguey) oraz jagód. Mimo obfitości w ich kraju ryb i niedźwiedzi, plemienne tabu zabraniało ich spożywania. Rzemiosło nie było zbyt rozwinięte, choć kobiety osiągnęły wysoki kunszt wyplatania koszyków. Kobiety też łatwo i umiejętnie wznosiły szałasy z gałęzi bardzo dobrze przystosowane do ich pustynnego środowiska i nieustannych wędrówek.
Chłopcy Indian Apache wychowywani byli przez swych ojców i dziadków, którzy wcześnie zaczynali uczyć ich liczyć, biegać po równej ziemi, a następnie pod górę i na dół, odłamywać gałęzie z drzew, skakać do zimnej wody, urządzać wyścigi, przy czym cały trening zmierzał do tego, aby chłopców uczynić zręcznymi, silnymi i nieustraszonymi. Dziewczynki szkolone były przez matki, głównie jednak przez babki. Nauka rozpoczynała się wówczas, kiedy tylko dzieci zdolne były do kontrolowania swoich ruchów, nigdy jednak nie była w jakiś sposób uregulowana ani też rygorystyczna. Nauka polega na wczesnym wstawaniu, noszeniu wody, gotowaniu i pilnowaniu młodszych dzieci.
Indianie Apache organizowali specjalne wyprawy po sól, o czym to wspomina sam słynny ich wódz w książce zatytułowanej "Geronima żywot własny":
"Sól czerpaliśmy z pewnego jeziorka w górach Gila. Jest to maleńkie jeziorko o bardzo czystej i płytkiej wodzie, z małą wystającą z wody wypukłością pośrodku. Woda jest zbyt słona do picia, a dno jeziorka pokrywa brunatna skorupa. Gdy tę skorupę odłamać, obrasta ona grudkami soli, które można wypłukać do czysta, ale tylko w tym jeziorku, gdyż w każdej innej wodzie się rozpuszczają.
Gdyśmy się wyprawiali po sól nad jeziorko, nie wolno nam było atakować nieprzyjaciół ani nawet zabijać zwierzyny. Każda żywa istota mogła się do nas zbliżyć i oddalić nie niepokojona".
Po raz pierwszy o tych ludziach, jako o Indianach Apache, wspomniał w 1598 roku Onate.
Większość Indian Apache była wrogo nastawiona do Białych od chwili, gdy ukazali się na kartach historii.
Już w 1600 roku Indianie Apache stanowili poważne zagrożenie dla rozpoczętej przez Hiszpanów kolonizacji. Pierwszy ich opis pochodzi z lat 1806-1807, kiedy to przebywał wśród nich oficer i podróżnik, Zebula Montgomery Pike.
Większość wojowników Indian Apache uzbrojona była jedynie w łuki i strzały, zrobione z trzciny długiej na trzy stopy i zakończone trzema lotkami z ptasich pór z grotem z jednocalowego trójkątnego, oszlifowanego kwarcu. Grot nabijany był na strzałę, a nie przywiązywany kawałkiem rzemienia, więc strzała taka wymagał delikatnego obchodzenia się z nią, lecz gdy dosięgła celu, zagłębiała się w nim z rozdzierającą siłą podobną do siły nabojów muszkietowych.
Indianie Apache, wzorem Hiszpanów, zaczęli chronić swe konie skórzanymi pancerzami.
Wczesną jesienią 1800 roku Indianie Skidi przekroczyli północną granicę Nowego Meksyku wraz z Indianami Kiowa i Północnymi Indianami Apache w łącznej sile blisko siedmiuset wojowników i stadem dwóch tysięcy koni. Nie była to z pewnością zwykła wyprawa wojenna. Niemniej wypuszczając się ze swej bazy u podnóża Gór Skalistych, narobili wystarczająco dużo szkód w okolicy Abiquiu, aby rozwścieczyć Indian Jicarilla i Ute. Ci ostatni przybyli ze skargą do władz hiszpańskich proponując wspólną wyprawę przeciw intruzom. Zanim jednak genizaros i hiszpańscy żołnierze odkryli ich obóz, najeźdźcy zdążyli w spokoju odejść na północ. Indianie Comanche podejrzewali, że najeźdźców z północy prowadził ich jeniec z plemienia Indian Skidi, którego wychowywali od dzieciństwa, a który przy pierwszej okazji wydał w ręce Indian Skidi sześciu wojowników Indian Comanche i uciekł do swoich. Mieszkańcy Nowego Meksyku i ich indiańscy sprzymierzeńcy zachodzili w głowę, kiedy narody północy znów uderzą i przygotowywali się na najgorsze.
Indianie Apache w sztuce wykradania koni uważani byli za nie lada jakich mistrzów. Pewnego ranka konie Pierwszego Pułku Kawalerii Kalifornii prowadzono w okolice San Xavier del Bac, aby je podleczyć i dać im wypocząć. Podpułkownik Ferguson miał znakomitego wierzchowca i podczas marszu nie pozwalał wiązać go razem z innymi końmi w obawie, że mógłby nabawić się jakiegoś urazu. Dlatego też uwiązał go na noc w pewnej odległości od innych wierzchowców. Nikt nie słyszał w nocy żadnego dźwięku, lecz rankiem koń zniknął i został po nim tylko kawałek sznura.
Około roku 1850 kultura Indian Apache znajdowała się pod wpływem kultur innych plemion - Równin, Wielkiego Dorzecza oraz Południowego Zachodu, zwłaszcza Pueblo, a z upływem czasu - także pod wpływem osadników hiszpańskich i amerykańskich. Duży wpływ na poszczególne plemiona miało ich miejsce pobytu, a także czas i kierunek wcześniejszych migracji, co implikowało ich kontakty z innymi kulturami.
W 1851 roku zabili łącznie około 200 obywateli stanu Sonora. W 1858 roku Meksykanie zabili matkę, żonę i dzieci Geronima, stwarzając tym samym powód do jego dalszych poczynań. W 1861 roku rozpoczęła się wojna ze Stanozjednocznikami, prowadzona przez wodza Cochise'a. W 1863 roku zginął zwabiony podstępnie w pułapkę i potem zamordowany Mangas Coloradas. W tym też roku złożył broń Victorio, wraz ze swymi Indianami Mescalero. Indianie Apache Jicarilla poddali się dopiero w roku 1868.
W 1868 roku wodzem Indian Apache Tonto był Deshlay. Był on mocno zbudowanym mężczyzną o szerokich ramionach. W jednym uchu nosił srebrny kolczyk, twarz jego miała dziki wraz i poruszał się prawie biegiem, jakby ciągle gdzieś się spieszył. Już w 1868 roku Delshay obiecał dopilnować, aby jego ludzie dochowali warunków pokoju, i zgodził się na korzystanie z agencji w Camp McDowell na zachodnim brzegu Rio Verde. Delshay jednak przekonał się, że żołnierze w niebieskich mundurach są nadzwyczaj zdradliwi. Pewnego razu jeden z oficerów strzelił mu w plecy grubym śrutem bez żadnych powodów, nie mówiąc o tym, że lekarz woskowy bez wątpienia chciał go otruł. Po tych wypadkach Delshay trzymał się z daleka od Camp McDowell.
W 1870 roku Indianie Apache poznali religię skupiającą się wokół pejotlu.
Eskiminzin ze swą małą grupą stu pięćdziesięciu osób żył nad strumieniem Aravaipa, od którego to też grupa ta wzięła swą nazwę. Znajdowali się oni na północ od wioski Cochise'a, między San Pedro i Galiuro Mountains. Eskiminzin był silnie zbudowanym Indianinem, z lekko krzywymi nogami i przystojną twarzą przypominającą buldoga. Na ogół niefrasobliwy, potrafił być jednak porywczy. Pewnego dnia, w lutym 1871 roku, udał się do Camp Grant, małej placówki położonej w miejscu połączenia strumieni Aravaipa i San Pedro. Słyszał on, że porucznik Royal E. Whitman jest przyjaźnie nastawiony do Indian, więc chciał się z nim spotkać.
Esliminzin powiedział Whitmanowi, że jego ludzie stracili swe domy i nie mógł zbudować nowych, gdyż Niebieskie Kurtki ciągle ich ścigają i strzelają do nich bez żadnego innego powodu poza tym, że są India-nami Apache. Chciał zawrzeć pokój, aby jego ludzie mogli osiedlić się wzdłuż strumienia Aravaipa i tam uprawiać ziemię.
Whitman zapytał Eskominzina dlaczego nie udał się w góry White, gdzie rząd wyznaczył rezerwat.
- To nie jest nasz kraj - odpowiedział wódz. - Ci, którzy tam mieszkaj, to nie nasi ludzie. Zawarliśmy z nimi [Indianami Coyotero] pokój, lecz nigdy z nimi nie żyliśmy. Nasi ojcowie, tak jak poprzednio ojcowie naszych ojców, żyli w tych górach i uprawiali kukurydzę w tej dolinie. Umiemy robić meskal, nasz podstawowy produkt żywnościowy, i w naszym kraju nigdy go jeszcze nie zabrało ani w lecie, ani w zimie. Góry White go nie dostarczają, a bez niego będziemy chorować. Niektórzy spośród mych ludzi przebywało krótko w górach White, lecz nie podobało im się tam i mówili: "Wróćmy nad strumień Aravaipa, zawrzyjmy ostateczny pokój, którego nigdy nie złamiemy".
Porucznik Whitman powiedział Eskiminzinowi, że nie jest upoważniony do zawarcia pokoju z jego grupą, lecz jeżeli złożą broń, pozwoli im pozostać w pobliżu fortu jako jeńcom wojennym do czasu otrzymania dalszych instrukcji od swych zwierzchników. Eskiminzin zgodził się na to i wszyscy Indianie Aravaipa przybyli w małych grupach oddając karabiny, a niektórzy także łuki i strzały. Zbudowali oni wioskę, kilka mil w górę strumienia, posiali kukurydzę i przystąpili do przygotowywani maskalu. Ich organizacja życia obozowego wywarła na Whitmanie tak dobre wrażenie, że zatrudnił ich przy zborze siana dla koni woskowych, znajdujących się w obozie, dając im w ten sposób możliwość zarobienie pieniędzy, za które mogli kupować żywność. Niektórzy Indianie zostali zatrudnieni na pobliskich ranczach. Eksperyment z pracą Indian u Białych dawał tak dobre wyniki, że do połowy marca ponad stu innych Indian Apache, wśród nich niektórzy z grupy Pina, dołączyli do ludzi Eskiminzina i liczba ich zwiększała się nieomal z każdym dniem.
Tymczasem Whitman wysłał raport do swych zwierzchników wyjaśniając sytuację prosząc o dalsze instrukcje. Pod koniec kwietnia raport jego został zwrócony, ponieważ nie był napisany na odpowiednim, oficjalnym formularzu.
Zdając sobie sprawę, że ponosi odpowiedzialność za poczynania ludzi Eskiminzina, Whitman był nie-spokojny i dokładnie ich obserwował.
W kwietniu 1871 roku dziesięciu Indian Apache napadło na osadę San Xavier na południe od Tuscon, uprowadzając bydło i konie, a 13 kwietnia czterech Stanozjednoczników zostało zabitych podczas napadu, który miał miejsce niedaleko San Pedro, na wschód od Tuscon.
Tuscon w 1871 roku było oazą dla trzech tysięcy hazardzistów, właścicieli barów, handlarzy, przewoźników, poszukiwaczy bogactw mineralnych i kilku dostawców, którzy zdobyli fortuny podczas wojny secesyjnej, a obecnie mieli nadzieję je pomnażać na wojnach z Indianami. Ci ludzie z marginesu społecznego zorganizowali Komitet Bezpieczeństwa Publicznego w celu ochrony przed Indianami Apache, lecz ponieważ żaden Indianin nie pojawił się w pobliżu miasta, sami często najeżdżali na pobliskie osady jakoby w pościgu za Indianami Apache. Po dwóch napadach zorganizowanych w kwietniu Komitet oświadczył, że dokonane one były przez ludzi z wioski Indian Aravaipa znajdującej się w pobliżu Camp Grant. Chociaż odległość od Camp Grant wynosiła 55 mil i było mało prawdopodobne, aby Indianie Aravaipa udali się tak daleko w celu dokonania napadu, oświadczenie to zostało skwapliwie zaakceptowane przez mieszkańców Tuscon. Ogólnie biorąc, byli oni przeciwni agencjom, w których Indianie Apache pracowali i żyli w pokoju, gdyż sytuacja tka prowadziłaby do redukcji sił wojskowych i zmniejszała szans łatwego dorobienia się, możliwego jedynie w czasie wojny.
W ciągu ostatnich tygodni kwietnia weteran walk z Indianami, William S. Oury, rozpoczął organizowanie ekspedycji w celu zaatakowania uzbrojonych Indian Aravaipa żyjących w pobliżu Camp Grant. Gotowość do udziału w wyprawie zgłosiło sześćdziesięciu Stanozjednoczników i czterdziestu dwóch Meksykanów, lecz Oury uważał, że to zbyt mała siła, aby być pewnym powodzenia. Dlatego też zwerbował dodatkowo 92 przekupnych Indian Papago, którzy dużo wcześniej zostali podbici przez wojska hiszpańskie i schrystianizowani przez hiszpańskich księży. 28 kwietnia ta silna grupa 140 dobrze uzbrojonych mężczyzn była gotowa do napaści.
Pierwsza wiadomość o wyprawie, którą otrzymał porucznik Whtman w Camp Grant, nadeszła z małego garnizonu wojskowego w Tuscon. Donoszono, że duża grupa zbrojnych opuściła miasto 28 kwietnia w celu zabicia wszystkich Indian znajdujących się w pobliżu Camp Grant. Whitman otrzymał ten meldunek od konnego posłańca 30 kwietnia o godzinie 730 rano.
- Natychmiast wysłałem konno dwóch tłumaczy do obozu Indian - meldował później Whitman - z rozkazem dokładnego poinformowania wodzów o zaistniałej sytuacji i zawiadomienia ich, że mogą przyprowadzić wszystkich swych ludzi do obozu wojskowego. Wysłańcy moi powrócili w ciągu godziny z wiadomością, że nie zastali ani jednego żywego Indianina.
Niecałe trzy godziny przedtem, nim Whitman otrzymał ostrzeżenie, ekspedycja uformowała front wzdłuż urwistych brzegów strumienia i piaszczystych ścieżek prowadzących do wioski Indian Aravaipa. Mężczyźni znajdujący się na niżej położonym terenie otworzyli gień na domy, a gdy Indianie wybiegli na otwartą przestrzeń, zostali skoszeni ogniem karabinów umieszczonych na urwistych brzegach strumienia. W ciągu pół godziny wszyscy mieszkańcy wioski albo ciekli, albo zostali wzięci do niewoli, albo zginęli. Do niewoli dostało się tylko 27 dzieci pojmanych przez Indian Papago, którzy chcieli sprzedać je w Meksyku jako niewolników.
Gdy Whitman dotarł do wioski, zastał dymiące jeszcze zgliszcza i cały teren zasłany okaleczonymi cia-łami kobiet i dzieci;
- Zauważyłem, że wiele kobiet zostało zastrzelonych podczas snu, gdy leżały obok wiązek zebranego siana, które miały rano dostarczyć do obozu. Ranne, które nie były w stanie móc uciekać, miały głowy rozbite pałkami lub kamieniami, a niektóre były naszpikowane strzałami mimo wcześniej odniesionych śmiertelnych ran. Wszystkie ciała odarto z odzieży.
Lekarz wojskowy, C. B. Biesly, który towarzyszył Whitmanowi, oświadczył, że w przypadku dwóch kobiet "pozycja, w jakiej leżały, oraz wygląd organów płciowych i odniesionych ran nie pozostawały żadnych wątpliwości co do tego, że najpierw zostały zgwałcone, a następnie zabito... Jedno dziecko w wieku około dziesięciu miesięcy, dwukrotnie trafione kulą karabinów, miało jedną nogę niemal odciętą"
Whitman obawiał się, że ci, którym udało się ujść w góry, obarczą go odpowiedzialnością za to, że nie udało mu się zapewnić bezpieczeństwa;
- Sądziłem, że zajęcie się zwłokami zabitych będzie wyrazem naszego współczucia, i miałem rację, ponieważ gdy grzebaliśmy zmarłych, wielu z tych, którym udało się ujść, powróciło do wioski, a żal ich był zbyt dziki i straszliwy, abym mógł go opisać... Wśród pochowanych (około stu osób) były zwłoki jednego starca i jednego starszego chłopca - resztę stanowiły wyłącznie kobiety i dzieci.
Ci, którzy zginęli w wyniku odniesionych ran, oraz ci, których ciała zaginęły w górach, zwiększyli ogólną liczbę zabitych do 144 osób. Eskiminzin nie wrócił do wioski i niektórzy z jego współplemieńców sądzili, że wejdzie on na ścieżkę wojenną, aby pomścić masakrę.
- Moje kobiety i dzieci zostały zabite na moich oczach - jeden z mężczyzn powiedział Whitmanowi - a ja nie byłem w stanie ich obronić. Większość Indian na moim miejscu wzięłoby nóż i poderżnęła sobie gardło.
Lecz po tym, jak porucznik zaręczył swym słowem, że nie spocznie, dopóki sprawiedliwości nie stanie się zadość, pogrążeni w żalu Indianie Aravaipa zgodzili się odbudować wioskę i rozpocząć życie od nowa.
Nieustające wysiłki Whitmana doprowadziły w końcu do tego, że mordercy z Tucson stanęli przed sądem. Obrona dowodziła, że mieszkańcy Tucson podążyli śladem morderstw popełnionych przez Indian Apache, który wiódł wprost do wioski Indian Aravaipa. Oscar Huton, strażnik z Camp Grant, wystąpił jako świadek oskarżenia:
- Zgodnie ze swym sumieniem oświadczam, że Indianie z tej wioski nigdy nie napadli na Białych.
F. L. Austin, handlarz z faktorii, Miles L. Wood, dostawca wołowiny, oraz William Kness, który przewoził pocztę pomiędzy Camp Grant i Tucson, złożyli podobne oświadczenia. Rozprawa trwała pięć dni. Po dziewiętnastominutowych obradach ławy przysięgłych zapadł wyrok uniewinniający morderców z Tucson.
Masakra w Camp Grant zwróciła jednak uwagę Waszyngtonu na Indian Apache. Prezydent Grant określił atak jako "morderstwo" i rozkazał wojsku oraz przedstawicielom Biura do Spraw Indian podjęcie energicznych kroków w celu przywrócenia pokoju na południowym zachodzie.
W czerwcu 1871 roku generał George Crook przybył do Tuson, aby objąć dowództwo sił zbrojnych Arizony. Kilka tygodni później przybył do Camp Grant Vincent Colyer, specjalny wysłannik Biura do Spraw Indian. Obaj byli żywo zainteresowani w zorganizowaniu spotkania z ważniejszymi wodzami Indian Apache, a w szczególności z Cochisem.
Najpierw Colyer spotkał się z Eskiminzinem w nadziei sprowadzenia go z powrotem na drogę pokoju. Eskminzin przybył z gór i oświadczył, że z chęcią porozmawia o pokoju z komisarzem Colyerem.
- Komisarz prawdopodobnie sądził, że zobaczy wielkiego wojownika - wspomniał Eskiminzin - a zobaczył jedynie bardzo biednego człowieka, który w niczym nie przypominał wojownika. Miałem niegdyś wielu ludzi, lecz większość zginęła w masakrze. Teraz mam tylko kilku. Od czasu gdy opuściłem to miejsce, zawsze byłem w pobliżu. Wiedziałem, że mam tutaj przyjaciół, lecz obawiałem się powrócić. Nigdy nie mówiłem dużo, lecz mogę powiedzieć, że lubię to miejsce. Powiedziałem wszystko, co powinienem był powiedzieć od czasu, gdy została mi tylko garstka ludzi, w imieniu której przemawiam. Gdyby nie masakra, byłoby nas teraz znacznie więcej, lecz któż mógł ją przerwać? Gdy zawarłem pokój z porucznikiem Whtmanem, moje serce było wielkie i szczęśliwe. Ludzie z Tucson i San Xavier musieli być szaleni. Działali tak, jakby nie mieli ni głowy, ani serca... Ci ludzie z Tucson piszą do gazet opowiadając swoją własną historię. Indianie Apache nie maj nikogo, komu mogliby opowiedzieć swoją.
Colyer obiecał, że opowie historię tak, jak usłyszał ją od Eskiminzina, Wielkiemu Ojcu i innym Białym, którzy nigdy jej nie słyszeli.
- Myślę, że to albo Bóg dał ci dobre serce, że przyszedłeś zobaczyć się z nami, albo musiałeś mieć do-brego ojca i matkę, którzy uczynili cię tak dobrym - powiedział Eskiminzin.
- To Bóg - oświadczył Colyer.
- To prawda - rzekł Eskiminzin, lecz obecni przy tym Biali nie byli pewni, słuchając tłumaczenia jego słów, czy to pytanie, czy potwierdzenie.
Następnym wodzem na liście Colyera był Delshay z grupy Tonto.
Komisarz Colyer przybył do Camp McDowell pod koniec września 1871 roku. Miał ze sobą pełnomocnictwo do skorzystania z pomocy wojska w celu nawiązania kontaktu z Deshayem. Lecz chociaż kawaleria i piechota używały flag parlamentariuszy, sygnałów dymnych oraz świetlnych, Delshay nie dawał żadnej odpowiedzi, dopóki dokładnie nie zbadał zamiarów Niebieskich Kurtek. Gdy w końcu wyraził zgodę na spotkanie, komisarz Coyer zdążył już wrócić do Waszyngtonu. Na spotkaniu, które odbyło się w Sunflower Valey 31 października, władz rządowe reprezentowane były przez kapitana W. M. Nettervile'a, a sprawozdanie z tego spotkania zostało przesłane Colyerowi do Waszygtonu.
- Nie chcę już nigdy więcej uciekać w góry - powiedział Delshay. - Chcę zawrzeć wielki układ... Zawrę pokój, który będzie trwał. Nie zmienię danego słowa, dopóki kamienie nie zmiękną.
Nie chciał on jednak zabrać Indian Apache Tonto z powrotem do Camp McDowel. Nie było to dobre miejsce (tam między innymi strzelano do niego i próbowano go otruć). Indianie Tonto woleli mieszkać w dolinie Sunflower w pobliżu gór, gdzie można zbierać owoce i polować na dzikie zwierzęta.
- Jeżeli wielki dowódca z Camp McDowell nie otworzy faktorii tam, gdzie chcę - domagał się Delshey - nie mogę zrobić nic więcej, ponieważ Bóg stworzył Białego i Bóg stworzył Indianina Apache i ma on takie samo prawo do ziemi jak Biały. Chcę zawrzeć taki układ, który będzie zawsze przestrzegany, tak żeby obie strony mogły podróżować po kraju bez przeszkód. Gdy tylko układ zostanie zawarty, chcę go mieć na piśmie, tak żebym mógł podróżować po kraju jak Biały. Ze swej strony dołączę do traktatu kamień; jeśli tan kamień zmięknie, oznaczać to będzie, że ład został zerwany. Jeżeli zawrę traktat, spodziewam się, że wielki wódz przybędzie na spotkanie ze mną, kiedykolwiek go wezwę, a ja uczynię to samo, kiedykolwiek on pośle po mnie. Jeżeli traktat zostanie zawarty, a wielki wódz nie będzie dochowywał danych mi obietnic, wykopię dół, włożę tam dokument i zasypię ziemią. Obiecuję, że gdy traktat zostanie zawarty, żołnierze i inni Biali będą mogli zawrócić swe konie i muły i nikt nie będzie ich śledzić. A jeśli kiedykolwiek zwierzęta zostaną skradzione przez Indian Apache, podetnę sobie gardło. Chcę zawrzeć wielki układ i jeśli Stanozjednoczniki go złami, nie chcę więcej kłopotów. Biały może wybrać jedną drogę, a ja mogę wybrać inną... Powiedz wielkiemu wodzowi w Camp McDowell, że w ciągu dwunastu dni przybędę, by się z nim spotkać.
Colyer znalazł się najbliżej kryjówki Cochise'a, gdy przybył do Ca?ada Alamosa, agencji utworzonej przez Biuro do Spraw Indian 42 mile na południowy zachód od Fortu Craig w Nowym Meksyku. Spotkał się tam z dwoma członkami grupy Cochise'a. Dowiedział się od nich, że Indianie Apache Chiricahua są w Meksyku, lecz rząd meksykański oferował 300 dolarów za każdy skalp Indianina Apache i to spowodowało powstanie oddziałów zwiadowców, którzy atakowali ich w górach Sonory. W wyniku tego Indianie rozproszyli się i powrócili do swych starych wiosek w Arizonie. Cochise znajdował się więc gdzieś w gó-rach Dragon.
Wysłano do niego kuriera, lecz gdy dotarł on do Terytorium Arizony, natknął się niespodziewanie na generała Crooka, który nie uznał jego uprawnień. Crook rozkazał kurierowi natychmiastowy powrót do nowego Meksyku.
Generał chciał sam rozprawić się z Cochisem i aby dostać go żywym lub martwym, wysłał pięć kompanii kawalerii, aby przeszukały góry Chiricahua. Indianie Apache nadali generałowi Crookowi imię Szarego Wilka. Cochise uszedł pościgowi Szarego Wilka przekraczając granic Nowego Meksyku. Następnie wysłał posłańców do generała Gordona Grangera w Santa Fe z wiadomością, że chce się z nim spotkać w do Ca?ada Alamosa w celu zawarcia pokoju.
Granger przybył wozem zaprzężonym w sześć mułów z małą eskortą. Cochise już na niego czekał. Rozmowy wstępne trwały krótko. Obaj dążyli do tego samego. Dla Grangera była to okazja do zdobycia sławy człowieka, któremu poddał się wielki Cochise. Dla Cochise'a oznaczało to koniec drogi; miał już prawie 60 lat i był bardzo zmęczony, a w jego długich do ramion włosach przeważało srebro.
Granger wyjaśnił, że pokój jest możliwy, gdy tylko Indianie Chiricahua zgodzą się zamieszkać w rezerwacie.
- Żadnemu Indianinowi nie będzie wolno opuścić rezerwatu bez pisemnej przepustki wystawione przez agenta - powiedział generał- a przepustka nie zostanie nigdy wydana tym, którzy zechcą udać się na ja-kąkolwiek wyprawę za linię graniczną ze Starym Meksykiem.
Cochise, gestykulując minimalnie, powiedział cicho:
- Słońce było bardzo gorące nad moją głową, więc czułem się jak w ogniu, i moja krew była gorąca. Teraz przybyłem do tej doliny, napiłem się tej wody, umyłem się w niej i ona mnie ochłodziła. Przybyłem więc do ciebie z otwartymi rękami, aby żyć z tobą w pokoju. Mówię prawdę i nie chcę oszukiwać ani być oszukanym. Chcę dobrego, mocnego oraz trwałego pokoju. Gdy Bóg stworzył świat, część jedna dał Białemu, a drugą Indianinowi Apache. Dlaczego to się zmieniło? Dlaczego oni się spotkali? Teraz, gdy mogę mówić, Słońce, Księżyc, Ziemia, rzeki, ptaki i zwierzęta, a nawet nie narodzone dzieci ucieszą się z mych słów Biali ludzie długo mnie szukali. Jestem tutaj. Czego oni chcą? Szukali mnie długo - dlaczego przedstawiam taką wartość? Jeżeli jestem wart tak wiele, dlaczego nie zaznacza się miejsc, na którym stawiam swą stopę, i nie patrzy, kiedy pluję? Kojoty przychodzą w nocy, żeby zabijać i rabować. Ja ich nie widzę; nie jestem bogiem. Nie jestem już wodzem wszystkich Indian Apache. Nie jestem już bogaty. Jestem jedynie biednym człowiekiem. Świat nie zawsze był taki, Bóg nie stworzył nas tak jak was. Urodzi-liśmy się w suchej trawie jak zwierzęta; przychodzimy nocą, rabujemy i zabijamy. Gdybym miał to wszystko co wy, nie postępowałbym tak ja postępuję, bo nie potrzebowałbym tak czynić. Są Indianie, którzy ciągle zabijają i rabują, ale ja im nie przewodzę. Gdybym im przewodził, nie czyniliby tego. Moi wojownicy zostali zabici w górach Sonory. Przybyłem tutaj, ponieważ Bóg nakazał mi tak uczynić. Powiedział mi, że dobrze jest żyć w pokoju - przybyłem więc. Przemieszczałem się po świecie jak chmury i powietrz, gdy Bóg przemówił do moich myśli i rozkazał mi przybyć tutaj i zawrzeć z wami pokój. Powiedział, że świat należy do nas wszystkich. Jak to jest?
Gdy byłem młody, wędrowałem przez cały ten kraj na wschód i na zachód i nie spotkałem innych ludzi niż Indianie Apache. Po wielu latach przeszedłem go znowu: zauważyłem, że przybyli ludzie inne rasy, aby go zabrać. Jak to jest? Dlaczego tak się dzieje, że Indianie Apache czekają, aby zginąć - trzymając się życia zaledwie koniuszkami palców. Chodzą po wzgórzach i równinach i czekają, kiedy spadną na nich niebiosa. Indianie Apache byli niegdyś wielkim narodem; teraz jest ich niewielu i dlatego chcą oni umrzeć trzymając się życia zaledwie koniuszkami palców. Wielu zginęło podczas bitwy. Musisz mówić prawdę, tak żeby twe słowa mogły przenikać do naszych serc jak światło Słońca. Powiedz mi, skoro Najświętsza Maria wędrowała przez cały świat, dlaczego nigdy nie weszła do wiosek Indian Apache, dlaczego nigdy jej nie widzieliśmy i nie słyszeliśmy?
Nie mam ojca ani matki; jestem sam na świece. Nikomu nie zależy na Cochise i dlatego mnie nie zależy na życiu. Chciałbym, aby skały posypały się i zasypały mnie. Gdybym miał ojca i matkę, ta jak ty, chciałbym być razem z nimi, a oni ze mną. Gdy wędrowałem, wszyscy pytali o Cochise'a. Teraz on jest tutaj - widzisz go i słyszysz - czy jesteś zadowolony? Jeśli tak, to powiedz. Mówcie, Stanozjednoczniki i Meksykanie, nie chcę taić nic przed wami i nie chcę, żebyście taili coś przede mną. Nie będę wam kłamać, a wy nie kłamcie mnie.
Gdy zaczęto omawiać lokalizację rezerwatu dla Indian Chiricahua, Granger powiedział, że rząd chce przenieść agencję z Canada Alamosa do Fort Tularosa w górach Mogollon. (W Canada Alamosa osiedliło się trzystu Meksykanów, którzy żądali prawa do ziemi).
- Chcę żyć w swych górach - zaprotestował Cochise. - Nie chcę iść do Tularosa. To zbyt daleko stąd. Muchy w tamtych górach wyjadają koniom oczy. Żyją tam złe duchy. Piłem wodę tutaj i ona mnie ochło-dziła. Nie chcę stąd odchodzić.
Granger powiedział, że zrobi wszystko, co będzie w jego mocy, aby przekonać rząd, by pozwolił Indianom Chiricahua pozostać w Ca?ada Alamosa u źródeł czystej, zimnej wody. Cochise obiecał, że utrzyma swych ludzi w pokoju z meksykańskimi sąsiadami, i dotrzymał danego słowa. Jednak kilka miesięcy później rząd rozkazał przenieś wszystkich Indian Apache z Ca?ada Alamosa do Fort Tularosa. Gdy Cochise dowiedział się o tym rozkazie, uszedł razem ze swoimi wojownikami. Podzielili się na małe grypy udając się ponownie do swych suchych i skalistych gór w południowo-wschodniej Arizonie. Tym razem Cochise postanowił, że tam pozostaną. Niech Crook ściga go, jeśli musi; Cochise będzie walczył nawet kamieniami, o ile zajdzie taka potrzeba, a wówczas, jeśli Bóg tego zechce, skały mogą spaść na Cochise'a i go zabić.
We wrześniu 1872 roku Cochise zaczął otrzymywać od swych zwiadowców wiadomości o tym, że niewielka grupa Białych zbliża się do jego wioski. Podróżowali oni małym wozem wojskowym, którego przeznaczeniem był transport rannych. Zwiadowcy meldowali, że jest z nimi Taglito (Czerwona Broda Tom Jeffords); Cochise od dawna go nie widział. Wiedział jednak, że jeśli w grupie przybywającej w góry jest Taglito, celem jej musi być spotkanie się z nim. Wysłał więc swego brata Juana na spotkanie z Białymi, a sam wraz z rodziną czekał w ukryciu, dopóki się nie przekonał, że wszystko jest w porządku. Wtedy to wraz z synem Naiche udał się konno na spotkanie z Białymi. Gdy przybyli na miejsce, wódz zsiadł z konia i objął ramieniem Jeffordsa, który po angielsku powiedział do białobrodego mężczyzny w zakurzonym ubraniu:
- To jest Cochise.
Mężczyzna o białej brodzie, którego prawy rękaw był pusty, wyglądał na starego żołnierz, więc Cochise nie był zdziwiony, gdy Taglito tytułował go generałem. Był to Oliver Otis Howard.
- Buenos dias, senor - powiedział Cochise i uścisnęli sobie dłonie.
Następnie zbliżył się jeden z wojowników z ochrony Cochise'a i wszyscy usiedli półkolem na kocach w celu odbycia narady z jednorękim mężczyzną.
- Czy generał mógłby wyjaśnić cel swojej wizyty? - Zapytał Cochise w języku apache, a Taglito przetłumaczył jego słowa.
- Wielki Ojciec, prezydent Grant, wysłał mnie, abym zawarł pokój między tobą a Białymi - odpowiedział generał Howard.
- Nikt nie chce pokoju bardziej niż ja - zapewnił go Cochise.
- W takim razie - powiedział Howard - możemy go zawrzeć.
Cochise odpowiedział, że Indianie Chiricahua nie zaatakowali żadnego Białego od czasu ucieczki z Canada Alamosa.
- Moje konie są słabe i mam ich niewiele - dodał. - Mógłbym ich zdobyć więcej urządzając napad na drodze do Tucson, lecz nie uczyniłem tego.
Howard sugerował, że Indianie Chiricahua mogliby żyć wygodnie, gdyby zgodzili się przenieść do du-żego rezerwatu nad Rio Grande.
- Byłem tam - powiedział Cochise - i podoba mi się ten kraj. Aby zachować pokój, gotów jestem udać się tam z tymi z moich ludzi, którzy zechcą, lecz przeprowadzka tak rozbiłaby moje plemię. Dlaczego nie dajecie mi Apache Pass? Dajcie mi ją, a ja wam zapewnię bezpieczeństwo na wszystkich drogach. Dopil-nuję, aby niczyja własność nie była zagrabiona przez Indian.
Howard był zdziwiony.
- Być może będziemy mogli to zrobić - powiedział, a następnie przystąpił jednak do opisywani wszyst-kich dodatnich stron życia nad Rio Grande.
Cochise nie interesował się dłużej Rio Grande.
- Dlaczego chcecie zamknąć mnie w rezerwacie? - Zapytał. - Zawrzemy pokój. Będziemy go wiernie dochowywać, lecz pozwólcie na pozostać wolnymi, tak jak są inni Stanozjednoczniki. Pozwólcie nam iść tam, gdzie chcemy.
Howard starał się wytłumaczyć, że kraina Chiricahua nie należy do Indian i że wszyscy Stanozjednoczniki się nią interesują.
- Aby utrzymać pokój - powiedział musimy wytyczyć granice.
Cochise nie mógł zrozumieć, dlaczego granice nie mogły być wytyczone wokół gór Dragon równie dobrze jak nad Rio Grande.
- Jak długo, generale, zamierza pan tu pozostać? - Zapytał. - Czy zaczeka pan na przybycie mych wo-dzów, aby z nimi porozmawiać?
- Przybyłem z Waszyngtonu, aby spotkać się z twymi ludźmi i zawrze pokój - odpowiedział Howard - i pozostanę tak długo, jak to będzie konieczne.
Generał Oliver Otis Howard przebywał w obozie Indian Apache przez 11 dni i został całkowicie zawojowany uprzejmością i prostotą Cochise'a. Oczarowały go również kobiety i dzieci Indian Chiricahua.
- Byłem zmuszony zrezygnować z projektu Alamosa - powiedział później - i przyznać im, tak jak to sugerował Cochise, rezerwat obejmujący część gór Chiricahua oraz przylegające od zachodu doliny łącznie z Big Sulphur Spring oraz ranczem Rogersów.
Pozostała do załatwienia jeszcze jedna sprawa. Zgodnie z prawem, agentem nowego rezerwatu musi być Biały. W przypadku Cochise'a nie stwarzało to problemów. Był tylko jeden Biały, któremu wierzyli wszyscy Indianie Chiricahua, a mianowicie Taglito, czerwonobrody Tom Jeffords. Początkowo Jeffords sprzeciwiał się, nie chciał się zgodzić. Nie miał doświadczenia w tym zakresie, a ponadto wynagrodzenie było niskie. Jednak Cochise nalegał tak długo, ż w końcu Jeffords ustąpił. Ostatecznie to Indianom Chiricahua zawdzięczał życie i dostatek.
W mniej szczęśliwej sytuacji znaleźli się Indianie Tonto Apache pod wodzą Delshaya i Indianie Aravaipa Apache prowadzeni przez Ekiminzina.
Na przedstawioną komendantowi Camp McDowell propozycję Delshaya dotyczącą podpisania traktatu pod warunkiem, że agencja dla Indian Tonto zostanie otwarta w dolinie Sunflower, wódz nie otrzymał odpowiedzi. Delshay przyjął to jako odmowę.
- Bóg stworzył Białego i Bóg stworzył Indianina Apache - powiedział - i Indianin Apache ma takie samo prawo do ziemi jak Biały.
Nie zawarł on traktatu i nie otrzymał papieru pozwalającego mu na poruszanie się po całym kraju, jak to czynili biali, dlatego też on i jego wojownicy podróżowali jak Indianie Apache. Białym nie podobało się to i pod koniec 1872 roku Szary Wilk wysłał żołnierzy, którzy spenetrowali cały teren Tonto Basin szukając Delshaya i jego wojowników. Jednak dopiero w kwietniu 1873 roku żołnierze byli wystarczająco liczni, aby złapać w pułapkę Delshaya i wojowników Indian Tonto. Zostali oni otoczeni i gdy świszczące kule zagroziły kobietom i dzieciom, nie mieli innego wyjścia, jak tylko podnieć białą flagę.
Czarnobrody dowódca, major George M. Randall, poprowadził Indian Tonto do Fort Apache w Rezerwacie White Mountain. W tym czasie Szary Wilk wolał mianować agentami w rezerwacie swych dowódców, a nie osoby cywilne. Zmuszali oni Indian Apache do noszenia metalowych znaczków, takich, jakie zawieszało się psom, na których były numery tak, że nikt nie mógł wymykać się z rezerwatu do Tonto Basin nawet na kilka dni. Delshay i inni bardzo tęsknili za swymi lesistymi górami, których wierzchołki pokryte były śniegiem. W rezerwacie niczego nie było pod dostatkiem - ani jedzenia, ani narzędzi do pracy, a ponadto nie umieli nawet współżyć na jednym terenie z Indianami Coyotero, którzy traktowali ich jak intruzów. Lecz najbardziej unieszczęśliwił ich brak swobody poruszania się po całym kraju.
W lipcu 1873 roku Delshay zdecydował, że nie może już dłużej znieś zamknięcia w rezerwacie White Mountain, i pewnej nocy zorganizował ucieczkę. Aby zapobiec pogoni ze strony Niebieskich Kurtek, poprowadził swych ludzi do rezerwatu nad Rio Verde. Agentem był tu cywil, który obiecał Delshay'owi, że Indianie Tonto mogą osiedlić się w rezerwacie, jeżeli nie będą sprawiać mu kłopotów. Jeśli ponownie uciekną, będą ścigani i zabijani. I tak Delshay wraz ze swymi ludźmi przystąpił do budowy wioski nad rzeką w pobliżu Camp Verde.
Tego lata w agencji w San Carlos wybuchło powstanie, podczas którego został zabity dowódca wojskowy, porucznik Jacob Almy. Wodzom Indian Apache udało się umknąć. Niektórzy z nich przybyli nad Rio Verde i rozbili w pobliżu wioski Delshaya. Gdy Szary wilk dowiedział się o tym, oskarżył Delshaya o udzielenie pomocy uciekinierom i wysłał rozkaz do Camp Verde, by aresztować wodza Indian Tonto. Uprzedzony o tym Delshay zdecydował się na ponowną ucieczkę. nie chciał stracić tej resztki wolności, jaka mu pozostała, i być zakutym w żelaza oraz zamkniętym w szesnastostopowej jamie, którą żołnierze wydrążyli w ścianie kanionu dla jeńców indiańskich. Z kilkoma wiernymi sobie wojownikami umknął więc do Tonto Basin.
Wiedział jednak, że wkrótce zacznie się polowanie na niego i że Szary wilk nie spocznie, dopóki go nie dosięgnie. Przez całe miesiące Delshay ze swymi ludźmi uchodził pogoni. W końcu generał Crook zdecydował, że nie może w nieskończoność pozwalać oddziałom wojska na przeszukiwanie Tonto Basin i że tylko Indianin Apache może odszukać Delshaya. Dlatego też wyznaczył wysoką nagrodę za jego głowę. W lipcu 1874 roku dwóch przekupnych Indian Apache zgłosiło się osobno do głównej kwatery Crooka. Każdy przyniósł głowę, uznaną za głowę Delshaya.
- Zadowolony z tego, że obaj wierzą w to, co mówią - powiedział Crook - oraz że przynieśli dodatkową głowę, obu dałem nagrodę.
Obie głowy, wraz z innymi głowami zabitych Indian Apache, umieszczone zostały na placu defilad w Rio Verde i San Carlos.
Do wiosny 1875 roku większość grup Indian Apache znalazła się albo w zamkniętych rezerwatach, albo w Meksyku.
W 1876 roku zaczęła się wojna Geronima, trwająca do roku 1886.
W roku 1933 bliżej nieznana grupa Indian Apache rozbiła oddział meksykańskich żołnierzy, wypadając z górskich kryjówek Sierra Madre. 16 sierpnia 1934 roku umarł Chato. W połowie XX wieku żyło w Fort Sill około 300 potomków Geronima, a 12000 Indian Apache wegetowało w rezerwatach San Carlos, Camp Verde, White River, Anadarko, Kiowa, i innych, jako rolnicy i hodowcy. W 1970 roku ogólną liczbę Indian Apache szacowano na 22993 osoby.
11 lutego 1978 roku znad brzegów Pacyfiku w Południowej Karolinie wyruszył marsz protestacyjny Indian Navaho, Sioux i Apache.
23 marca 1979 roku, w Window Rock, przywódca Indian Apache, Wendell Chino, domagał się zwrócenia uwagi prezydenta Cartera na nędzę Indian amerykańskich.
W roku 1980 ich liczebność szacowano na 35861 osób a w roku 1990 na 53330.
Apache del Perillo - Grupa Indian Apache.
Apache Mansos - Grupa Indian Apache z Arizony.
Apache Mohave Javapai
Apachicola - lub Apalachee; Indianie zamieszkujący początkowo pogranicze dzisiejszych stanów Floryda i Georgia. W latach 1702-1708 byli systematycznie wyniszczani. Na początku XIX wieku zmieszali się z innymi Indianami, przyczyniając się do utworzenia narodu Indian Seminole.
Apairande - Indianie zamieszkujący tereny między Amazonką a Gujaną Francuską i Holenderską. W drugiej połowie XIX wieku przebywał wśród nich Julis Nicolas Crevaux. Bardziej dokładne ich opisy pochodzą z 1936 roku, a dokonane one zostały przez grupę niemieckich badaczy.
Apalai - Indianie brazylijscy.
Apalaquiri - Mało znane plemię brazylijskie. Utrzymywali się głównie z kopieniactwa i rybołówstwa. Ryby łowili przy pomocy trucizny i łuku. Mieszkali w chatach klanowych.
Apaneca - Indianie meksykańscy.
Apanecra -Indianie brazylijscy.
Apanto Apoto
Apaopa - Jedna z nazw nadanych Indianom Nez Perce.
Apapocuva - Indianie zamieszkujący brazylijską Paranę. Należą do rodziny językowej tupi-guarani.
Aparai Apurui
Aparono - Indianie boliwijscy.
Apatsiltlizhihi - "Czarni (tlizhi) Indianie Apache"; odłam Indian Jicarilla Apache żyjący niegdyś w okręgu Mova w Nowym Meksyku.
apatyt - Jest szeroko rozpowszechniony w skorupie ziemskiej, składa się głównie z wapnia i fosforu. Wchodzi w skład kości i zębów. Może być biały, szary, zielonkawy lub niebieskawy. Występuje w większości skał wulkanicznych, np. w granitach, ale w małych ilościach. Czasem spotykany jest w skałach metamorficznych. Skała osadowa, zwana fosforytową, jest prawie czystym apatytem i wydobywa się ją dla rolnictwa, do produkcji nawozów sztucznych. Apatyty są zwykle zbite, włókniste lub tworzą nieregularne formy nerkowe o barwach w szerokiej gamie odcieni. Ładnie wykształcone kryształy wykorzystuje się jako kamienie ozdobne.
Smithsonian Instytution z Waszyngtonu posiada w swoich zbiorach okaz rzadkiego, fioletowego apatytu o wadze 500 karatów.
Dobrej jakości apatyty znaleźć można w Ontario i Quebeku w Kanadzie oraz w Durango w Meksyku. Natrafić na niego można też i w USA (Floryda, Tennessee), gdzie eksploatowany jest na skalę przemysłową. W Polsce jego złoża występują na obrzeżach Gór Świętokrzyskich.
Apiaca - Indianie brazylijscy, zwani także jako Tapii-tin, czyli Biali Obcokrajowcy. Zaliczani do rodziny językowej tupi-guarani. Zamieszkiwali w Mato Grosso, nad rzeką Arinos. Mieli kulturę o charakterze monogamicznym. Wykazują duże pokrewieństwo z Murzynami.
Apichiqui - Indianie ekwadorscy.
Apigapigtanga - Indianie brazylijscy.
Apinaye - Indianie brazylijscy znad rzeki Rio Yamunda. Zaliczani do rodziny językowej ge. Mają kulturę o charakterze matrylinealnym i matrylokalnym.
Apingui Apiaca
Apiru Yaperu
Apitere Abya
apofyllit - Ten wspaniały, lecz jednocześnie kruchy minerał bardzo rzadko znajduje zastosowanie w zdobnictwie. Tworzy kryształy o pokroju słupkowym, tabliczkowym lub igiełkowym i występuje najczęściej w postaci blaszkowatych skupień o doskonałej łupliwości. Spotykany jest stosunkowo często w pustkach zasadowych skał wylewnych. Zabarwia się na biało, zielonkawo lub różowo. Jest on głównie przedmiotem zainteresowania kolekcjonerów.
Można znaleźć go w kopalniach miedzi rozmieszczonych na wybrzeżach Jeziora Górnego, (Michigan) i w Bergen County (New Jersey), USA, Występuje też w Meksyku oraz w Brazylii, skąd pochodzą szczególnie duże kryształy.
Apolista Lapacho
Aponegicran Apanhecra
Apopocuva Apapocuva
aporokaktus - (Aporocactus flagelliformis); rośnie w górskich rejonach Meksyku, sięgając swym występowaniem do wysokości 2700 metrów. Zwiesza się z drzew lub skał długimi pędami sięgającymi do 1 metra długości. Ciernie ma krótkie, ale gęste. Opisano 5 gatunków tego rodzaju.
Apoto - Indianie brazylijscy.
appaloosa - popularna i bardzo ceniona na Zachodzie rasa koni, początkowo hodowana przez Indian Nez Perce z dzikich mustangów. Nazwa pochodzi od nazwy rzeki Palouse płynącej w stanie Idaho i Washington. Konie tej razy występują niemal we wszystkich maściach, zawsze z charakterystycznymi cętkami. Są wysokości około 160 cm.
W 1938 roku kilka sztuk appaloosa trafiło w ręce zachodnich farmerów, którzy zrzeszyli się w celu odnowienia rasy. Osiągnęli w tym dobre wyniki.
W 1967 roku zarejestrowano 80000 sztuk konie appaloosa. Pod koniec XX wieku liczbę tych koni szacowano na 258000 sztuk.
Appomattoc - Plemię Konfederacji Powhatan. Indianie ci niegdyś żyli w dolnym biegu rzeki Appomattox w Wirginii. W 1608 roku mieli sześćdziesięciu wojowników Ich stolica, nosząca tę samą nazwę, na której miejscu stoi teraz Bermuda Hundred w okręgu Prince George, została spalona przez Anglików w 1611 roku. Pod koniec 1671 roku odgrywali jeszcze pewną rolę, lecz wyginęli w roku 1722.
Nazwą Appomatttox oznaczano również niekiedy Indian Matchotic - połączone niedobitki tej samej konfederacji.
Apsaroka - Ich nazwa, Apsaroka lub Absaroka, tłumaczona jest jako "Dzieci Wielko-Dziobego Ptaka", co wcześni biali handlarze określali jako Ludzie Wrony. Zamieszkiwali Montanę i Wyoming, żyjąc od ujścia rzeki Yellowstone do Gór Czarnych, od szczytu gór Wind River poprzez północno-zachodnią część parku Yellowstone aż do Heleny w Montanie, stamtąd aż do połączenia rzeki Musselback z Missouri. Zaliczani do rodziny językowej sju.
Mężczyźni nosili legginsy sięgające bioder, przepaskę biodrową, mokasyny, wszystko to było wykonane z ze skór łosia, jelenia, antylopy lub bizona. Na co dzień nie noszono koszuli. Kobiety nosiły suknie z jeleniej skóry, które sięgały im połowy łydek; suknie miały rękawy sięgające łokci i były one otwarte pod pachami, a zszyte u nasady; lepsze suknie miały naszyte na przedzie kły łosia. Obcisłe legginsy, zakładane były na łydki jak podkolanówki, a mokasyny ozdobione były kolcami.
Indianie Apsaroka mieszkali w tipi - przenośnej budowli, która składała się z szkieletu wykonanego z jodłowych pali i pokrycia wykonanego ze skór bizonich. Z tyłu, dokładnie za centralnym paleniskiem znajdowało się honorowe miejsce, które zajmowała głowa rodziny lub gość, któremu chciano w ten sposób okazać szacunek.
Życie Indian Apsaroka nie było w wielkiej mierze poświęcone religijnym ceremoniom, a jeśli się takowe obserwowało to brakowało im rytualności, w porównaniu do podobnych obrzędów u sąsiadujących plemion Równin. Głównymi ceremoniami były: Taniec Słońca - ale nie doroczny, Sadzenia Tytoniu - odbywający się każdej wiosny, oraz Taniec Niedźwiedziej Pieśni - obrzęd wypełniania przyrzeczeń.
Indianie Apsaroka, znani w polskojęzycznej literaturze jako Krukowie lub Wrony, przewyższali inne plemiona regionu Rocky Mountian we wzroście i sile, nikt nie był w stanie ich przewyższyć w odwadze i religijnemu oddaniu nadprzyrodzonych sił, które dawały im siłę w walce z nieprzyjaciółmi. Prawa plemienne, surowo przestrzegane zapobiegało małżeństwu osób, które były w najmniejszym stopniu ze sobą spokrewnione, a trudy życia jako łowców eliminowało słabe potomstwo. Ciężar życia uczynił kobiety tak silne jak byli silni mężczyźni; ich kobiety, które były w stanie nieść ćwierć bizona bez najmniejszego wysiłku, jechać na koniu cały dzień i noc wraz z grupą pościgową lub przejść pieszo w ciągu czterech dni i nocy 250 mil poprzez nieznaną górską dzicz, równiny i strumienie, taka kobieta nie była w stanie urodzić słabego potomka.
Przez Indian Dakota nazywani byli Kangitoka.
Byli i są najdumniejszymi z Indian, i pomimo że nieliczni, bardzo rzadko zawierali sojusze z innymi plemionami w celach obronnych. Prawdopodobnie przez 200 lat byli wrogami wobec każdego plemienia, które zbliżyło się na odległość strzału i przez większą część tamtego okresy rzeczywiście byli otoczeni przez wrogie bandy ogólnie nienawidzące tego górskiego plemienia, które siebie porównywało do wilczej watahy.
Wszyscy obserwatorzy, którzy pisali o Indianach Apsaroka twierdzili, że byli oni niezmiernie niedbali moralnie, jednak jeżeli wiele z tych opinii było przesadzonych to wiadomo, że byli ludźmi niespotykanie wrażliwymi.
Rękodzielnictwo Indian Apsaroka oczywiście najpełniej wyrażało się w ozdabianiu ubrań i rzeczach upiększających. Byli dumnymi ludźmi, bogatymi w rzeczy drogie dla dzikich ludów wyżyn, kobiety nie żałowały swych myśli oraz pracy w ozdabianiu ubrań, aby upiększyć siebie w oczach swoich mężczyzn, a także spędzały wiele czasu na ozdabianiu ubioru swoich mężów, pragnąc by żaden nie był ubrany gorzej.
Powszechny zakaz zwracania się lub patrzenia prosto w oczy teściowej był szeroko rozpowszechniony przez Indian Apsaroka, jednak w przypadku teścia zakaz mógł być odroczony przez obopólną zgodę, którą poprzedzało przedstawienie mu liberalnego nadania.
Pocenie jest ścisłą częścią nabożnych ceremonii Indian Apsaroka, praktykowane nie po to by się fizycznie oczyścić, lecz które uczyni ich ciała mile widziane przez duchy.
Indianie Apsaroka składali się z dwóch grup - dominującą byli Wiele Namiotów zwani także Górskimi Wronami. Binesupede bardziej znani jako Rzeczne Wrony, chociaż część tego plemienia nie była tak ściśle związana z główną grupą, byli uznawani przez silnych Wiele Namiotów za ludzi gorszego gatunku. Oni sami (Wiele Namiotów) byli porównywani przez jednego ze swych starszych mężczyzn do stada górskich wilków - wszyscy zgrupowani w silnym stadzie, czuwający z każdej strony, tak że nikt nie był w stanie zwycięsko ich zaatakować, podczas gdy oni mogli ruszyć na nieczujnego wroga w każdym momencie.
Pod koniec XVII wieku przekazali wiele swych cech kulturowych i religijnych Indianom Kiowa. W 1780 roku liczyli około 4000 osób. Pod koniec XVII wieku przyjęli obrzęd fajki pokoju. Jeden z bardziej znanych wodzów tego plemienia nosił imię Długie Włosy. Na początku XIX wieku oddzielili się od nich Indianie Hidatsa, z którymi do tej pory żyli razem. Przebywał też w tym okresie wśród nich George Catlin. Walczyli po stronie Białych w bitwie pod Little Big Horn. W 1868 roku na terenie Indian Cheyenne utworzono w stanie Montana rezerwat dla Indian Crow. Gdy się okazało, że teren ten jest przeludniony, przeniesiono Indian Cheyenne do Oklahomy. W 1937 roku liczyli 2173 osoby a w 1970 - 3779. Obecnie żyją w rezerwacie leżącym w południowo-zachodniej części stanu Montana. Od 1967 roku mają własną flagę.
W 1979 roku znane było nazwisko wykształconego Indianina Apsaroka - Dewitta Dillona.
Apurui - Indianie brazylijscy znad rzeki Jari. W latach 30-tych XX wieku dotarła do nich ekspedycja Candido Mariano de Silva Rondona.
Aquash, Anny Mae - Z powodu całkowitej niemożności porozumienia się z Arlo Looking Cloudem, oskarżonym o zabicie działaczki AIM Anny Mae Aquash w 1975 roku, obrońca z urzędu Tim Rensch poprosił o zwolnienie go z tej funkcji. Z kolei rodzina Looking Clouda zarzuciła adwokatowi, że w ogóle nie kontaktował się z nią i o postępie śledztwa dowiadywała się z prasy.
Vernon Bellecourt, szef biura AIM w Minneapolis, powiedział, że rodzina zwróciła się do AIM z prośbą o obronę Arlo i że kilku adwokatów wyraziło zainteresowanie sprawą. W styczniu tego roku Bellecourt stanowczo zaprzeczył, jakoby on sam i inni liderzy AIM mieli cokolwiek wspólnego ze śmiercią Anny, pomimo publicznych oświadczeń Russella Meansa, innego legendarnego przywódcy AIM i rywala braci Clyde'a i Vernona Bellecourtów.
Aquilpo - Kultura peruwiańska, rozwijająca się w rejonie Callejon de Huaylas, w okresie od 1000 do 14000 r. n.e.
Ara (1) - Indianie panamscy.
ara (2) - Przedstawiciel największych i wspaniale ubarwionych papug, występujących w tropikalnych, wilgotnych lasach i gajach palmowych Ameryki Południowej i Środkowej. U najbardziej okazałych długość ciała może dochodzić do 1 m. Ary mają potężne, wysokie dzioby i bardzo długie ogony. Pokarmem ich są orzechy, nasiona i owoce. Nazwa wywodzi się z języka Indian Guarani.
Arabela - Indianie z Peru (departament Loreto), zamieszkujący okolice rzek Tigre i Corrientes, będących dopływami rzeki Maranon.
Araboiara - Indianie brazylijscy.
Aracaju - Indianie brazylijscy.
Aracaret - Indianie z Gujany Francuskiej.
Aracay - Indianie wenezuelscy.
Arachane Arechane
Araconor - Indianie z Ekwadoru u Peru.
Aracuaju - Indianie brazylijscy.
Aracui Itucal
aragonit - Aragonit i kalcyt są dwoma minerałami o tym samym składzie węglanu wapnia. Rozróżnia te dwa minerały jedynie ich skala twardości. Kryształy aragonitu występują zazwyczaj w skupieniach igiełkowych lub włóknistych. Przybiera barwę białą, szarą z czerwonawymi lub czarnymi odcieniami.
Znajdowany bywa m.in. w Nowym Meksyku i Dakocie Południowej (USA).
Odmiana aragonitu zasobna w ołów, znana jako tarnowskit (aragonit ołowiany), występuje m.in. w Polsce na Górnym Śląsku w okolicy Tarnowskich Gór.
Araguaju Uruaguassu
araguaney - (Tabenia chrysanta); narodowe drzewo Wenezueli. Kwitnie podobno nie dłużej niż trzy dni. Podczas pory deszczowej wypuszcza liście, które następnie wraz z nadejściem suszy giną, drzewo tkwi wtedy pozornie martwe, świecąc z daleka gładkim, dość wysokim pniem i rozłożystymi gałęziami. Pewnego dnia araguaney okrywa się nagle żółtozłotymi kwiatami tworzącymi charakterystyczny całun dokładnie pokrywający drzewo. Każda gałązka ma po kilka pęczków kwiatów złożonych z kilku lub kilkunastu wydłużonych kielichów, drzewo nie ma wtedy ani odrobiny zieleni i całe pyszni się wyłącznie złotem.
ara hiacyntowa - (Anodorhynchus hyacinthinus); papuga odżywiająca się orzechami, owocami i nasionami. Żyje parami. Zamieszkuje podmokłe lasy i gaje palmowe. Występuje w Amazonii. Całe ubarwienie ma kobaltowoniebieskie z wyjątkiem nasady żuchwy i obrączki wokół oczu, które są żółte.
Arahuna Araona
Araibaya - Indianie boliwijscy.
Araicu Uaraicu
aralia - (Aralia species); zwana też dzięgławą. Roślina z rodziny araliowatych o liściach zwykle pierzastych i kwiatach zebranych w baldachogrona, występująca w około 40 gatunkach w formie drzew, krzewów lub roślin zielnych rosnących w Azji, Ameryce Północnej i Australii.
Loskiel zanotował, że Indianie używali wywaru z kory i korzeni aralii (A. spinoza) jako środka oczyszczającego krew, ale nie wiadomo dokładnie czy chodzi mu o Indian Onondaga czy też Delaware.
Cutler nazywa aralię korzeniem aromatycznym, pożywnym i pożytecznym w zasłabnięciach. "Mówi się - zanotował,- że Indianie brali wyciąg z tego na swoje dłuższe wypady wojenne i myśliwskie".
Indianie Iroquois (zgodnie z zapiskami Fentona), używali A. villosa w chorobach związanych z oddychaniem.
W zasadzie to Indianie nie mieszali aralii z innymi ziołami. Kobiety Indian Montagnai i Penobscot rozbijały korzeń i związane rzemieniem łyka przechowywały w swych domach. Indianie Montagnai kisili jagody w wodzie w celu otrzymania wina stosowanego jako Środek wzmacniający. Indianie Penobscot suszyli korzenie, kruszyli je na proszek i moczyli razem z korzeniem tataraku na płyn do leczenia chorych oczu. Indianie Kwakiutl mieszali kawałki korzenia z olejem w celu uzyskania leku podawanego kaszlącym i plującym krwią. Houmańscy informatorzy Speck'a twierdzili, że było siedem rodzajów aralii używanych przez "cztery sezony". Korzenie gotowano w celu otrzymania herbatki podawanej "czującym wysokie ciśnienie krwi" i jako "oczyszczacz krwi". Indianie Catawba gotowali korzeń na herbatkę, którą słodzono cukrem i pito jako środek wzmacniający i napój zdrowotny. Indianie Creek używali korzenia na trudności w oddawaniu moczu, połączone z wydalaniem krwi oraz na bóle w dolnej części brzucha i w plecach. Używano to też na zapalenie opłucnej a Indianie Meskwaki tłukli korzeń w celu robienia gorących okładów na miejsca zapalne i boleśnie chore.
A. racemosa w języku angielskim nosi nazwę spikenard. Indianie Cherokee robili herbatkę z korzenia tej rośliny na bóle w plecach. Peter Smith, "indiański doktor", używał dzięgławy na maść a soku z korzenia do leczenia bólu ucha, twierdząc, że "pomaga to leczyć głuchotę ucha i jest prawdziwym lekiem indiańskim". Indianie Chippewa odmianę tą nazywali o'kadak' lub aya'bidjidji'bikugi'sin (jest to określenie oznaczające przylepianie, lepienie się) i wykorzystywali do leczenia kaszlu oraz dla innych celów użytkowych.
A. nudicaulis L. w języku angielskim nosi nazwę wild sarsaparilla a Indianie Chippewa nazywali ją wabos'udji'bik ("króliczy korzeń") i używali jako "leku na krew" a także aplikowali to na rany oraz wykorzystywali do pewnych celów o znaczeniu magicznym.
Hunter zanotował, że dzięgława była ceniona przez Indian Shawnee za wypędzanie wiatrów w z żołądka, zatrzymanie kaszlu i usunięcie astmy i bólów w klatce piersiowej. Indianie Micmac robili z aralii maść stosowaną na zacięcia i zranienia. Indianie Ojibwa używali korzeni wraz z dzikim imbrem na okłady złamań a Indianie Menominee używali korzenia przy zatruciu krwi, jako okłady na rany i do robienia herbatki podawanej w bólach żołądka. Indianie Potawatomi rozcierali (tłukli) korzeń na miazgę w celu robienia gorących okładów na miejsca ze stanem zapalnym. Matki Indian Meskwaki posypywały sproszkowaną dzięgławą swoje głowy w czasie porodu. Wśród tych samych Indian używano aralii także sezonowo wraz z innymi lekami.
Dzięgława fałszywa, (Smilacina racemosa), używana była przez Indian Mohegan, Ojibwa i leśnych Potawatomi.
Aramagoto - Indianie brazylijscy.
Aramamiseteri - Grupa Indian Yanoama. W czasie, gdy przebywała wśród Indian Yanoama porwana przez nich samych Helena Valero, wśród Indian Aramamiseteri żył mężczyzna o imieniu Szereko.
Aramicho - Indianie z Gujany Francuskiej.
Arana - Indianie brazylijscy.
Aranaua - Indianie brazylijscy.
Aranhi - Indianie brazylijscy.
Araona - Indianie boliwijscy, żyjący nad rzeką Madre de Dios. Zaliczani do rodziny językowej takana. W 1950 roku liczyli 300 osób. Są blisko związani z Indianami Kawina.
Araote Guarau
Arapaho - Lub Arrapahoe; Indianie z algonkińskiej grupy językowej, mieszkający wzdłuż rzeki Platte i Arkansas. Nazwa ich wywodzi się od określania Indian Pawnee - tirapihu (larapihu) - znaczącego "Ci kupcy" lub "Ci handlarze". Sami siebie nazywali Invnaina, czyli "Ludzie Naszego Rodzaju" z powodu ich ścisłego sprzymierzenia się z Indianami Cheyenne, z którymi to też są historycznie stowarzyszeni a którzy z kolei nazywali ich Hitaniwo'iv, czyli Ludzie Chmury.
Indianie Arapaho mają 13 opowieści o zdarzeniach we Wszechświecie i 55 o zwierzętach.
Opowiadali oni między innymi o tym, jak to kiedyś w pobliżu rzeki rozłożono obozowisko w kształcie koła. Wiały wtedy ostre wiatry, a ziemię pokrywał śnieg.
Wtedy to w pewnej rodzinie urodziło się dziecko. Rodzice bardzo kochali nowo narodzonego syna. Zgodnie ze zwyczajem, owinięto go starannie w suszone skrawki bizoniego mięsa, w resztki bizoniej skóry i inne kawałki zwierzęcych skór.
Dziecko rosło szybko, było pulchne, ale czasami bardzo hałasowało; zwłaszcza późnym wieczorem. Oczywiście - rodzice robili wszystko, żeby je uspokoić, ale chłopczyk krzyczał na całe gardło i zasypiał dopiero wtedy, gdy był już całkowicie wyczerpany płaczem.
Wczesnym rankiem, gdy rodzice się obudzili, zobaczyli, że dziecko zwisa do połowy z kołyski, ale nadal smacznie śpi.
- No, no! Dziwię się, że nasze dziecko jest takie żywe. Widzisz? Próbowało się wydostać - powiedziała żona z uśmiechem i zaczęła je rozwijać.
Dziecko w ciągu dnia było łagodne i przeważnie spało. Kiedy nadeszła noc, matka owinęła je w powijaki, jak zawsze to robiła, i ułożyła do snu. Na koniec i rodzice poszli spać, kładąc się po obu stronach chłopczyka.
W nocy dziecko w jakiś sposób wydostało się z kołyski i wyszło na dwór. Powróciło o świcie, nikogo nie budząc. Gdy rankiem obudzili się rodzice, zobaczyli, że chłopczyk znowu zwisa do połowy z kołyski nadal smacznie śpiąc.
- Ach! Moje kochane dziecko jest takie żywe i tak dobrze rośnie. Spójrz no tylko na jego szeroką pierś i na ramiona - powiedziała żona rozpalając ognisko.
- Tak. Jest już dość duży - stwierdził mąż.
Dziecko nadal spało. Obudziło się późnym popołudniem i zaczęło płakać, mocno zaciskając wargi. Kiedy matka odwinęła je, cały czas machało rączkami i nóżkami, patrząc poważnie w przestrzeń przez otwór w tipi. Wieczorem matka znowu starannie owinęła dziecko i położyła je spać. Rodzice jeszcze jakiś czas rozmawiali ze sobą, opowiadając sobie różne historie a potem sami położyli się spać.
Kiedy zasnęli, dziecko wydostało się i wyszło na dwór, a rano znowu rodzice znaleźli je przewieszone do połowy przez kołyskę i pogrążone we śnie. Zanim skończyli jeść śniadanie, usłyszeli w obozie wielki płacz. Okazało się, że rankiem umarł jeszcze jeden wódz.
Od czasu urodzenia się dziecka, zaistniało już wiele nocnych zgonów osób zajmujących wyższe pozycje. Dziwiło to wszystkich i zaczęto już się modlić, aby w końcu zaprzestano opłakiwania zmarłych.
W ciągu dnia dziecko było niezwykle wesołe, lecz przeważnie miało zamknięte usta. Rodzice zaczęli coś tym podejrzewać, tym bardziej, że nadal zwykło ono sypiać długo, nawet wtedy, gdy już wszyscy krzątali się na dworze. Postanowili obserwować je w nocy, lecz jakoś przy tym zasypiali.
I znowu nadszedł wieczór, kiedy matka owinęła dziecko i ułożyła je do snu. Potem razem z mężem położyli się po obu stronach kołyski i postanowili obserwować dziecko. Długo czuwali, przyglądając się synowi, lecz o północy twardo zasnęli. Chłopiec, słysząc, że mocno oddychają, wygramolił się powoli z kołyski i wyszedł na dwór. Gdy rodzice obudzi się rano, dziecko mocno spała z uniesioną głową i zamkniętymi ustami.
Jedząc śniadanie matka od czasu do czasu zerkała na dziecko i zobaczyła, że chłopiec otwiera usta, a w zębach ma świeże kawałki ludzkiego mięsa.
- Mężu! Odwróć się i zauważ kawałki ludzkiego ciała w jego zębach. To on musi być tym, który zabija wodzów. To dziecko wygląda jak człowiek, ale ma w sobie coś dziwnego - powiedziała żona do męża.
Kiedy matka rozwinęła dziecko, zaczęło się ono przeciągać, przez cały czas poruszało rączkami i nóż-kami i co chwila zapadało w sen.
Rodzice postanowili wyspać się w dzień, aby móc zobaczyć w nocy co też porabia wtedy ich dziecko. Gdy nadszedł zmierzch, matka zawinęła mocno chłopca i ułożyła je do snu na środku posłania.
Kiedy wszyscy już posnęli i kiedy pogasły już wszystkie ogniska, rodzice udając, że są senni, położyli się po oby stronach dziecka. Późno w nocy chłopczyk, Straszliwe Dziąsła, obudził się, zaczął się szarpać i krzyczeć, ale rodzice nie reagowali. Chłopiec, przekonawszy się, że rodzice śpią, zrobił to, co zawsze; powoli wydostał się z kołyski. Zerkał jeszcze, czy rodzice oby na pewno śpią, wziął swoje ubranko ze skrawków bizoniej skóry i udał się w kierunku tipi wodza. Był to ostatni pozostały przy życiu wódz plemienia.
Gdy Straszliwe Dziąsła wyszedł z tipi, rodzice zaczęli patrzeć przez dziurki od zapinek tipi dokąd to on idzie.
- Tylko spójrz na niego. Jest jakiś dziwny. Musimy coś zrobić, żeby nie dopuścić do kolejnej śmierci - powiedziała żona ze smutkiem.
- Trzeba się go szybko pozbyć, zanim jeszcze kogoś zabije - odrzekł mąż.
Straszliwe Dziąsła zbliżył się dziarsko do tipi wodza i wszedł do środka. W obozie panowała głęboka ci-sza i nawet psy spały.
Rodzice nadal podglądali chłopca i zobaczyli, jak wychodzi z tipi, niosąc na rękach wodza i kierując się ku rzece.
- Hej! Zobacz! Niesie tak dużego mężczyznę! - Powiedziała żona.
- Tak! Jest naprawdę niesamowity. Patrz uważnie i zobacz co zrobi z tym człowiekiem. - Przykazał mąż.
Straszliwe Dziąsła zjadł wodza i pozostawił tylko kości. Ale nie wiadomym było, w jaki sposób zabija on ludzi. Rodzice zobaczyli tylko, jak wspiął się na pień drzewa bawełnianego o ściętym wierzchołku i jak wrzucił do środka pnia szczątki wodza. Pień ten wydrążony był na całej swojej długości. Straszliwe Dziąsła powrócił do swego tipi. Idąc powoli w stronę posłania, oddychał lekko, by nie zbudzić rodziców, ale oni i tak nie spali.
Gdy zobaczyli co syn zrobił z wodzem, wystraszyli się, że i im może wyrządzić jakąś krzywdę i usnąć już nie mogli. Wstali wraz ze wschodem Słońca, a kobieta rozpaliła ognisko.
- Póki jeszcze śpi, ugotuj dużo mięsa, sprzątnij tipi i rozłóż kilka mat do siedzenia - powiedział mąż do żony.
Żona bardzo się spieszyła i posiłek już wkrótce był gotowy. Straszliwe Dziąsła spał jeszcze, mocno owinięty w powijaki, kiedy do tipi weszli zaproszeni mężczyźni. Zasiedli w dość ponurym nastroju, ponieważ życie stracił kolejny wódz. Zaproszenie zaś potraktowali jako rzecz niezwykłą, ponieważ w obozie panowała żałoba.
- Wojownicy! - Zaczął mówić gospodarz. - Zwołałem was tu dzisiaj, żebyście obmyślili najlepszy sposób pozbycia się tego okrutnego dziecka. To właśnie ono pozbawiło nas wodzów. Nie wiem w jaki sposób zabija. Widzieliśmy jednak w jego zębach kawałki ludzkiego mięsa. Miał zawsze zamknięte usta, ale wczoraj, podczas śniadania żona kazała mi spojrzeć na jego zęby i zobaczyłem, że niedawno musiało jeść ludzkie mięso. Potem spaliśmy z żoną cały dzień, a w nocy zerkaliśmy jak wydostawał się z kołyski i poszedł do tipi wodza. Dokonał tam straszliwego czynu i zaniósł go w stronę rzeki. Gdy doszedł do drzewa bawełnianego, wdrapał się na nie razem się szczątkami wodza i wrzucił je do wydrążonego pnia. Gdy to zobaczyliśmy, zaczęliśmy się bać. Teraz zaś, skoro macie obowiązek usuwania nieporządku i przemocy w naszym plemieniu, chciałbym, abyście zastanowili się nad tym, jak się pozbyć tego dziecka-kanibala.
Dowiedziawszy się o tym wszystkim, wojownicy bardzo się zdziwili i przez pewien czas milczeli. Na koniec postanowili, aby sprawą zajął się sam ojciec i znalazł najlepszy rodzaj kary. Skończywszy zaś jeść, powrócili do swych tipi. Mąż zaś kazał żonie przynieść tłuszczu ze zwierzęcych wnętrzności i rozwinąć z powijaków dziecko. Nie mówiąc za wiele, by dziecko o niczym się nie dowiedziało, natarł je starannie tłuszczem i z całych sił wyrzucił na dwór wołając jednocześnie psy, żeby na nie się rzuciły.
Straszliwe Dziąsła spadając na ziemie przemienił się w młodzieńca odzianego w resztki stroju z bizoniej skóry i zaczął tańczyć wkoło, śpiewając:
- Kościotrup! Kościotrup!
Kiedy członkowie rodzin zmarłych wodzów dowiedzieli się o postępkach Straszliwych Dziąseł i o tym, co uczynił ze szczątkami, udali się pod drzewo bawełniane i ścieli je. Na dnie wydrążonego pnia znaleźli szkielety wodzów. Przekonawszy się, że Straszliwe Dziąsła nie jest zwykłym człowiekiem, a także z powodu żałoby, ludzie zwinęli obóz i opuścili okolicę.
Gdy już nikogo nie było, na miejsce obozowiska przybyła pewna stara kobieta, Biała Sowa.
- Ach! Jak się cieszę, że cię widzę - powiedziała do Straszliwych Dziąseł. - Czy widziałeś, że nadchodzę?
- Tak. - Odpowiedział. - Świetnie się bawię na tym miejscu po obozowisku.
- Zobaczmy kto z nas ma większą moc. - Powiedziała kobieta. - Weźmy prostą łodygę trawy i podpalmy ją od spodu. Jeśli źdźbło upadnie na twoją stronę, będziesz musiał się postarać o dobre jedzenie.
- Zgoda! Chętnie bawię się w różne gry! - Odpowiedział Straszliwe Dziąsła.
Biała Sowa roznieciła więc ogień, ustawiła łodygę trawy i odpaliła ją od spodu. Źdźbło spłonęło i upadło w stronę Straszliwych Dziąseł, który też zaraz wstał, poszedł do opuszczonego obozowiska i przyniósł dobre, suszone mięso z tłuszczem. Dał to Białej Sowie, która mięso zjadła. Zaraz też umieściła inną łodygę koło ogniska i podpaliła ją. Źdźbło spadło w jej stronę. Wstała więc, poszła na teren opuszczonego obozowiska, i przyniosła suszoną polędwicę z grubą warstwą tłuszczu. Dało to Straszliwym Dziąsłom, która zaraz to zjadł. Kobieta znowu ustawiła łodygę przy ognisku i podpaliła ją od spodu. Źdźbło upadło w stronę młodzieńca, który podniósł się, poszedł na opuszczone obozowiska i przyniósł pyszny pemmikan zmieszany z jagodami. Dał go Białej Sowie, która zaraz go zjadła.
- Jesteś dobrym wnukiem - powiedziała.
Jednocześnie zerwała następna łodygę, ustawiła ja i odpaliła od spodu. Upadła w jej stronę.
- No cóż. Nic na to nie poradzę. Trawa spłonęła i przewróciła się w moją stronę. Muszę więc iść po pożywienie.
Udała się na opuszczone obozowiska i wkrótce przyniosła pemmikan z jagodami i podała go Straszliwym Dziąsłom, który zjadł to z wielkim apetytem.
- Teraz, drogi wnuku, zada ci jeszcze kilka pytań. Jeśli zdołasz na nie odpowiedzieć, będę cię uważała za potężnego człowieka obdarzonego mądrością. Po pierwsze więc: co jest artykułem pierwszej potrzeby?
- No, jest tylko jedna rzecz, którą uważam za niezbędną w każdej okoliczności. Są to mokasyny - odrzekł Straszliwe Dziąsła.
- Bardzo dobrze, drogi wnuku.
Straszliwe Dziąsła niecierpliwie czekał na kolejne pytanie, więc kobieta zapytała spiesznie:
- Powiedz, drogi wnuku, co to jest, co nigdy nie męczy się przyzywaniem ludzi?
- Niech no pomyślę. Aha! Do zasłony drzwi tipi, które powiewają przywołując ludzi - powiedział mło-dzieniec i odchrząknął.
- Dobrze! A czy możesz mi powiedzieć, co nigdy się nie męczy w wyprostowanej pozycji i przy każdej okazji nadstawia uszu?
- Nie przychodzi mi tu staruszko nic innego na myśl jak tylko śledzie to tipi. Nigdy je nie nuży nadsłu-chiwanie i zawsze oczekują, że usłyszą coś więcej.
- Dobrze, drogi wnuku! A co to jest, co ma dwie ścieżki?
- Ha, ha! Nos! Nie ma innej rzeczy z dwoma dziurkami!
- A co szybko wędruje? - Zapytała wolno Biała Sowa.
- Myśl wędruje szybko i na wielką odległość - odpowiedział Straszliwa Dziąsła.
- A jakie zwierzę jest nieszkodliwe dla innych?
- Ha! Najmniej szkodliwym stworzeniem jest królik, jego sierść kojarzy się z czystością i jest on uczynny - odpowiedział głośniej Straszliwe dziąsła.
- Która ręka jest użyteczniejsza?
- Niech no się zastanowię... Ach! Oczywiście! Lewa; bo jest nieszkodliwa, czysta i święta - odpowiedział Straszliwe Dziąsła.
- Dobrze wnuku. Z łatwością odpowiedziałeś na moje pytania, więc ten dzień jest dla ciebie dniem peł-nym chluby. Teraz możesz uderzyć mnie w czubek głowy - powiedziała Biała sowa, pochylając się.
Straszliwe Dziąsła uderzył ją w głowę kamiennym młotem i rozbił czaszkę, aż rozprysnął się mózg, a był to śnieg, który stopniowo topniał. Oto dlaczego istnieje pora wzrastania.
Tak powiadali Indianie Arapaho. Jeśli jednak ktoś zapyta mnie, dlaczego istnieje pora wzrastania - od razu odpowiadam, że nie wiem...
W opowieściach Indian Arapaho występował też spryciarz-oszust o imieniu Nihansan. I on to właśnie wędrował sobie po prerii. Po drodze natrafił na Taniec Słońca. Podszedł bliżej słuchając bębna i okrzyków.
- Hej! Pozwólcie mi popatrzeć - powiedział.
Okrzyki dobiegały z wnętrza leżącej na prerii czaszki jelenia wapiti. Nihansan wsunął głowę przez dziurę w czaszce. Bawiące się w środku myszy wystraszyły się i uciekły a głowa Nihansana wyjść nie chciała. Idąc z nią, macał bezradnie rękoma wokół siebie.
- Jakiem jesteś drzewem? - Zapytał to, które namacał.
- Dereniem - padła odpowiedź.
Nihansan szedł dalej, i znowu na coś się natknął.
- Przyjacielu, powiedz, co z ciebie za drzewo?
- Drzewo na łuk.
- Ach tak!
Potem znowu zapytał:
- Przyjacielu! Co z ciebie za drzewo?
- Pawnee.
- A więc jestem coraz bliżej rzeki - powiedział. Przyjacielu! A z ciebie co za drzewo?
- Krzak modlitewny.
- Ach tak!
I szedł dalej wciąż wokół siebie macając.
- Przyjacielu! Co z ciebie za drzewo?
- Drzewo bawełniane - rzekło do niego drzewo.
- No to wreszcie zbliżam się do celu! - Powiedział do siebie Nihansan i poszedł dalej, znowu pytając:
- Przyjacielu! Co z ciebie za drzewo?
- Wierzba - usłyszał w odpowiedzi.
- A więc wreszcie dotarłem na miejsce!
Wszedł na piasek nad brzegiem rzeki i wpadł do wody. Popłynął z prądem. Nieco dalej kąpało się w rzece kilka kobiet. Zbliżywszy się do nich powiedział:
- Uderzcie mnie w środek głowy!
No i uderzyły go i rozłupały czaszkę.
- A to weźmiemy na skrobaczkę - powiedziały odłamując rogi z czaszki. - Nihansan zawsze nam coś przyniesie!
Indianie Arapaho opowiadali też, jak to kiedyś pewien człowiek wędrował sobie brzegiem rzeki w poszukiwaniu grubej zwierzyny. Wspiął się na wzgórze, aby coś wypatrzyć, ale zobaczył, że w lesie jest pełno dymu. Poszedł więc tam i znalazł samotnie stojące tipi.
- Ktoś się zbliża. Ktoś zatrzymuje się pod wejściem. Ktoś odchodzi od wejścia. Ktoś spaceruje dokoła tipi. Ktoś przystaje przed wejściem i czeka, aż go wpuszczą - usłyszał głos wydobywający się ze środka namiotu.
Wszedł więc do środka i zobaczył siedzącego samotnie małego człowieczka, który był niewidomy.
- No, no! Jesteś jedyną porządną osobą, która sama siebie przyprowadza do jedzenia - rzekł karzeł, poruszając się i patrząc w górę.
- No cóż; istotnie dostarczam ci swoją osobę. Jestem bardzo tłusty i wiem, że moje mięso będzie sma-kowało tobie i twojej rodzinie - rzekł mężczyzna.
- Dziękuję, właśnie tego mi było potrzeba! - Powiedział karzeł.
- Pewnie jesteś głodny i gotów zaraz się do mnie zabrać? - Spytał myśliwy.
- Och! Nie! Możesz poczekać, aż wrócą moi krewni - odrzekł karzeł.
- Dobrze. Będę czekał cierpliwie, ale wybacz mi, że muszę na chwilę cię opuścić - powiedział mężczyzna wychodząc z tipi.
Myśliwy uciął kij, zaostrzył go z jednego końca i wrócił do namiotu.
- Powiedz mi, mój wspólniku, co takiego uwiesiłeś na tyczkach swego tipi?- Zapytał mężczyzna.
- A! Młodzieńcze! To są serca moich krewniaków - odpowiedział niewidomy karzeł.
- No dobrze, wspólniku, a czy możesz powiedzieć mi do kogo należy to serce? - Spytał myśliwy wska-zując zaostrzonym kijem jedno z nich.
- To jest serce mojego ojca - odpowiedział karzeł.
W tym samych czasie mężczyzna przebił to serce kijem.
Krewni karła, wyruszając na poszukiwanie pożywienia, przed odejściem ugotowali karłowi głowę jakiegoś człowieka. Kiedy do tipi wszedł myśliwy, karzeł właśnie siedział nad miską w której znajdowała się głowa i trochę zupy. Jadł to ze smakiem. Ojciec jego padł martwy, kiedy gość przebił mu serce kijem, a cała rodzina była jeszcze daleko, rozglądając się za ludzkim mięsem. Wszyscy przyjęli jednak to jako bardzo ciężki cios.
Kiedy mężczyzna ugodził w serce ojca i w ten sposób pozbawił go życia, zapytał karła, do kogo należy następne serce. Karzeł wyznał, że do jego matki. Gdy tylko wymówił te słowa, mężczyzna przebił serce na wylot ostrym kijem, a osoba, do której należało, znajdująca się daleko od tipi, padła martwa. Mężczyzna pytał dalej karła, do kogo należą kolejne serca, i przeszywał je ostrym kijem, dopóki nie doszedł do ostatniego, wiszącego przy wejściu.
- Czyje to serce, wspólniku? - Spytał.
- Moje własne - odparł karzeł.
Mężczyzna przebił je na wylot, a karzeł osunął się nagle na ziemię i skonał.
W ten oto sposób zostali wytępieni ci mali ludzie, którzy idąc czynić zło, zostawiali serca w domu. Były to karły, mające okrutny wygląd, a mowa ich podobna była mowie dzieci.
Najstarsze legendy Indian Arapaho umiejscawiają plemię w okolicach źródeł Missisipi, koło jeziora Superior, skąd udali się na zachód, do okolic górnego biegu Missouri, gdzie to po raz pierwszy zetknęli się z Indianami Cheyenne. Mniej więcej w tym czasie, jak mówią legendy, "stracili oni kukurydzę", czyli przestali być rolnikami, a stali się łowcami bizonów.
Mężczyźni nosili biodrowe legginsy wykonane z jeleniej skóry, krótkie spodnie i czasami koszule, mokasyny oraz narzuconą na ramiona skórę. Kobiety nosiły mokasyny, legginsy do kolan, suknie. Dla ozdoby używano kolców jeżozwierza, farby oraz paciorków.
Mieszkali w tipi wykonanych z bizoniej skóry.
Indianie Arapaho Północni styczeń nazywali okresem Kiedy Śnieg Dmie Tak Jak Duchy W Wietrze; luty to Mróz Iskrzący Się W Słońcu; marzec - Bizony Porzucają Swe Cielęta; kwiecień - Lód Załamuje Się Na Rzece; maj - Kiedy Pony Zrzucają Swą Sierść; czerwiec - Kiedy Gorąca Pogoda Nastaje; lipiec - Kiedy Bizony Ryczą; lipiec późny - Kiedy Aronia Dojrzewa; sierpień - Gęsi Tracą Swe Pióra; wrzesień - Sucha Trawa; październik - Spadające Liście; listopad - Kiedy Rzeki Zaczynają Zamarzać; grudzień - Pękanie Drzew.
Indianom Arapaho nie obca była wiara w ducha opiekuńczego. Pojawiał się on im w ludzkiej postaci i przekazywał swemu podopiecznemu szereg instrukcji. Spełniwszy swą misję, zamieniał się w jakieś zwierzę, wskazując, że ono właśnie obdarzy swą nadnaturalną moc danego człowieka i będzie mu nadprzyrodzonym opiekunem. Od tej pory cały gatunek, do którego należało zwierzę ujrzane w wizji, stawał się dla danej osoby przedmiotem szczególnego szacunku.
Indianie Arapaho poszukiwali nadprzyrodzonych wizji poprzez post, ale w przeciwieństwie do innych plemion poszukiwanie wizji nie było podejmowane przed przekroczeniem dorosłego wieku. Poszczenie trwało od jednego do siedmiu dni. Po przebudzeniu się z transu zbierali wszystko, co było nakazane w wizji w celu uzyskania "lekarstwa" i to determinowało zawartość woreczka z lekarstwami. Wszyscy, poza zdobytymi przedmiotami, posiadali jedną wspólną rzecz, którą była płaska fajka używana podczas specjalnych okazji. Głównym obrzędem był także Taniec Słońca, który trwał siedem dni i był odprawiany w celu zapewnienia dostatku żywności.
Obiektem najwyższego szacunku jest Płaska Fajka, którą przechowuje rodzina z północnego plemienia. Zrobiona jest z drewnianego, prostego trzonu o długości około 2 stóp, wsuniętego do prostej, cylindrycznej kuli wykonanej z czarnego talku i inkrustowanej białymi kamieniami. Fajka owinięta była w dużą ilość skór, w których była ukryta i przechowywana była w tylnej części wigwamu ceremonialnie wykonanego, należącego do osoby, która się opiekowała fajką. Fajka umieszczona była na podwyższeniu wykonanym z czterech pali wbitych w ziemię. Wigwam opiekuna znajduje się pośrodku obozowego koła, naprzeciwko wejścia do obozu. Podobnie jak szaman lakockiej Cielęcej Fajki opiekun rozpoczyna pochód kolumny, ale w przeciwieństwie do Indian Lakota on sam, a nie dziewica, niesie to cenne zawiniątko. Święta fajka była odsłaniana tylko na specjalne okazje i jedynie dla kilku faworyzowanych osób, które mogły sobie pozwolić na ciężar towarzyszący ceremonii. Podczas tych nielicznych okazji, kiedy używano fajki, wybrańcy palili fajkę, modlili się o zdrowie, dobrobyt i jakąkolwiek specjalną łaskę, a opiekun opowiadał historię fajki.
Istniało wśród nich siedmiu starszych mężczyzn, którzy stanowili najwyższą kastę stowarzyszenia wiekowego. Kobiety posiadały taką samą liczbę swoich przedstawicielek. Ich obrządki są odprawiane w Wigwamie Potów mieszczącym się w środku obozu i mają taką samą pozycję w plemiennym duchowieństwie. One, lub niektóre z nich, przewodniczą jako instruktorki podczas każdego wystąpienia ceremonialnego w społeczeństwie i podczas Tańca Słońca ich pot na kąpiel jest wzorem oczyszczenia dla plemienia.
Wśród Indian Arapaho istniała organizacja nazywana Běni'něna - "Wojownicy", składająca się z ośmiu stopni, czy też szczebli, obejmując prawie wszystkich mężczyzn plemienia, którzy ukończyli około 17 lat.
Handlowali z Indianami Mandan i Arikara. Utrzymywali kontakty z osiedlami hiszpańskimi. Podobnie jak u innych plemion Indian Równin, i u nich istniało wiele związków o charakterze kultowym i militarnym. Prowadzili wojny z Indianami Shoshone, Ute i Pawnee.
Białych nazywali "Pająkami", co miało oznaczać "Mądry".
Po wejściu w posiadanie koni Indianie Arapaho stoczyli niejedną bitwę w okolicach, do których poprzednio pieszo w ogóle nie docierali.
W czerwcu 1805 roku do Santa Fe przybyło dwóch wodzów Indian Arapaho starać się o pokój, sojusz i handel z Nowym Meksykiem w imieniu swoim oraz w imieniu swych nowych sojuszników, Indian Skidi i Cheyenne. Spotkali się oni tam z większą niż dotychczas gościnnością oraz ofertą trwałego sojuszu i handlu na tych samych warunkach, jakie obowiązywały z innymi zaprzyjaźnionymi narodami. Wodzowie każdego plemienia mieli wkrótce pojawić się tam, aby potwierdzić traktat.
W 1835 roku duża ilość członków plemienia Arapaho i Cheyenne przeniosła się na południe, do wschodniego Kolorado, podczas gdy "Północne" grupy tych dwu plemion pozostały w Wyoming i w Montanie.
W 1851 roku wzięli udział w naradzie odbytej w Fort Laramie, zawierając pokój z Białymi.
W roku 1858 zetknął się z nimi Horace Greeley w miejscowości Longtown, dzisiejszym Denver.
W 1859 roku wzniesiono Denver. Mały Kruk, wódz Indian Arapaho, ubawiony poczynaniami Białych odwiedził Denver, nauczył się palić cygara i jeść mięso nożem i widelcem. Powiedział poszukiwaczom, że cieszy go fakt znajdowania przez nich złota, ale przypominał im, że ziemia ta należy do Indian, i wyraził nadzieje, że po wydobyciu takiej ilości żółtego metalu, jaka jest im potrzebna, opuszczą ten teren. Ale wciąż napływały tysiące nowych Białych.
W 1859 roku, po zerwaniu układu z roku 1851, będąc pod wodzą Małego Kruka, Indianie Arapaho podpisali następny traktat pokojowy w Fort Wise, przyznający im obszary w Sand Creek.
Pod koniec czerwca 1864 roku John Evans, gubernator Terytorium Kolorado, wydał okólnik skierowany do "przyjaznych Indian z Równin", informując ich o tym, że "w kilku przypadkach zaatakowali oni i zabili żołnierzy". Nie wspomniał tylko o żołnierzach atakujących Indian, choć w ten właśnie sposób zaczęły się wszystkie trzy ostatnie bitwy stoczone przez Indian Cheyenne. W okólniku tym pisał dalej:
"Za to właśnie Wielki Ojciec się gniew i z pewnością będzie ścigał owych Indian i ukarze ich, lecz nie chce przy tym skrzywdzić tych, którzy pozostają w przyjaznych stosunkach z Białymi; pragnie otoczyć ich opieką i zapewnić im ochronę. Dlatego też polecam wszystkim przyjaznym Indianom, by trzymali się z dala od tych, którzy prowadzą wojnę, a także by udali się do miejsc, w których nie będzie im groziło nie-bezpieczeństwo."
Evans rozkazał przyjaznym Indianom Cheyenne i Arapaho, by stawili się w swoim rezerwacie w Fort Lyon, gdzie agent Samuel G. Colley zaopatrzy ich w żywność, a następnie wskaże im bezpieczne miejsce.
"Celem tego postanowienia jest ochrona przyjaznych Indian przed przypadkową śmiercią. Wojna z wrogimi Indianami będzie kontynuowana aż do momentu, w którym zostaną oni skutecznie ujarzmieni."
Gdy tylko Wiliam Bent dowiedział się o dekrecie gubernatora Evansa, natychmiast postanowił przekonać Indian Cheyenne i Arapaho o celowości przybycia do Fort Lyon, a ponieważ była to właśnie pora letnich polowań, Indianie byli rozproszeni w zachodniej części Kansasu i wiele tygodni upłynęło, zanim zdołano ich wszystkich o tym powiadomić. Tymczasem wzrastała wciąć ilość potyczek z żołnierzami.
Wojownicy Indian Sioux, wzburzeni karnymi ekspedycjami generała Alfreda Sully'ego z 1863 i 1864 roku, przybywali gromadnie z północy, by napadać wzdłuż rzeki Platte na karawany wozów, stacje dyliżansów i osadników. Dużą część winy za te napady przypisywano Południowym Indianom Cheyenne i Indianom Arapaho. Na nich też zwróciło swą uwagę wojsko stacjonujące w Kolorado.
Był już koniec sierpnia 1864 roku i Evans wydał następne zarządzenie "upoważniając wszystkich obywateli Kolorado, pojedynczo lub w zorganizowanych grupach, do ścigania wrogo nastawionych Indian z Równin, lecz oszczędzania tych, którzy zareagowali na moje wezwanie i stawili się w wyznaczonych miejscach, a także do zabijania i niszczenia wszystkich wrogich Indian jako wrogów raju, gdziekolwiek uda się ich napotkać". Tak więc zaczęło się polowanie na wszystkich Indian, którzy nie znaleźli się w wyznaczonych rezerwatach.
Podczas odbytej 28 września 1864 roku koło Denver narady pomiędzy przedstawicielami Indian Arapaho i Cheyenne a gubernatorem Evanse, pułkownikiem Chivingtonem i majorem Wynkoopem nie doszło do pewnych, jednoznacznych zapewnień. Indianie nie wiedzieli czy zawarli pokój, czy też nie. Pewni byli jednak jednego - wśród żołnierzy jedynym prawdziwym ich przyjacielem na którego mogli liczyć był Wynkoop. Do niego też postanowi się udać.
- Tak więc zwinęliśmy nasz obóz nad rzeką Smoky Hill i ruszyliśmy w dół do Sand Creek, około 40 mil na północny wschód od Fort Lyon - powiedział George Bent. - Z tego nowego obozu Indianie wyszli na spotkanie z majorem Wynkoopem, a ludzie w forcie wydali się tak przyjaźnie do nas nastawieni, że wkrótce Indianie Arapaho zostawili nas i udali się wprost do fortu, gdzie rozbili obóz i otrzymywali regularnie racje żywnościowe.
Wynkoop zdecydował się wydać żywność po tym, jak Mały Kruk i Lewa Ręka powiedzieli mu, Ze Indianie Arapaho nie mogą upolować bizonów ani żadnej innej zwierzyny na terenie rezerwatu, a obawiają się wysyłać wyprawy łowieckie na teren Kansasu. Być może słyszeli już wtedy o ostatnim zarządzeniu Chivingtona: "Zabijajcie wszystkich Indian, jakich uda wam się spotkać."
Przyjazny stosunek Wynkoopa do Indian spowodował wkrótce to, że oficerowie w Kolorado i Kansasie zaczęli patrzeć na niego dość krytycznie. Robiono mu wymówki, że bez pozwolenia sprowadził do Denver wodzów indiańskich, a także oskarżano go o to, że "pozwala Indianom rządzić w Fort Lyon."
5 listopada 1864 roku major Scott J. Anthony, oficer Ochotników Kolorado pułkownika Chivingtona, przybył do Fort Lyon z rozkazem zdjęcia Wynkoopa ze stanowiska dowódcy placówki.
Jednym z pierwszych posunięć Anthony'ego było zmniejszenie racji żywnościowych dla Indian Arapaho, a także żądanie, by oddali broń. Oddali mu więc 3 karabiny, jeden pistolet i 60 łuków ze strzałami. Kilka dni później, gdy grupa bezbronnych Indian Arapaho zbliżała się do fortu, by wymienić skór bizonów na żywność, Anthony rozkazał żołnierzom strzelać do nich. Śmiał się, gdy Indianie rzucili się do ucieczki. Zwierzył się też jednemu z oficerów, że dość długo już go irytowali, a był to jedyny sposób, by się ich pozbyć.
W połowie listopada do Anthony'ego przybyła delegacja Indian Cheyenne. Gdy Indianie odjechali, Anthony rozkazał Lewej Ręce i Małemu Krukowi zwinąć obóz Indian Arapaho rozbity koło Fort Lyon.
- Idźcie polować na bizony, jeśli nie chcecie głodować - powiedział.
Indianie Arapaho, zaniepokojeni szorstkością Anthony'ego, zabrali swój dobytek i ruszyli w drogę. Gdy już oddalili się na taką odległość, że nie byli już widoczni z fortu, podzielili się na dwie grupy. Lewa Ręka ze swymi ludźmi pojechał nad Sand Creek, aby tam połączyć się z Indianami Cheyenne, a Mały Kruk poprowadził swych ludzi przez rzekę Arkansas i skierował się na południe, gdyż nie zaufał obietnicom Anthony'ego.
W tym samym czasie Anthony powiadomił swych przełożonych, że w promieniu 40 mil od fortu znajduje się grupa Indian, którą będzie się starał utrzymać w spokoju, dopóki nie otrzyma posiłków.
28 listopada do Fort Lyon zbliżyły się posiłki, o które Anthony prosił, by móc zaatakować Indian. Było tam 600 żołnierzy pułkownika Chivingtona z oddziału kawalerii Kolorado, łącznie z większością 3. pułku utworzonego wyłącznie w celu zwalczania Indian. Gdy tylko przednia straż wojskowa znalazła się w pobliżu fortu, żołnierze otoczyli go, próba wydostania się na zewnątrz zagrożona została karą śmierci. Prawie że równocześnie otoczono znajdujące się kilka mil na wschód od fortu ranczo Williama Benta tak, że nikt nie mógł się tam przedostać, ani też stamtąd wyjechać. Dwaj jego synowi i zięć znajdowali się wtedy w obozie Indian Cheyenne nad Sand Creek.
Gdy Chivington przybył do kwatery oficerskiej w Fort Lyon, został powitany serdecznie przez majora Anthony'ego. Pułkownik zaczął mówić o "zbieraniu skalpów i nurzaniu się we krwi", na co major odparł, że czekał już na "sposobną okazję, aby się do nich dobrać", i że "każdy mężczyzna w Fort Lyon pali się, by dołączyć do wyprawy Chivingtona przeciwko Indianom."
Jednakże nie wszyscy oficerowie Anthony'ego byli tak bardzo zapaleni, czy choćby nawet chętni, do wzięcia udziału w tej dobrze zaplanowanej przez Chivingtona masakrze. Kapitan Silas Soule, porucznik Joseph Cramer i porucznik James Connor protestowali przeciw temu twierdząc, że atak na spokojny obóz Indian były pogwałceniem gwarancji zachowania pokoju, którą Indianie otrzymali od Wynkoopa i Anthony'ego, że "byłoby to morderstwo w całym tego słowa znaczeniu", i że oficer biorący w tym udział zbezcześciłby mundur armii Stanów Zjednoczonych.
Słysząc to Chivington wybuchnął gniewem i przystawił pięść do twarzy porucznika Cramera mówiąc:
- Do diabła z każdym, kto sympatyzuje z Indianami! Przybyłem tu, by zabijać Indian, i jestem przekonany, że stosowanie wszystkich możliwych środków w tym celu jest słuszne i zgodne z honorem.
Soule, Cramer i Connor musieli przyłączyć się do wyprawy pod karą sądu wojskowego. Między sobą jedna postanowili nie wydawać ludziom rozkazu strzelani do Indian inaczej, jak tylko w obronie własnej.
28 listopada, o godzinie 1800, wojsko Chivingtona, liczące po dołączeniu oddziału Anthony'ego ponad 700 żołnierzy, wyruszyło kolumną czwórkową. Kawalerii towarzyszyły 4 ciężki, górskie haubice. Nocne powietrze było mroźne, a na czystym niebie migotały gwiazdy.
Chivington na przewodnika wziął mającego 69 lat Jamesa Beckwourtha, Mulata, który przez 50 lat żył wśród Indian. Beckwourth próbował wybłagać u Chivingtona zwolnienie go z tej funkcji, lecz pułkownik groził, że go powiesi, gdy odmówi poprowadzenia żołnierzy do obozowiska Indian Cheyenne i Arapaho.
W miarę jak kolumna posuwała się naprzód, stawało się jasne, że osłabiony wiekiem wzrok Beckourtha i jego zreumatyzowane kości nie czyniły go dobrym przewodnikiem. Dlatego też Chivington zatrzymał się na ranczu w pobliżu Spring Bottom, i po wyciagnięciu gospodarza z łóżka rozkazał mu, by zajął miejsce Mulata. Właścicielem rancza był Robert Bent, najstarszy syn Wiliama Benta i tak to wszyscy trzej bracia, półkrwi Indianie Cheyenne, mieli się spotkać nad Sand Creek.
Obóz Indian Cheyenne leżał w zakolu strumienia Sand, na północ od prawie zupełnie wyschniętego już jego koryta. Tipi Czarnego Kotła znajdowało się w centrum obozu. Tipi Białej Antylopy i Wojennego Czepca wysunięte było bardziej na zachód. Na wschodzie, nieco oddalony d Indian Cheyenne, znajdował się obóz Indian Arapaho prowadzonych przez Lewą Rękę. W sumie było tam około 600 Indian, z czego dwie trzecie stanowiły kobiety i dzieci. Większość wojowników znajdowała się kilka mil na wschód polując na bizony, zgodnie z tym, co zalecił im major Anthony.
Indianie mieli tak ogromne poczucie bezpieczeństwa, że nie trzymali nawet straży nocnych, z wyjątkiem strażników pilnujących stada koni w zagrodzie na południe od strumienia. Pierwsze ostrzeżenia o ataku (tętent koni na piaszczystej ziemi) nastąpiło o wschodzie Słońca.
- Spałem w namiocie - powiedział później Edmond Guerrier - i słyszałem z początku jak kilka kobiet mówiło, że to duże stado bizonów biegnie w stronę obozu. Inne jednak mówiły, że to żołnierze.
Guerrier wyszedł ze swego tipi i podążył w stronę namiotu Smitha.
George Bent, który spał w pobliżu twierdził, że był jeszcze w posłaniu, kiedy usłyszał strzały i kryzki biegnących ludzi i dalej opowiadał:
- Od strony strumienia zbliżała się w pędzie duża grupa żołnierzy (...) Widać było więcej żołnierzy kierujących się w stronę stada koni na południe od obozu. W obozie panowało wielkie zamieszanie - mężczyźni, kobiety i dzieci wybiegali z namiotów, częściowo tylko ubrani. Kobiety i dzieci krzyczały na widok wojska. Mężczyźni biegli do namiotów po broń (...) Spojrzałem w stronę tipi wodza i ujrzałem Czarnego Kotła trzymającego wielką flagę Stanozjednoczników, przymocowaną do długiego drzewca. Stał on przed swym tipi z flagą powiewającą w szarym świetle zimowego świtu. Słyszałem, jak krzyczał do ludzi, by się nie bali. Mówił im, że żołnierze ich nie skrzywdzą - i wtedy żołnierze otworzyli ogień z dwóch stron obozu.
Setki kobiet i dzieci indiańskich zebrało się pod flagą Czarnego Kotła, a wzdłuż wyschniętego strumienia przybywały nowe tłumy z obozu Białej Antylopy - robili to, bo przecież pułkownik Greenwood zapewniał Czarnego Kotła, że tak długo, jak długo flaga Stanów Zjednoczonych będzie powiewała nad jego głową, żaden żołnierz do niego nie strzeli. Mający już 76 lat Biała Antylopa kroczył w kierunku wojska. Wierzył, że żołnierze przerwą ogień, jak tylko ujrzą flagę Stanów Zjednoczonych i białą flagę poddańczą, którą także wywiesił Czarny Kocioł.
Od strony obozu Indian Arapaho Lewa Ręka i jego ludzie również próbowali dotrzeć pod flagę Czarnego Kotła. Gdy Lewa Ręka ujrzał wojsko, zatrzymał się z dłońmi złożonymi na piersi mówiąc, że nie będzie walczył z Białymi, gdyż oni są jego przyjaciółmi. Padł ugodzony kulą.
Robert Bent, zmuszony jechać obok pułkownika Chivingtona, powiedział, że gdy zbliżył się do obozu:
- Ujrzałem powiewającą flagę Stanów Zjednoczonych i usłyszałem głos Czarnego Kotła nawołującego Indian do zgromadzenia się wokół niej. Zbierali się tam mężczyźni, kobiety i dzieci. Byliśmy już w odległości 50 jardów od Indian. Widziałem również białą flagę. Obie te flagi były w tak widocznym miejscu, że musiały być zauważone. Gdy tylko wojsko otworzyło ogień, Indianie rozbiegli się. Część z nich udała się do swoich namiotów, prawdopodobnie po broń. Sądzę, że było w sumie około 600 Indian, w tym zaledwie około 35 wojowników i kilku starców. Pozostali mężczyźni znajdowali się z dala od obozu na polowaniu. Gdy rozpętała się strzelanina, wojownicy zgromadzili razem kobiety i dzieci i otoczyli je, by zapewnić im ochronę. Widziałem 5 Indianek szukających schronienia pod nawisem skarpy strumienia. Gdy żołnierze zbliżyli się do nich, wybiegły i błagały o litość w nadziei, że kobietom darują życie, lecz zostały zastrzelone. Widziałem także kobietę z nogą rozszarpaną przez pocisk. Zbliżył się do niej żołnierz z wyciągniętą szablą. Podniosła ramię, aby się osłonić, a wtedy on uderzył i złamał jej rękę. Upadła na bok osłaniając się drugim ramieniem i wtedy uderzył ją powtórnie i złamał jej drugą rękę. Odszedł nie dobijając jej. Rozpoczęła się masowa rzeź mężczyzn, kobiet i dzieci. Około 30 lub 40 kobiet skryło się w wykopanej jamie. Wysłały stamtąd sześcioletnią dziewczynkę z podniesioną białą flagą, lecz udało jej się przejść zaledwie parę kroków, nim padła ugodzona śmiertelnym pociskiem. Wszystkie kobiety szukające schronienia w tej jamie, zarówno jak i kilku młodych wojowników, którzy je chronili, zostali zabici. Kobiety nie stawiały żadnego oporu. Wszystkie zabite zostały oskalpowane. Widziałem jedną kobietę z rozciętym brzuchem, a nie narodzone jeszcze dziecko leżało u jej boku. Kapitan Soule przyznał, że fakt taki miał miejsce. Widziałem ciało Białej Antylopy z odciętymi genitaliami i słyszałem, jak jeden z żołnierzy mówił, że zrobi sobie z tego woreczek na tytoń. Widziałem jedną kobietę z wyciętymi intymnymi częściami (...) Widziałem też małą dziewczynę, mniej więcej pięcioletnią, ukrytą w piasku. Dwaj żołnierze zobaczyli ją i wyciągnąwszy pistolety zastrzelili, po czym wywlekli ją za ręce z kryjówki. Widziałem wiele niemowląt, które zginęły w ramionach matek.
Powyższy opis bestialskich czynów żołnierzy, podany przez Roberta Benta, potwierdzony został przez porucznika Jamesa Connra:
- Następnego dnia, gdy szedłem przez pole bitwy, nie widziałem ani jednego ciała mężczyzny, kobiety czy dziecka, które nie byłoby okaleczone. W wielu wypadkach zwłoki mężczyzn, kobiet i dzieci nosiły ślady bestialskiego okaleczenia. Słyszałem jak jeden mężczyzna opowiadał, że wyciął kobiecie intymne czci ciała, a następnie przywiązawszy je do kija, obnosił publicznie. Inny chwalił się tym, że odciął Indianinowi palce, aby mu zabrać pierścienie. J. M. Chivington zdawał sobie sprawę z popełnionych okrucieństw, nie słyszałem jednak, by starał się im zapobiec. Wiem o tym, że kilkumiesięczne dziecko zostało wrzucone do żłobu umieszczonego na wozie, a po przejechaniu paru mil zostało wyrzucone, by zginęło. Słyszałem o wielu przypadkach pozbawienia kobiet intymnych części, które rozpinano na łękach siodeł lub noszono przy kapeluszach w czasie jazdy.
Wyćwiczony i zdyscyplinowany oddział wojska mógł niewątpliwe zniszczyć prawie wszystkich bezbronnych Indian nad Sand Creek. Brak jednak dyscypliny w połączeniu z dużą ilością whisky wypitej w czasie nocnej jazdy, tchórzostwo i słaba celność żołnierzy Kolorado umożliwiły ucieczkę wielu Indianom. Grupa Indian Cheyenne kopała się poniżej brzegów wyschniętego strumienia i zdołała utrzymać się tam aż do zapadnięcia zmroku. Inni, pojedynczo lub w małych grupkach, uszli na równinę. Gdy strzelanina ustała, na polu masakry pozostały ciała 105 indiańskich kobiet i dzieci oraz 28 mężczyzn. W swym oficjalnym raporcie Chivington podał, że liczba zabitych wahała się od 400 do 500 osób. Wojsko straciło dziewięciu żołnierzy, a 38 odniosło rany, z tym, że w wielu przypadkach były one wynikiem własnej nieuwagi, gdyż często żołnierze strzelali do siebie nawzajem. Wśród zabitych wodzów znaleźli się Biała Antylopa, Jedno Oko i Wojenny Czepiec. Czarny Kocioł cudem uniknął śmierci uchodząc w górę wąwozu. lecz jego żona została ciężko ranna. Lewa Ręka, choć ranny, również uszedł śmierci.
Nastał styczeń 1865 roku. Indianie Równin tradycyjnie utrzymywali nie gasnący ogień w swych tipi, długie wieczory wypełniali opowieściami, a rano dłużej spali. Były to jednak złe czasy. Wiadomość o masakrze nad Sand Creek rozeszła się po całej równinie, a Indianie Cheyenne, Arapaho i Sioux rozsyłali posłańców nawołujących do wojny w odwet za morderstwa, jakich dopuścili się Biali.
W czasie gdy Żółta Kobieta i młodzi bracia Bent dotarli do obozu swych krewnych nad rzeką Republican, Indianie Cheyenne mieli już tysiące sprzymierzeńców: Indian Brule z wodzem Cętkowanym Ogonem, Indian Oglala z wodzem Zabójcą Indian Pawnee i duże grupy Indian Arapaho Północnych. Żołnierze Psy Indian Cheyenne, obecnie dowodzeni przez Wysokiego byka, którzy odmówili pójścia do Sand Creek, oraz łodzi wojownicy dowodzeni przez Rzymskiego Nosa również znajdowali się na równinie. Podczas gdy Indianie Cheyenne opłakiwali tych, którzy zginęli, wodzowie palili fajki wojenne i opracowywali swą strategię.
W ciągu kilku godzin szaleństwa nad Sand Creek Chivington ze swym woskiem zabrał życie wielu ludziom i zniszczył potęgę tych wszystkich wodzów Indian Cheyenne i Arapaho, którzy wychodzili naprzeciw Białym pragną zawrze z nimi pokój. Ci Indianie, którzy zdołali ujść z życiem, wyrzekli się Czarnego Kotła i Lewej Ręki i zwrócili się do swych wodzów wojennych, aby uratowali ich od zagłady.
W styczniu 1865 roku sprzymierzone siły Indian Cheyenne, Arapaho i Sioux zorganizowały serię napadów wzdłuż rzeki South Platte. Atakowali karawany wozów, stacje dyliżansów i małe posterunki wojskowe. Spalili miasto Julesburg i oskalpowali broniących je Białych - w odwecie za skalpowanie Indian nad Sand Creek. Zrywali całe mile drutów telegraficznych. Najeżdżali i grabili transporty wzdłuż rzeki Platte, wstrzymując komunikację i zaopatrzenie. Z tego powodu w Denver wybuchła nawet panika spowodowana ciągle zmniejszającymi się dostawami żywności.
W 1865 roku Indianie Arapaho wzięli udział w wielu napadach na kolonizatorów wzdłuż rzeki Platte. W tym też roku Indianie Pawnee, wraz z wojskiem Connora, zaatakowali obóz Indian Arapaho dowodzony przez Czarnego Niedźwiedzia.
Późnym latem 1865 roku gońcy przybywający z różnych stron zaczęli poszukiwać Czarnego Kotła i Małego Kruka. Nagle ci dwaj wodzowie stali się bardzo ważni. Kilku oficerów przebyło całą drogę z Waszyngtonu, aby odnaleźć Indian Cheyenne i Arapaho i powiedzieć im, że Wielki Ojciec i cała jego Rada pełni są już współczucia dla nich. Wysłannicy rządu Stanów Zjednoczonych chcieli zawrzeć nowe poro-zumienie.
Chociaż Indianie Cheyenne i Arapaho wyparci zostali z Kolorado, a nowi osadnicy rościli sobie prawa do ich ziemi, sprawa ta nie była całkowici jasna. Na podstawie poprzednich traktatów można było udowodnić, że miasto Denver leżało na ziemiach Indian Cheyenne i Arapaho. Rządowi USA zależało na tym, aby pozbawić Indian jakichkolwiek praw do ziemi w Kolorado, by osadnicy Białych mogli być pewni, że są właścicielami ziemi, którą zasiedlili.
Czarny Kocioł i Mały Kruk odmówili spotkania z przedstawicielami rządu, gdyż wpierw chcieli porozumieć się z Williamem Bentem. Dowiedzieli się od niego, że chociaż usiłował on nakłonić rząd USA do przyznania Indianom stałego prawa d krain bizonów między rzekami Smoky Hill i Republican, to jednak omówiono mu twierdząc, że przez teren ten przechodzi trasa dyliżansu, a później będzie tam wybudowana linia kolejowa dla osadników białych. Tak więc Indianie Cheyenne i Arapaho będą musieli żyć na południe od rzeki Arkansas.
W sierpniu Czarny Kocioł i Mały Kruk spotkali się z przedstawicielami rządu u ujścia rzeki Little Arkansas. W rozmowach wziął dział Sanborn, Harney, agent Murphy i Leavenworth oraz James Steele.
- Oto więc jesteśmy, wszyscy razem, Indianie Cheyenne i Arapaho - powiedział Czarny Kocioł - i chociaż jest nas niewielu, stanowimy jeden naród (...) Wszyscy moi przyjaciele Indianie, których tu nie ma, obawiają się przybyć, by nie zostali zdradzeni, tak jak mnie to niegdyś spotkało.
- Będzie nam bardzo ciężko opuścić ten raj, który dostaliśmy od boga - powiedział Mały Kruk. - Są w nim pochowani nasi przyjaciele i nienawistna jest dla nas myśl odejścia stąd. Ziemia ta stała się dla nas jeszcze droższa po tym, jak głupia banda żołnierzy splądrowała nasze tipi i zabiła nasze kobiety i dzieci. Jest to dla nas bardzo ciężkie. Tam, nad Sand Creek (...) jest pogrzebany Biała Antylopa i wielu innych wodzów. Leżą tam też nasze kobiety i dzieci. Nasze tipi zostały tam zniszczone i odebrano nam konie. Nie czuję się więc na siłach odejść do nowego kraju i zostawić to wszystko.
James Steele odpowiedział:
- W pełni zdajemy sobie sprawę, że każdemu ciężko jest odejść ze stron ojczystych pozostawiając tam domy i groby przodów, lecz na wasze nieszczęście w kraju waszym odkryto złoto i tłum Białych przybywa w te strony, aby się tam osiedlić. Wielu z tych ludzi to zagorzali wrogowie Indian, których nie obchodzą wasze interesy i którzy nie zawahają się przed żadną zbrodnią, aby się wzbogacić. Ci właśnie ludzie są teraz w waszym kraju, w każdej jego części, tak więc nie ma tam ani skrawka ziemi, na której moglibyście zamieszkać nie będąc narażeni na ciągłe kontakty z Białymi i na stałe niebezpieczeństwo, jakie z nich wynika, tym bardziej, że nie posiadacie odpowiedniej broni dla zapewnienia sobie ochrony. W tej sytuacji komisja jest zdania, że żadna część waszego dawnego kraju nie jest wystarczająco duża, abyście mogli żyć tam w pokoju.
Odpowiedź Czarnego Kotła brzmiała następująco:
- Nasi przodkowie, gdy jeszcze żyli, zamieszkiwali cały ten kraj i nie wiedzieli, co to złoto. Lecz oni odeszli, a ja nie wiem dokąd. Zgubiliśmy drogę... Nasz Wielki Ojciec przysłał was tu ze swymi słowami i m je przyjmujemy. Choć wojsko na nas napadło, zaliczamy to wszystko do przeszłości i jesteśmy radzi, że spotykam was tu w pokoju i przyjaźni. Nie mam zastrzeżeń do waszej misji i do tego, po co was tu przysłał prezydent, i zgadzam się... Biali mogą iść, gdziekolwiek zechcą, i my im w tym nie przeszkodzimy. Chcę, byście im o tym powiedzieli. Jesteśmy różnymi narodami, lecz wydaje się, jakbyśmy byli jednym, Biali i wszyscy... Znów ściskam twą dłoń i czuję się szczęśliwy. Ci ludzie, którzy są z nami, są szczęśliwi na myśl, że znów mamy pokój, że możemy spać spokojnie i że możemy żyć.
Tak to Indianie zgodzili się żyć na południe od rzeki Arkansas dzieląc ziemię z Indianami Kiowa.
22 sierpnia 1865 roku generał Connor zdecydował, że umocnienie nad rzeka Powder jest wystarczająco solidne, aby mogła go bronić jedna kompania kawalerii. Zostawiając większość zapasów wyruszył z pozostałą częścią swego oddział forsownym marszem w poszukiwaniu większych osad indiańskich, jakie jego zwiadowcy mogli wypatrzyć.
Tydzień później Mały Koń, Indianin Cheyenne, jechał w okolicach rzeki Powder wraz ze swą żoną i małym synem. Żona Małego Konia była Indianką Arapaho i udawali się oni w letnie odwiedziny do je krewnych znajdujących ssę w obozie Czarnego Niedźwiedzia nad rzeką Tongue. Pewnego dnia w czasie podróż jeden z pakunków przytroczonych do siodła kobiety rozwiązał się. Gdy zsiadła z konia, aby go poprawić, spojrzała do tyłu i zobaczyła kolumnę konnicy podążającą ich śladem.
- Spójrz tam - zawołała do Małego Konia.
- To wojsko! - Odparł mąż - pospiesz się!
Gdy tylko znaleźli się za następnym wzgórzem, skryci przed wzrokiem żołnierzy, zboczyli ze szlaku. Mały Koń odciął włóki, na których znajdował się jego syn, umieścił chłopca za sobą n koniu i szybko pogalopował w stronę obozu Czarnego Niedźwiedzia. Przybyli do obozu w pełnym galopie, zakłócając spokój wioski, w której było 250 namiotów rozstawionych na nadrzecznej równinie. Tego roku Indianie Arapaho zasobni byli w konie i około 3000 sztuk tych zwierząt znajdowało się w zagrodzie nad strumieniem.
Nikt z Indian Arapaho nie chciał wierzyć, że wojsko może znajdować się w odległości mniejszej niż kilkaset mil od obozu. Gdy żona Małego Konia starła się namówić obwoływacza, by ostrzegł ludzi, odpowiedział jej:
- Mały Koń popełnił błąd. Zobaczył kilku Indian idących waszym śladem, nic więcej.
Pewni, że jeźdźcy byli jednak żołnierzami, Mały koń i jego żon pospieszyli, by znaleźć swych krewnych. Brat jej, Pantera, odpoczywał przed swym tipi. Powiedzieli mu, że zbliża się wojsko i że powinien szybko się przed nim schronić.
- Zapakuj wszystko, co chcesz ze sobą zabrać - powiedział Mały koń - dziś w nocy musimy stąd wyje-chać.
Pantera śmiał się z swego szwagra:
- Łatwo dajesz się zastraszyć i wtedy popełniasz błędy. To było tylko kilka bizonów.
- Dobrze - odparł Mały Koń - jeżeli nie chcesz, nie musisz uchodzić, lecz my idziemy dziś w nocy.
Żonie Małego Konia udało się namówić kilku innych krewnych do ucieczki i przed zapadnięciem noc opuścili oni wioskę udając się kilka mil w dół rzeki Tonge.
Wczesnym rankiem wojsko generała Connora zaatakowało obóz Indian Arapaho. Zupełnie przypadkiem jeden z wojowników, który wybrał się na konną przejażdżkę, zauważył żołnierzy gromadzących się za wzgórzem. Najszybciej jak tylko mógł, przygalopował do obozu z tą wiadomością, dając tym samym szansę niektórym ze swych współplemieńców do ucieczki w dół rzeki.
Kilka chwil później, na dźwięk trąbki i wystrzału z haubicy, 80 zwiadowców, Indian Pawnee i 250 kawalerzystów Connora zaatakowało wioskę z dwóch stron. Indianie Pawnee rzucili się w stronę trzech tysięcy koni, które strażnicy stada desperacko starali się rozpędzić po dolinie rzeki. Wioska, która kilka minut wcześniej była cicha i spokojna, nagle stała się sceną przerażającego zamieszania - konie rżały i stawały dęb, psy szczekały, kobiety krzyczały, słychać było płacz dzieci, wojownicy i żołnierz wykrzyki-wali komendy i przekleństwa.
Indianie Arapaho starali się uformować linię obron, aby osłonić tych członków plemienia, którzy nie mogli brać udziału w walce, lecz w chwili gdy padły pierwsze strzały, niektóre kobiety i dzieci znalazł się pomiędzy woskiem a Indianami. Jeden z oficerów Connora opowiadał później:
- Żołnierze zabili wojownika, a ten spadając z okonia upuścił dwoje dzieci, które wiózł ze sobą. Wycofując się, Indianie pozostawili dzieci w połowie drogi między dwiema liniami, skąd nie mogły być zabrane przez żadną ze stron. Zostały one zastrzelone.
- Byłem w wiosce w samym środku walki wręcz, z wojownikami i ich kobietami - powiedział inny oficer, - ponieważ większość kobiet z tej bandy walczyła tak odważnie jak ich dzicy mężczyźni. Na nieszczęście dla nich nasi ludzie nie mieli czasu na dokładne celowanie (...) wśród zabitych i rannych oprócz wojowników znalazły się również kobiety i dzieci.
Gdy tylko Indianie Arapaho zdołali połapać we konie, dosiedli ich i rozpoczęli odwrót w górę strumienia Wolf. Za nimi ruszyli żołnierz. Wśród tych ostatnich znajdował się zwiadowca w skórzanym ubraniu. Wielu starszych Indian rozpoznało w nim dawnego znajomego, który wiele lat wcześniej polował wzdłuż rzeki Tongue i Powder i ożenił się z jedną z ich kobiet. Uważali go za przyjaciela. Nazywali go Derka Jim Bidger. Teraz był takim samym przekupnym zdrajcą jak Indianie Pawnee.
Tego dnia Indianie Arapaho cofnęli się 10 mil i gdy konie żołnierzy były już zmęczone, wojownicy przystąpili do ataku, ostrzeliwują wojsk ze swych karabinów i zasypując je strzałami. Do wczesnych godzin popołudniowych wojownikom Czarnego Niedźwiedzia udało się odeprze konnicę Connra z powrotem do wioski, lecz artylerzyści, którzy mieli dwie haubice i inne działa, przesycili powietrze świszczącymi kawałkami metalu. Indianie zostali powstrzymani.
Podczas gdy Indianie Arapaho obserwowali swą wioskę z okolicznych wzgórz, żołnierze dokonywali w niej zniszczenia; burzyli tipi i zwalali je na stos wraz z ubraniami ze skór bizonów, kocami, skórami i trzydziestu tonami suszonego mięsa, a następnie podłożyli pod to wszystko ogień. Cały dobytek Indian Arapaho - ich mieszkania, odzież i zimowe zapasy jedzeni - poszły z dymem. Następnie wojsko i Indianie Pawnee dosiedli swych koni i odjechał uprowadzając ze sobą 1000 koni indiańskich, co stanowiło prawie jedną trzecią całego stada.
Po południu Mały Koń usłyszał huk dział. Gdy tylko żołnierze odeszli, zabrał żonę i tych kilku jej krew-nych, którzy usłuchali ostrzeże, powrócił do spalone woski. Znaleźli tam ciała ponad 50 Indian. Pantera leżał obok kręgu wypalonej trawy, gdzie jeszcze tego ranka stało jego tipi. Wielu innych, wśród nich syn Czarnego Niedźwiedzia, było ciężko rannych i wkrótce zmarło. Z całego majątku Indian Arapaho pozostały zaledwie konie, których żołnierzom nie udało się złapać, kilka starych karabinów, łuki i strzały oraz ubranie, które mieli na sobie w chwili ataku wojska.
Następnego ranka kilku wojowników poszło śladem kawalerii Connora, która kierowała się na północ do Rosebud. Tego samego dnia karawana wozów Sawyersa, którą Indianie Sioux i Cheyenne okrążyli dwa tygodnie wcześniej, wkroczył do krainy Indian Arapaho. Indianie, rozwścieczeni obecnością tak wielu intruzów, zastawiali pułapki na zwiadowców idących przed karawaną, wywoływali panikę wśród bydła, pędzonego na końcu, a czasami nawet udało im się zabić woźnicę któregoś z wozów. Ponieważ większość swej amunicji Indianie Arapaho zużyli walcząc z kawalerią Connora, nie byli już dostatecznie silni, aby toczyć i zaatakować wozy Sawyersa. Ciągle jednak niepokoili poszukiwaczy złota aż do chwili, gdy opuścili oni krainę Big Horn i weszli na obszar Montany.
14 października 1865 roku wodzowie i znaczniejsi mężowie, którzy pozostali jeszcze z plemienia Indian Cheyenne Południowych i Arapaho, podpisali nowy układ zgadzając się na "stały pokój".
Artykuł 2 tego układu brzmi następując:
"Zostało zaakceptowane przez Indian... że odtąd zaniechają oni wszelkich żądań lub praw... na i do obszaru w następujących granicach: od miejsc, gdzie łączy się północna i południowa odnoga rzeki Platte, dalej od północnej odnogi rzeki w górę do głównego pasma gór Rocky lub Red Buttes, następni na południe wzdłuż grzbietów gór Rocky do źródeł rzeki Arkansas, dalej wzdłuż rzeki Arkansas do połączenia z rzeką Cimarone i stąd o punktu wyjścia - który to obszar Indianie uważali za swój własny i nigdy nie wyrzekli się praw do niego."
W ten sposób Indianie Cheyenne i Arapaho zrzekli się wszelkich roszczeń do Terytorium Kolorado. Taki był rzeczywisty cel Chivingtona, gdy doprowadził do masakry nad Sand Creek.
Czarny Niedźwiedź, jeden z głównych wodzów Indian Arapaho Północnych, postanowił poprowadzić swych ludzi na zachód do rzeki Tongue. Dołączyło do niego kilku spośród tych Indian Arapaho Południowych, którzy przybyli na północ po bitwie nad Sand Creek. Zamierzali nad rzeką zbudować osadę i urządzić wiele polowań i tańców przed nadejściem zimowych miesięcy.
Latem 1866 roku Czarny Niedźwiedź, wódz Indian Arapaho, którego wioska została zniszczona poprzedniego lata przez generała Connora, powiadomił Czerwoną Chmurę, że jego wojownicy chętnie przyłączą się do walki. Kasztanek, inny Indianin Arapaho, również przystał wraz ze swymi wojownikami do Czerwonej Chmury.
14 listopada 1866 roku Indianie Arapaho podpisali układ, zgadzając się na pobyt wraz z Indianami Cheyenne i Kiowa na południowym obszarze od rzeki Arkansas i zrzekając się tym samym wszelkich praw do ziem Terytorium Kolorado.
Na początku grudnia 1866 roku wodzowie i wojownicy skupieni przy Czerwone Chmurze rozmawiali w swych obozach o tym, jak nierozsądnie zachowują się żołnierze niebieskich kurtkach. Czerwona Chmura był przekonany, że jeśli tylko Indianom uda się stopniowo wywabić żołnierzy z fortu, to tysiąc wojowników uzbrojonych jedynie w łuki i strzał zdoła wybić ich wszystkich. W ciągu tego tygodnia wodzowie postanowili, że gdy znów nadejdzie pełnia Księżyca, przygotują wielką zasadzkę na Carringtona i jego żołnierzy.
W trzecim tygodniu grudnia wszystko było już gotowe i około dwóch tysięcy wojowników opuściło swe dom nad rzeką Tongue i ruszyło na południe. Było bardzo zimno i Indianie mieli na sobie skóry bizonów z włosem wywróconym do wewnątrz, na czołach ochraniacze z ciemnego sukna i mokasyny z długimi cholewami zrobione również z futra bizonów. Do siodeł mieli przywiązane czerwone koce firmy Hudson's Bay. Większość z nich jechała na jucznych koniach, prowadząc swe szybkie wojenne wierzchowce na lassach. Niektórzy mieli karabiny, lecz większość uzbrojona była w łuki i strzał, noże i dzidy. Mieli ze sobą też wysuszone na Słońcu mięso, które mogło im wystarczyć na kilka dni, a da uzupełnienia zapasów małe grupy zbaczały ze szlaku, by upolować jelenia, i zabierały ze sobą tyle mięsa, ile tylko można było przy-wiązać do siodła.
W odległości 10 mil od Fortu Phil Kearny Indianie rozbili obóz podzielony na trzy części zajmowane osobno przez Indian Sioux, Cheyenne i Arapaho. Między obozem a fortem znajdowało się miejsce prze-znaczone na pułapkę - mała dolina strumienia Peno.
O świcie 21 grudnia wodzowie i szamani zdecydowali, że dzień ten będzie dniem zwycięstwa. Gdy tylko Słońce zaczęło się ukazywać, grupa wojowników wyruszyła łukiem w kierunku drogi, którą ciągnęły wozy z drewnem, tam gdzie zamierzano dokona manewru pozorującego atak na wozy. Do wykonania tego niebezpiecznego zadania zwabienia żołnierzy w pułapkę wyznaczono po dwóch wojowników Indian Cheyenne i Arapaho oraz po dwóch przedstawicieli Indian Oglala, Minniconjou i Brule. Razem było więc dziesięciu młodych wojowników. Dowództwo przejął Szalony Koń, Garb i Mały Wilk. Podczas gdy wojownicy, mając za zadanie zwabienie żołnierzy, dosiedli koni i ruszyli w kierunku pasma Lodge Trail, główne siły wojowników udały się pobliże Szlaku Bozemana. Zbocza gór pokryte były miejscami śniegiem i lodem, lecz dzień był jasny, a powietrze zimne i suche. W odległości około 3 mil od fortu, gdzie droga przebiegała wzdłuż wąskiego grzbietu i schodziła do strumienia Peno, Indianie zaczęli szykować wielką zasadzę. Indianie Cheyenne i Arapaho obsadzili stronę zachodnią. Kilku Indian Sioux ukryło się na porośniętej trawą płaszczyźnie po stronie przeciwnej, inni pozostali na koniach chowając się za dwie skały. Późnym rankiem prawie dwa tysiące wojowników czekało, by żołnierze w niebieskich kurtkach znaleźli się w pułapce.
Gdy część wojowników dokonywało zwodniczego ataku na wozy wiozące drewno, Szalony Koń i pozostali wojownicy zsiedli z koni i czekali w ukryciu na wzgórzu znajdującym się naprzeciwko fortu. Na odgłos pierwszego wystrzału kompania wojska w pośpiechu opuściła fort i pogalopowała na odsiecz drwalom. Gdy tylko żołnierze znikli z pola widzenia, Indianie ukazali się na zboczu i podeszli bliżej fortu. Szalony Koń machał swoim czerwonym kocem i co chwila wynurzał się z krzaków, które rosły nad zamarzniętym strumieniem Peno. Kilka minut później Carrington wystrzelił w forcie z armaty. Indianie rozproszyli się wzdłuż wzgórza, poruszając się zygzakiem i krzyczą, by wojsko nabrało przekonania, że są wystraszeni. Przez cały czas wojownicy cofali się w stronę grzbietu Lodge Trail. Żołnierze ruszyli za nimi w pościg; jedni konno, drudzy pieszo. Dowodził nimi kapitan, który miał wyraźny rozkaz, by nie ścigać In-dian poza grzbiet Lodge Trail.
Szalony Koń i inni wojownicy wskoczyli na konie i jeździli tam i z powrotem wzdłuż zbocza Lodge Trail, szydzą z żołnierzy, którzy w gniewie zaczęli bezładnie strzelać. Kule odbijały się od skał, a Indianie powoli się cofali. Gdy żołnierze zwalniali, lub zatrzymywali się, Szalony Koń zsiadał z konia i udawał, że poprawia uprząż lub ogląda końskie kopyta. Kule świszczały wokół niego, a żołnierze w końcu wjechali na szczyt grzbietu, by stamtąd ścigać przeciwnika w kierunku sumienia Peno. Widząc jedynie dziesięciu Indian, żołnierze ruszyli za nimi w pogoń.
Gdy Indianie przeszli strumień Peno, cała grupa 81 żołnierzy kawalerii i piechoty znalazła się w pułapce. Teraz Indianie podzielili się na dwie grupy, które przecięły nawzajem swe szlaki, co było sygnałem do ataku.
Mały Koń, Indianin Cheyenne, który rok wcześniej ostrzegł Indian Arapaho o nadejściu generała Connora, miał zaszczyt dać sygnał swym ludziom, ukrytym w wąwozach po stronie zachodniej. Podniósł dzidę i wtedy wszyscy Indianie Cheyenne i Arapaho z tętentem kopyt końskich ruszyli do ataku.
Z przeciwnej strony nadeszli Indianie Sioux i na kilka minut Indianie i piechota zwarli się w pełnej za-mieszania walce wręcz. Wszyscy żołnierze piechoty wkrótce zginęli, a kawalerzyści wycofali się na skaliste wzniesienie przy końcu grzbietu górskiego. Rozpuścili swe konie, próbując szukać schronienia wśród wielkich głazów pokrytych lodem.
Pod koniec bitwy Indianie Cheyenne i Arapaho z jednej strony, a Indianie Sioux z drugiej strony znaleźli się tak blisko siebie, że istniała obawa, że nawzajem będą razić się strzałami. Wkrótce jednak wszystko się skończyło. Ani jeden żołnierz nie został przy życiu.
Sami Indianie ponieśli też wielkie straty - mieli prawie 200 zabitych i rannych. Ze względu na chłody zdecydowano zabrać rannych do tymczasowego obozu. Następnego dnia silna zawieja śnieżna zaskoczyła wojowników w ich prowizorycznych schronieniach, a gdy minęła, powrócili do swych wiosek nad rzeką Tongue.
Masakra Fettermana wywarła ogromne wrażenie na pułkowniku Carringtonie. Był przerażony popełnionymi prze Indian czynami: okaleczaniem, wypruwaniem wnętrzności i pozbawianiem zwłok części intymnych. Rozmyślał nad przyczynami tej brutalności i nawet napisał esej na ten temat, dochodząc w swych filozoficznych rozważaniach do wniosku, że to pogańskie wierzenia skłaniały Indian do tych okropnych czynów, które na zawsze pozostały w jego pamięci. Ale sami Biali nie postępowali lepiej, czego przykładem była niedawna masakra Indian nad Sand Creek. Indianie być może brali tylko przykład ze swych wrogów, lub w ten sposób wyrazili swą zemstę.
Nadeszła ostra zima i na pewien czas przerwano walki.
Masakra Fettermana wywarła również ogromne wrażenie na rządzie Stanów zjednoczonych. Była to największa porażka, jakiej armia doznała w historii wojen z Indianami, a w historii USA była to druga przegrana bitwa, z której żaden żołnierz nie uszedł z życiem. Caringtona pozbawiono dowództwa, wysłano posiłki do fortów w krainie rzeki Powder, a do Fort Laramie posłano z Waszyngtonu kolejną komisję pokojową.
W październiku 1867 roku Indianie Arapaho podpisali ze Stanami Zjednoczonymi traktat w Medicine Lodge mocą którego zgodzili się żyć w pokoju w rezerwacie wyznaczonym im na terenie Oklahomy. Podczas zimy obozowali wraz z Indianami Cheyenne w pobliżu Fort Larned.
Jesienią 1868 roku Czarny Kocioł założył wioskę nad rzeką Washita, 40 mil na wschód od Antelope Hill, i gdy młodzi wojownicy przybywali z Kansasu, przyjął ich do swej grupy. W listopadzie, gdy usłyszał o zbliżaniu się żołnierzy, udał się z Małą Szatą i dwoma wodzami Indian Arapaho w ponad stumilową podróż w dolinę rzeki Washita do Fort Cobb, głównego biura nowej agencji na południe od Arkansasu. Generał William B. Hazen był komendantem fortu i podczas swoich letnich wizyt Indianie Cheyenne i Arapaho przekonali się, że był on przyjaźnie do nich usposobiony i pełen współczucia.
Jednak w zaistniałej sytuacji Hazen nie okazał się serdeczny. Gdy Czarny Kocioł zwrócił się do niego o pozwolenie przeniesienia swych stu osiemdziesięciu tipi w pobliże Fortu Cobb dla zapewniania im ochrony, Hazen odmówił. Odmówił również zgody na to, by Indianie Cheyenne i Arapaho mogli dołączyć do wiosek Indian Kiowa i Comanche. Zapewnił jednak Czarnego Kotła, że gdy delegacja powróci do swych wiosek i zatrzyma w nich młodych wojowników, nie zostaną zaatakowani. Obdarowując gości cukrem, kawą i tytoniem, Hazen odesłał ich z powrotem wiedząc, że prawdopodobnie nigdy więcej ich nie zobaczy. Zdawał sobie sprawę bowiem w pełni z wojennych planów Sheridana.
Mając przeciwko sobie ostry północny wiatr, który przeszedł w burzę śnieżną, rozczarowani wodzowie odbyli powrotną podróż do swych wiosek, gdzie dotarli w nocy 26 listopada. Choć zmęczony długą podróż, Czarny Kocioł natychmiast zwołał radę przywódców szczepów.
Tym razem Czarny Kocioł powiedział swym ludziom, że nie wolno im dać się zaskoczyć, tak jak to było nad Sand Creek. Zamiast czekać na przyjście żołnierzy, pójdzie on z delegacją na spotkanie z wojskiem, by przekonać żołnierzy, że wioski Indian Cheyenne są pokojowo nastawione. Śnieg był głęboki i ciągle jeszcze padał, lecz z chwilą zniknięcia chmur delegacja miała wyruszyć na spotkanie wojska.
Chociaż Czarny Kocioł późno poszedł spać tej nocy, obudził się, jak zwykle, przed świtem. Wyszedł z tipi i z radością zobaczył, że niebo się przejaśnia. Ciężka zasłona mgły pokrywała jeszcze dolinę rzeki Washita, lecz widać już było głęboki śnieg na wzgórzach za rzeką.
Nagle usłyszał krzyk kobiety, który stawał się coraz wyraźniejszy:
- Żołnierze! Żołnierze! - Wołała.
Rozkazy, jakie otrzymał Custer od Sheridana, były wyraźne;
"Posuwać się na południe w kierunku Antelope Hills, a stamtąd w stronę rzeki Washita, gdzie przypuszczalnie znajduje się zimowy obóz nieprzyjaznych plemion; zniszczyć ich wioski i konie, pozabijać lub powiesić wszystkich wojowników, a kobiety i dzieci przyprowadzić."
W ciągu kilku minut żołnierze zniszczyli wioskę Czarnego Kotła, w ciągu następnych kilku minut krwawej rzezi wystrzelali kilkaset koni znajdujących się w ogrodzeniu. Aby powiesić lub zastrzelić wszystkich wojowników, musieli najpierw oddzielić ich od starców, kobiet i dzieci. Było to przedsięwzięcie zbyt powolne, niebezpieczne dla kawalerzystów. Znacznie skuteczniejsze było zabicie wszystkich bez różnicy. Zabili więc 103 osoby, w tym zaledwie 11 wojowników. Schwytano 53 kobiety i dzieci.
Echo wystrzałów, niosące się w dolinie, sprowadziło z pobliskiej wioski wielu Indian Arapaho, którzy dołączyli do Indian Cheyenne ochraniając ich tyły. Grupa Indian Arapaho otoczyła ścigający pluton 19 żołnierzy pod dowództwem majora Joela Elliotta i zabiła wszystkich. Około południa przybyli Indianie Kiowa i Comanche z wiosek położonych dalej w dole rzeki. Gdy Custer zobaczył zwiększającą się liczbę wojowników na pobliskich wzgórzach, zabrał swych jeńców i nie szukając zaginionego majora Elliotta, forsownym marszem wyruszył na północ w kierunku swojej tymczasowej bazy w Camp Supply nad rzeką Canadian.
W Camp Supply generał Sheridan niecierpliwie oczekiwał wiadomości o zwycięstwie Custera. Gdy dowiedział się, że oddział kawalerii się zbliża, w otoczeniu wszystkich obecnych oczekiwał formalnego raportu. W orkiestrą grającą triumfalnie zwycięzcy wkroczyli do obozu, wymachując skalpem Czarnego Kotła i innych zabitych Indian, a Sheridan publicznie pogratulował Custerowi "skutecznego i rycerskiego wypełnienia służby."
W swym oficjalnym meldunku o zwycięstwie nad "dzikimi rzeźnikami" i "dzikimi grupami okrutnych morderców" generał Sheridan wyrażał radość, że "zniszczył Czarnego Kotła (...) bezwartościowe stare zero". Następnie stwierdził, że obiecywał Czarnemu Kotłowi schronieni, gdyby przybył do fortu przed rozpoczęciem operacji woskowych. "Odmówił - kłamał Sheridan - i zginął w walce".
Generał Wynkoop, który złożył rezygnację na zna protestu przeciwko polityce Sheridana, znajdował się daleko w Filadelfii, gdy otrzymał wiadomość o śmierci Czarnego Kotła. Uważał, że jego stary przyjaciel musiał zostać zdradzony i że "dosięgła go śmierć z ręki Białego w którym zbyt często pokładał płoną nadzieję, a który z triumfem zameldował, że posiada jego skalp". Inni Biali, którzy znali i lubili Czarnego Kotła, również krytykowali wojenną politykę Sheridana, lecz odparł on ich zarzuty określając ich jako "dobrych i naiwnych entuzjastów (...) pomocników i podżegaczy dzikusów, którzy bez litości mordują mężczyzn, kobiety i dzieci".
Generał Sherman udzielił poparcia Sheridanowi i kazał mu dalej zabijać wrogich Indian i ich konie zalecając równocześnie umieszczanie przyjaznych Indian w obozach, gdzie otrzymywaliby żywność i byliby poddani działaniu cywilizacji i kultury Białego.
W odpowiedzi na to Sheridan i Custer przenieśli się do Fort Cobb i stamtąd wysłali gońców do czterech plemion w okolicy, z ostrzeżeniem, że albo przybędą do fortu w celu zawarcia pokoju, albo będą ścigani i zabijani. Sam Custer udał się na poszukiwanie przyjaznych Indian. Spośród jeńców wybrał sobie najbardziej atrakcyjną młodą Indiankę Cheyenne, aby zabrać ją ze sobą. Była ona zarejestrowana jako tłumaczka, choć nie znała ani słowa po angielsku.
Pod koniec grudnia 1868 roku do Fort Cobb przybyła grupa Indian Arapaho prowadzona przez Żółtego Niedźwiedzia.
W czasie zimy 1868 roku Indianie Cheyenne i Arapaho oraz część Indian Kiowa i Comanche żyli z jałmużny w Fort Cobb. Wiosną 1869 rok rząd Stanów Zjednoczonych zdecydował się zebrać Indian Kiowa i Comanche wokół Fort Sill, podczas gdy Indianom Cheyenne i Arapaho wyznaczono rezerwat w pobliżu Camp Supply.
Przez lato i jesień 1870 roku Czerwona Chmura ze swym pomocnikiem, Człowiekiem Bojącym Się Swych Koni, pracował ciężko dla sprawy pokoju. Na prośbę komisarza Donehogawy zebrali wielu potężnych wodzów i przyprowadzili ich o Fort Laramie na naradę, która miała zadecydować o lokalizacji agencji dla Indian Sioux. Przekonali Tępego Noża i Małego Wilka, przywódców Indian Cheyenne Północnych, Obfitego Niedźwiedzia prowadzącego Indian Arapaho Północnych, Wodza Trawę a także Dużą Stopę stojącego na czele Indian Minniconjou, którzy zawsze traktowali Białych podejrzliwie, aby wzięli udział w naradzie.
Po pewnym zamieszaniu nad sprecyzowaniem lokalizacji rezerwatu (Red Fort z Arkansasu został źle przetłumaczony jako Red River), Agencja Arapaho założona została w 1870 roku. Osadzeni zostali tam wraz z Indianami Cheyenne. Przywódcą Południowych Indian Arapaho był wtedy Mały Kruk (Hosa).
Indianie Arapaho Północni osiedli w rezerwacie w Wyoming wraz z Indianami Shoshone.
W 1871 roku utworzono w Darlington Szkołę Indian Arapaho, która działała do roku 1908, kiedy to po-łączono ją z leżącą trzy mile dalej szkołą Cheyenne Boarding School w Caddo Spring.
29 września 1872 roku przedstawiciele Indian Arapaho przybyli do Waszyngtonu na rozmowy z prezydentem Granterm.
W 1876 roku wzięli udział w Tańcu Słońca.
W roku 1875 liczebność Indian Arapaho szacowano na 1664 osoby, a w roku 1881 - 2258 osób.
W roku 1876 osiedlono ich w rezerwacie Wind River. W tym też roku wzięli udział w bitwie pod Little Big Horn, gdzie dowodził nimi Dwa Księżyce. Część Indian Arapaho walczyła wtedy też po stronie Białych.
W roku 1884 przyjęli pejotyzm.
W 1890 roku Indianie Arapaho, historycznie wielce religijni ludzie, włączyli się w doktrynę Tańca Ducha, która obiecywała przyjście mesjasza mającego połączyć wszystkich żywych Indian z martwymi. W tym też jeszcze roku ruch ten rozpadł się z powodu braku zapowiadanego mesjasza.
W październiku 1890 roku Indianie Arapaho sprzedali rządowi USA 3500562 akry swojej ziemi za 1,5 miliona dolarów w zamian za 160 akrów przypadających na każdego członka plemienia. Kiedy zakończono przydzielanie ziemi w 1892 roku, populacja Indian Arapaho wynosiła 1091 osób.
W 1898 roku James Mooney ujrzał Płaską Fajkę. Najprawdopodobniej był pierwszym Białym oglądają-cym ten przedmiot.
W roku 1902 populacja Indian Arapaho spadła do 905 osób a jej najniższa liczba wynosiła 692 osoby w roku 1924.
W 1938 roku Carter ujrzał Płaską Fajkę i najprawdopodobniej był drugim Białym, któremu ją pokazano.
"Dawniej - napisał Carter - ze względu na jej świętość nie wolno jej było nawet wieźć na koniu ani na włókach. Opiekun jej niósł ją jako święty tobołek, składany na czterech słupach podczas postoju, i szedł za pozostałymi pieszo, w otoczeniu specjalnej straży. Na obozowisku tworzono krąg ochronny wokół namiotu opiekuna".
Jeszcze w połowie XX wieku fajka ta otrzymywała dary ofiarne w postaci potraw, które poświęcało się i spożywano w sposób rytualny; albo mogła udzielać swych dobrodziejstw. Wolno ją był dotykać tylko gołą prawą stopą. Istniał też odprawiany na jej cześć tanie. Indianie Arapaho wierzą, że ta Płaska Fajka, obok dwóch świętych przedmiotów - kaczana kukurydzy i kamiennego żółwia - znajdowała się od początku świata w posiadaniu szczepu.
W roku 1950 było 1189 Południowych Indian Arapaho w rezerwacie Oklahoma (stan Oklahoma).
W 1964 roku szacowano ich liczebność na 1346 osób.
W 1970 roku szacowano ich liczebność na 2993 osoby.
W 1977 roku językiem Indian Arapaho mówiło 1500 osób.
W 1983 roku sąd USA zadecydował, że Indianie Shoshone i Arapaho z rezerwatu Wind River mają suwerenne prawo do podwyższenia podatków (za ropę i gaz) plemiennym dzierżawcom.
W 1985 roku Agencja Concho (Cheyenne-Arapaho) wykazywała wspólną liczbę 5220 Indian obydwu plemion.
Poza rezerwatem Wind River, żyją jeszcze w rezerwatach: Contonment, Cheyenne and Arapaho i Kiowa w Oklahomie oraz w rezerwacie Shoshoni w stanie Wyoming.
W Canton, mieście stanu Oklahoma, znajduje się Muzeum i Archiwum Indian Cheyenne i Arapaho.
Na początku 2004 roku Indianie Arapaho i Cheyenne z Oklahomy zaproponowali wycofanie z sądu swego roszczenia o 27 milionów akrów ojczystej ziemi w stanie Kolorado w zamian za niewielki rezerwat w okolicach Denver, w którym mogliby wybudować kasyno.
Zdaniem Indian półtora tysiąca ludzi otrzymałoby pracę przy budowie kasyna i Centrum Kultury Indian Równin. W gotowych obiektach zatrudnienie znalazłoby około 4 tysięcy pracowników.
arapaima - (Araoaima gigas); ryba z dorzecza Amazonki znana też pod miejscową nazwą piraruku, czyli ryba czerwona.
Arapaso - Indianie brazylijscy.
Arapium - Indianie brazylijscy.
Araque - Indianie kolumbijscy.
Arara - Indianie z brazylijskiej Amazonii, żyjący między rzeką Xingu a Tacantins oraz w okolicach dolnego biegu rzeki Madeira i Guaraiba. Zaliczani do rodziny językowej karibi. W połowie XVI wieku brali udział w powstaniu zbrojnym Konfederacji Tamojów.
Araracuara - Indianie kolumbijscy.
Ararandeuara - Indianie brazylijscy.
Ararapina - Indianie brazylijscy.
Araraua - Indianie brazylijscy.
ararauana zwyczajna - (Ara ararauana); papuga odżywiająca się głównie owocami, nasionami i młodymi pędami roślin. Występuje w Ameryce Południowej, od Panamy po Brazylię.
Ararai - Indianie brazylijscy.
Arasa - Indianie peruwiańscy.
Aratomo - Indianie wenezuelscy.
Araua (1) - Indianie brazylijscy.
Araua (2) - Indianie peruwiańscy.
Arauan - Indianie brazylijscy.
Arauaqui Aruaui
Araucana - Indianie kolumbijscy.
Araucanian - W literaturze polskojęzycznej zwani powszechnie Araukanami. Kilkanaście plemion Indian Ameryki Południowej, tworzący oddzielną grupę (arakuańską), wchodzącą w skład arawakańskiej rodziny językowej. Nazwa nadana została w 1569 roku przez hiszpańskich konkwistadorów. Nazwą tą objęto Indian Picunche, Mapuche, Huilliche i Pehuenche. Indianie ci samych siebie określali wspólną nazwą Mapuche. Zamieszkiwali tereny południowego Chile i zachodniej Argentyny.
Stosowali poliginię. W ich mitologii występuje m.in. Manquian, Hekure i Pillan.
Przed przybyciem Hiszpanów zajmowali się uprawą roli, hodowlą (głównie lam), myślistwem i rybołówstwem. Waleczni, skutecznie opierali się ekspansji Inków.
W okresie pierwszych ich kontaktów z Białymi nie jest dokładnie znana ich liczba, ale mogła ona wynosić 1 milion. W 1536 roku Hiszpanie po raz pierwszy spróbowali ich podbić. Wodzem Indian Araucanian był wtedy Andalien, który został zabity przez Hiszpanów. Jego miejsce zajął Lincoyan. W 1540 roku na kolejny podbój Indian Araucanian wyruszył Pedro de Valdivera. Indianami dowodził wtedy Kaupolikan. W 1551 roku Indianie Araucanian pokonali Hiszpanów, do czego znacznie przyczynił się Lautaro, który na koniec zginał w bitwie pod Conepcion. W 1557 roku Indianie Araucanian dowodzeni przez Kaupolicana oblegali twierdzę Penco, a w 1558 twierdzę Cenete. Wtedy też Kaupolican został pokonany i zabity przez Mendozę, który ponadto okaleczył też kacyka Galuarino. W 1569 roku Ercilla y Zuniga napisał poemat pt. "Araucana".
Indianie Araucanian do perfekcji opanowali tajniki jazdy na koniach przywiezionych przez najeźdźców i dziko rozmnożonych na stepach. Indianie szybko wynaleźli własną oryginalną uprząż i obchodzili się z końmi zręczniej niż Hiszpanie. Łapali ja na lassa i bolas, nie hodowali ich jednak. Wkrótce większość szczepów tubylczych z równin Południa aż poza Rio Pilcomayo na północy jeździła konno.
Kiedy w 1561 roku wybuchło kolejne powstanie Indian Araucanian pod wodzą kacyka Colo-Colo, Indianie wyszli już naprzeciw Hiszpanom konno. Był to punkt zwrotny z punktu widzenia ich taktyki wojennej. Koń przemienił się w ciągu niewielu stosunkowo lat z wroga najbliższego przyjaciela Indian Mapuche. Araukańscy złotnicy zasłynęli nawet z wyrobu końskich napierśników. Dla Indian Araucanian koń stał się ważnym wyznacznikiem prestiżu społecznego oraz obiektem wykorzystywanym trakcie obrzędów religijnych.
W 1590 roku w zasadzkę zorganizowaną przez Indian ?Araucanian wpadł (i został zabity) gubernator Chile. W 1600 roku ogólnie twierdzono, że Indianie Araucanian mają najlepszą konnicę świata.
Około 1600 roku kawaleria Indian Araucanian została uznana za jedną z najlepszych na świecie. Koń stał się u tych Indian częścią wiana małżeńskiego, jakie dawał przyszły mąż za przyszłą żonę.
W 1641 roku podpisano w Quillian traktat pokojowy, lecz spokój nie trwał długo.
Źródła pochodzące z drugiej połowy XVII wieku wspominają, że na grobach wybitnych wojowników i wodzów zabijano konie, a następnie skóry tych zwierząt rozwieszano na żerdziach ponad mogiłami.
Pod koniec XVIII wieku Indianie Araucanian przyjęli religię związaną z Istotą Najwyższą.
W 1835 roku przebywał wśród nich Gay. W 1839 roku Ignacy Domeyko wydał swe dzieła po uprzednim prowadzeniu badań na terenach Araukarii.
5 stycznia 1869 roku kacyk Catrideo, współdziałając z armią Białych, rozgromił oddziały Indian Araucanian.
W 1883 roku podpisano z Indianami Araucanian ostateczny już traktat pokojowy w myśl którego część ich terytoriów przekształcono w prawnie chroniony rezerwat.
W 1884 roku zaczęto przydzielać im obszary ziemskie zwane redukcjami.
W maju 1940 roku odbył się Czwarty Narodowy Kongres Zjednoczonego Frontu Araukańskiego. W 1948 roku Indianie Araucanian żyli na 3078 redukcjach. W 1962 roku odbył się Pierwszy Kongres poświęcony Indianom Mapuche, na którym byli dwaj Polacy. W 1972 roku ich liczebność szacowano na około 250 osób.
Dziś zajmują się hodowlą i rolnictwem. Wielu z nich pracuje w przemyśle i wysokotowarowych gospodarstwach rolnych. Znani są również z wyrobów rękodzielniczych.
Po dziś dzień Indianie Araucanian są dumni ze swego kunsztu ujarzmiania i oswajania młodych koni. Sztuka to niełatwa, jeśli się zważy, że źrebaki nie rodzą się w stajniach, a wolno hasają w tabunach na pampie. Przez półtora, dwa lata nawet nie dotyka ich ręka ludzka. Potem dzikusa trzeba złapać lassem i ujarzmić. Zajęcie do bezpiecznych nie należy. Samo założenie uzdy, potem "oślepienie" narzuconym na głowę konia ponczem i krótkie przywiązanie do samotnie stojącego w polu pala, i osiodłanie bestii i wskoczenie na siodło. Pomocnicy ostrożnie odczepiają konia i zrywają oślepiające poncho. Zwierzę wpada w szał. Okładane nieludzkimi razami, ściągane po raz pierwszy w swoim życiu munsztukiem koń skacze do góry, staje dęba, pada na grzbiet. Jeśli wszystko idzie dobrze, to wracają - zziajany, triumfujący jeździec na mokrym, pokrytym płatami piany i już poskromionym koniu. Najczęściej taki ujarzmiacz jest wspomagany dwoma pomocnikami, którzy pędzą po obu jego stronach, łeb w łeb i jak najciaśniej nacierają, uniemożliwiając tym manewrem dzikiemu koniowi skoki w bok.
Arauine - Indianie brazylijscy.
Arauiti - Indianie brazylijscy.
Araukanie Araucanian
araukaria - (Araukaria), zwana także igławą. Wielkie, wiecznie zielone drzewo iglaste o okółkowym rozgałęzieniu, pochodzące z Ameryki Południowej, Australii i na wyspach Oceanii. Obejmuje około 20 gatunków, z których niektóre uprawiane są jako rośliny ozdobne.
Największe znaczenie gospodarcze ma araukaria wąskolistna (Araucaria angustifolia), tworząca rozległe lasy w południowej Brazylii, oraz araukaria chilijska (Araucaria araucana) z Chile i Argentyny, dostarczająca leczniczej żywicy.
A. brasiliana, araukaria brazylijska, osiąga wysokość 50 metrów i ma wielkie szyszki i jadalne nasiona. Jej ciężkie drewno o równych słojach wykorzystywane jest w budownictwie.
Gałęzie przystosowanej do uprawy w domu A. heterophylla wyrastają poziomo piętrami wokół pnia rośliny, który może osiągać wysokość do 1,2 m. Jeżeli roślina jest większa, to jej gałęzie lekko zwisają. Pochodzi z Ameryki Południowej i Australii.
Ceniona ze względu na drewno jak i jadalne nasiona ("piniones"). W szklarniach uprawia się natomiast wyniosłą A. excelsa.
Znany jest przypadek wyboru przez Indian Araucan na stanowisko wodza imieniem, Caupolican, który wpierw wygrał swego rodzaju konkurs, dźwigając na swych barkach przez cały dzień pień araukarii.
Pehuen, to nazwa zarówno odmiany araukarii występującej w Chile jak i jej owoców, stanowiących ważny składnik pożywienia Indian z południa tego kraju. Nazwę tą zaczerpnięto ze słownictwa Indian Mapuche. Jesienią, gdy dojrzewają szyszki pehuen i otwierają się z lekkim trzaskiem wysypując z wysoka swoje smakowite orzeszki, wszystkie kobiety Indian Mapuche z całą gromadką dzieci idą w lasy zbierać na zimowe miesiące to pożywienie by zdążyć przed dzikimi zwierzętami. Do kobiet też należy, po wysuszeniu orzeszków, trud ich zmielenia na mączkę, na nader prymitywnym, ręcznym żarnie; po prostu miedzy dwoma kamieniami.
Rhonda Klevansky wspomina, że Indianie Mapuche z południowego Chile błędnie nazywani są Araukanami, nazwą wziętą właśnie od drzew araukarii.
Sami zaś Indianie Mapuche sądzili, że duch zamieszkujący araukarie nosił nazwę ngen-pewen.
Araukarie dostarczają cennego drewna i z tego powodu są w znacznym stopniu wyniszczone.
Aravaipa - Grupa Indian Apache żyjąca nad strumieniem Aravaipa, od którego to też grupa ta wzięła swą nazwę. W latach 70-tych XIX wieku wodzem Indian Aravaipa był Eskiminzin. Wraz ze swą małą grupą stu pięćdziesięciu osób żył między San Pedro i Galiuro Mountains. Eskiminzin był silnie zbudowanym Indianinem, z lekko krzywymi nogami i przystojną twarzą przypominającą buldoga. Na ogół niefrasobliwy, potrafił być jednak porywczy. Pewnego dnia, w lutym 1871 roku, udał się do Camp Grant, małej placówki położonej w miejscu połączenia strumieni Aravaipa i San Pedro. Słyszał on, że porucznik Royal E. Whitman jest przyjaźnie nastawiony do Indian, więc chciał się z nim spotkać.
Esliminzin powiedział Whitmanowi, że jego ludzie stracili swe domy i nie mógł zbudować nowych, gdyż Niebieskie Kurtki ciągle ich ścigają i strzelają do nich bez żadnego innego powodu poza tym, że są India-nami Apache. Chciał zawrzeć pokój, aby jego ludzie mogli osiedlić się wzdłuż strumienia Aravaipa i tam uprawiać ziemię.
Whitman zapytał Eskominzina dlaczego nie udał się w góry White, gdzie rząd wyznaczył rezerwat.
- To nie jest nasz kraj - odpowiedział wódz. - Ci, którzy tam mieszkaj, to nie nasi ludzie. Zawarliśmy z nimi [Indianami Coyotero] pokój, lecz nigdy z nimi nie żyliśmy. Nasi ojcowie, tak jak poprzednio ojcowie naszych ojców, żyli w tych górach i uprawiali kukurydzę w tej dolinie. Umiemy robić meskal, nasz podstawowy produkt żywnościowy, i w naszym kraju nigdy go jeszcze nie zabrało ani w lecie, ani w zimie. Góry White go nie dostarczają, a bez niego będziemy chorować. Niektórzy spośród mych ludzi przebywało krótko w górach White, lecz nie podobało im się tam i mówili: "Wróćmy nad strumień Aravaipa, zawrzyjmy ostateczny pokój, którego nigdy nie złamiemy".
Porucznik Whitman powiedział Eskiminzinowi, że nie jest upoważniony do zawarcia pokoju z jego grupą, lecz jeżeli złożą broń, pozwoli im pozostać w pobliżu fortu jako jeńcom wojennym do czasu otrzymania dalszych instrukcji od swych zwierzchników. Eskiminzin zgodził się na to i wszyscy Indianie Aravaipa przybyli w małych grupach oddając karabiny, a niektórzy także łuki i strzały. Zbudowali oni wioskę, kilka mil w górę strumienia, posiali kukurydzę i przystąpili do przygotowywani maskalu. Ich organizacja życia obozowego wywarła na Whitmanie tak dobre wrażenie, że zatrudnił ich przy zborze siana dla koni woskowych, znajdujących się w obozie, dając im w ten sposób możliwość zarobienie pieniędzy, za które mogli kupować żywność. Niektórzy Indianie zostali zatrudnieni na pobliskich ranczach. Eksperyment z pracą Indian u Białych dawał tak dobre wyniki, że do połowy marca ponad stu innych Indian Apache, wśród nich niektórzy z grupy Pina, dołączyli do ludzi Eskiminzina i liczba ich zwiększała się nieomal z każdym dniem.
Tymczasem Whitman wysłał raport do swych zwierzchników wyjaśniając sytuację prosząc o dalsze instrukcje. Pod koniec kwietnia raport jego został zwrócony, ponieważ nie był napisany na odpowiednim, oficjalnym formularzu.
Zdając sobie sprawę, że ponosi odpowiedzialność za poczynania ludzi Eskiminzina, Whitman był nie-spokojny i dokładnie ich obserwował.
W kwietniu 1871 roku dziesięciu Indian Apache napadło na osadę San Xavier na południe od Tuscon, uprowadzając było i konie, a 13 kwietni czterech Stanozjednoczników zostało zabitych podczas napadu, który miał miejsce niedaleko San Pedro, na wschód od Tuscon.
Tuscon w 1871 roku było oazą dla trzech tysięcy hazardzistów, właścicieli barów, handlarzy, przewoź-ników, poszukiwaczy bogactw mineralnych i kilku dostawców, którzy zdobyli fortuny podczas wojny secesyjnej, a obecnie mieli nadzieję je pomnażać na wojnach z Indianami. Ci ludzie z marginesu społecznego zorganizowali Komitet Bezpieczeństwa Publicznego w celu ochrony przed Indianami Apache, lecz ponieważ żaden Indianin nie pojawił się w pobliżu miasta, sami często najeżdżali na pobliskie osady jakoby w pościgu za Indianami Apache. Po dwóch napadach zorganizowanych w kwietniu Komitet oświadczył, że dokonane one były przez ludzi z wioski Indian Aravaipa znajdującej się w pobliżu Camp Grant. Chociaż odległość od Camp Grant wynosiła 55 mil i było mało prawdopodobne, aby Indianie Aravaipa udali się tak daleko w celu dokonania napadu, oświadczenie to zostało skwapliwie zaakceptowane przez mieszkańców Tuscon. Ogólnie biorąc, byli oni przeciwni agencjom, w których Indianie Apache pracowali i żyli w pokoju, gdyż sytuacja tka prowadziłaby do redukcji sił wojskowych i zmniejszała szans łatwego dorobienia się, możliwego jedynie w czasie wojny.
W ciągu ostatnich tygodni kwietnia weteran walk z Indianami, William S. Oury, rozpoczął organizowanie ekspedycji w celu zaatakowania uzbrojonych Indian Aravaipa żyjących w pobliżu Camp Grant. Gotowość do udziału w wyprawie zgłosiło sześćdziesięciu Stanozjednoczników i czterdziestu dwóch Meksykanów, lecz Oury uważał, że to zbyt mała siła, aby być pewnym powodzenia. Dlatego też zwerbował dodatkowo 92 przekupnych Indian Papago, którzy dużo wcześniej zostali podbici przez wojska hiszpańskie i schrystianizowani przez hiszpańskich księży. 28 kwietnia ta silna grupa 140 dobrze uzbrojonych mężczyzn była gotowa do napaści.
Pierwsza wiadomość o wyprawie, którą otrzymał porucznik Whtman w Camp Grant, nadeszła z małego garnizonu wojskowego w Tuscon. Donoszono, że duża grupa zbrojnych opuściła miasto 28 kwietnia w celu zabicia wszystkich Indian znajdujących się w pobliżu Camp Grant. Whitman otrzymał ten meldunek od konnego posłańca 30 kwietnia o godzinie 7:30 rano.
- Natychmiast wysłałem konno dwóch tłumaczy do obozu Indian - meldował później Whitman - z rozkazem dokładnego poinformowania wodzów o zaistniałej sytuacji i zawiadomienia ich, że mogą przyprowadzić wszystkich swych ludzi do obozu wojskowego. Wysłańcy moi powrócili w ciągu godziny z wiadomością, że nie zastali ani jednego żywego Indianina.
Niecałe trzy godziny przedtem, nim Whitman otrzymał ostrzeżenie, ekspedycja uformowała front wzdłuż urwistych brzegów strumienia i piaszczystych ścieżek prowadzących do wioski Indian Aravaipa. Mężczyźni znajdujący się na niżej położonym terenie otworzyli gień na domy, a gdy Indianie wybiegli na otwartą przestrzeń, zostali skoszeni ogniem karabinów umieszczonych na urwistych brzegach strumienia. W ciągu pół godziny wszyscy mieszkańcy wioski albo ciekli, albo zostali wzięci do niewoli, albo zginęli. Do niewoli dostało się tylko 27 dzieci pojmanych przez Indian Papago, którzy chcieli sprzedać je w Meksyku jako niewolników.
Gdy Whitman dotarł do wioski, zastał dymiące jeszcze zgliszcza i cały teren zasłany okaleczonymi ciałami kobiet i dzieci;
- Zauważyłem, że wiele kobiet zostało zastrzelonych podczas snu, gdy leżały obok wiązek zebranego siana, które miały rano dostarczyć do obozu. Ranne, które nie były w stanie móc uciekać, miały głowy rozbite pałkami lub kamieniami, a niektóre były naszpikowane strzałami mimo wcześniej odniesionych śmiertelnych ran. Wszystkie ciała odarto z odzieży.
Lekarz wojskowy, C. B. Biesly, który towarzyszył Whitmanowi, oświadczył, że w przypadku dwóch kobiet "pozycja, w jakiej leżały, oraz wygląd organów płciowych i odniesionych ran nie pozostawały żadnych wątpliwości co do tego, że najpierw zostały zgwałcone, a następnie zabito... Jedno dziecko w wieku około dziesięciu miesięcy, dwukrotnie trafione kulą karabinów, miało jedną nogę niemal odciętą"
Whitman obawiał się, że ci, którym udało się ujść w góry, obarczą go odpowiedzialnością za to, że nie udało mu się zapewnić bezpieczeństwa;
- Sądziłem, że zajęcie się zwłokami zabitych będzie wyrazem naszego współczucia, i miałem rację, ponieważ gdy grzebaliśmy zmarłych, wielu z tych, którym udało się ujść, powróciło do wioski, a żal ich był zbyt dziki i straszliwy, abym mógł go opisać... Wśród pochowanych (około stu osób) były zwłoki jednego starca i jednego starszego chłopca - resztę stanowiły wyłącznie kobiety i dzieci.
Ci, którzy zginęli w wyniku odniesionych ran, oraz ci, których ciała zaginęły w górach, zwiększyli ogólną liczbę zabitych do 144 osób. Eskiminzin nie wrócił do wioski i niektórzy z jego współplemieńców sądzili, że wejdzie on na ścieżkę wojenną, aby pomścić masakrę.
- Moje kobiety i dzieci zostały zabite na moich oczach - jeden z mężczyzn powiedział Whitmanowi - a ja nie byłem w stanie ich obronić. Większość Indian na moim miejscu wzięłoby nóż i poderżnęła sobie gardło.
Lecz po tym, jak porucznik zaręczył swym słowem, że nie spocznie, dopóki sprawiedliwości nie stanie się zadość, pogrążeni w żalu Indianie Aravaipa zgodzili się odbudować wioskę i rozpocząć życie od nowa.
Nieustające wysiłki Whitmana doprowadziły w końcu do tego, że mordercy z Tucson stanęli przed sądem. Obrona dowodziła, że mieszkańcy Tucson podążyli śladem morderstw popełnionych przez Indian Apache, który wiódł wprost do wioski Indian Aravaipa. Oscar Huton, strażnik z Camp Grant, wystąpił jako świadek oskarżenia:
- Zgodnie ze swym sumieniem oświadczam, że Indianie z tej wioski nigdy nie napadli na Białych.
F. L. Austin, handlarz z faktorii, Miles L. Wood, dostawca wołowiny, oraz William Kness, który przewoził pocztę pomiędzy Camp Grant i Tucson, złożyli podobne oświadczenia. Rozprawa trwała pięć dni. Po dziewiętnastominutowych obradach ławy przysięgłych zapadł wyrok uniewinniający morderców z Tucson.
W czerwcu 1871 roku generał George Crook przybył do Tuson, aby objąć dowództwo sił zbrojnych Arizony. Kilka tygodni później przybył do Camp Grant Vincent Colyer, specjalny wysłannik Biura do Spraw Indian. Obaj byli żywo zainteresowani w zorganizowaniu spotkania z ważniejszymi wodzami Indian Apache, a w szczególności z Cochisem.
Najpierw Colyer spotkał się z Eskiminzinem w nadziei sprowadzenia go z powrotem na drogę pokoju. Eskminzin przybył z gór i oświadczył, że z chęcią porozmawia o pokoju z komisarzem Colyerem.
- Komisarz prawdopodobnie sądził, że zobaczy wielkiego wojownika - wspomniał Eskiminzin - a zobaczył jedynie bardzo biednego człowieka, który w niczym nie przypominał wojownika. Miałem niegdyś wielu ludzi, lecz większość zginęła w masakrze. Teraz mam tylko kilku. Od czasu gdy opuściłem to miejsce, zawsze byłem w pobliżu. Wiedziałem, że mam tutaj przyjaciół, lecz obawiałem się powrócić. Nigdy nie mówiłem dużo, lecz mogę powiedzieć, że lubię to miejsce. Powiedziałem wszystko, co powinienem był powiedzieć od czasu, gdy została mi tylko garstka ludzi, w imieniu której przemawiam. Gdyby nie masakra, byłoby nas teraz znacznie więcej, lecz któż mógł ją przerwać? Gdy zawarłem pokój z porucznikiem Whtmanem, moje serce było wielkie i szczęśliwe. Ludzie z Tucson i San Xavier musieli być szaleni. Działali tak, jakby nie mieli ni głowy, ani serca... Ci ludzie z Tucson piszą do gazet opowiadając swoją własną historię. Indianie Apache nie maj nikogo, komu mogliby opowiedzieć swoją.
Colyer obiecał, że opowie historię tak, jak usłyszał ją od Eskiminzina, Wielkiemu Ojcu i innym Białym, którzy nigdy jej nie słyszeli.
- Myślę, że to albo Bóg dał ci dobre serce, że przyszedłeś zobaczyć się z nami, albo musiałeś mieć do-brego ojca i matkę, którzy uczynili cię tak dobrym - powiedział Eskiminzin.
- To Bóg - oświadczył Colyer.
- To prawda - rzekł Eskiminzin, lecz obecni przy tym Biali nie byli pewni, słuchając tłumaczenia jego słów, czy to pytanie, czy potwierdzenie.
Po wizycie komisarza Colyera w 1871 roku Eskiminzin wraz i jego ludzie rozpoczęli nowe życie w Camp Grand. Indianie odbudowali swą wioskę i ponownie posadzili kukurydzę. Wszystko zaczęło się znów dobrze układać, gdy nagle rząd postanowił przesunąć Camp Grant o 60 mil na południowy wschód. Wykorzystując tę przeprowadzkę celu oczyszczenia doliny San Pedro od Indian, wojsko przeniosło Indian Aravaipa do San Carlos, nowej agencji nad rzeką Gila.
Przeprowadzka obyła się w lutym 1873 roku i Indianie Aravaipa zaczęli budować nowe wioski i uprawiać nowe pola w San Carlos, gdy wybuchło powstanie, w którym porucznik Almy został zabity. Ani Ekiminzin, ani żaden inny Indianin Aravaipa nie miał nic wspólnego z tym zabójstwem. Mimo to Szary Wilk kazał aresztować Eskiminza jako wodza i trzymać go w więzieniu jako zakładnika w celu "zagwarantowania wojsku bezpieczeństwa".
W nocy, 4 stycznia 1874 roku, Eskiminza uciekł z więzienia i wyprowadził swych ludzi z rezerwatu. Przez cztery zimowe miesiące wędrowali oni przez nieznane góry w poszukiwaniu jedzenia i schronienia. Do kwietnia większość członków plemienia nękana była głodem i chorobami. Aby zapobiec ich wymarciu, Eskiminzin wrócił do San Carlos spotkać się z agentem.
- Nie uczyniliśmy nic złego - powiedział - lecz jesteśmy pełni obaw i dlatego uciekliśmy. Obecnie powróciliśmy. Jeżeli pozostaniemy w górach, umrzemy z głodu i zimna. Jeżeli żołnierze zabiją nas tutaj, rezultat będzie taki sam. Nie uciekniemy więc ponownie.
Gdy tylko agent zameldował o powrocie Indian Aravaipa, trzymał rozkaz aresztowania Eskiminiza i jego wodzów, skucia ich łańcuchami i przetransportowania jako jeńców wojennych do miejsca, na które przeniesiono Camp Grant.
- Cóż złego uczyniłem? - Zapytał Eskiminzin dowódcę żołnierzy, którzy przyszli go aresztować.
Dowódca nie wiedział co odpowiedzieć. Aresztowanie było "wojskowym środkiem ostrożności".
W nowym Camp Grant Eskiminzin i jego wodzowie pozostawali skuci razem podczas pracy przy wyrobie cegieł suszonych w promieniach Słońca do budowy nowej placówki. W nocy spali w kajdanach na ziemi, a do jedzenia dostawali odpadki żywności z kuchni wojskowej.
Pewnego letniego dnia przybył pewien młody biały, aby spotkać się z Eskiminizem. Przedstawił się jako nowy agent z San Carlos. Był to John Clum. Powiedział, że Indianie Aravaipa w San Carlos potrzebują nowego wodza.
- Dlaczego zostałeś uwięziony? - Zapytał Clum.
- Nic nie zrobiłem - odpowiedział Eskiminzin. - Prawdopodobnie stało się to na skutek kłamstw, jakie Biali opowiadają o mnie. Zawsze starałem się postępować dobrze.
Clum obiecał, że postara się o jego zwolnienie, jeżeli Eskiminzin przyrzeknie mu, że pomoże w poprawie warunków w San Carlos.
Dwa miesiące później Ekiminzin połączył się ze swymi ludźmi. Raz jeszcze przyszłość przedstawiała się jasno, lecz wódz Indian Aravaipa był dostatecznie mądry, by nie obiecywać sobie zbyt wiele. Od chwili przyjścia Białych, nigdy nie był pewien miejsc, w którym mógłby rozłożyć swój koc, a przyszłość Indian Apache rysowała się niepewnie.
Aravira - Indianie brazylijscy.
arawak (1) - Rodzina językowa. należąca do dużej, paleoamerykańskiej grupy językowej. Język ten charakteryzuje się systemem piątkowym, a mówili nim między innymi następujący Indianie: Ais, Amuesha, Bariba, Bare, Baure, Campa, Chane, Chango, Guajiro, Hohodene, Inieri, Jamaye, Kabre, Kaketio, Mojo, Tairona, Tacana, Wapidiana,
Arawak (2) - Lokono lub Arowak; Indianie z Wenezueli, Gujany Brytyjskiej (region Barima Waini, Demerara-Mahaica, East Berbice-Corentyne, Mahaica-Berbice i Upper Demerara-Berbice), Surinamu (dystrykt Brokopondo, Commewijne, Coronie, Marowijne, Nickerie, Para i Sipaliwini), Gujany Francuskiej i Brazylii.
Pierwotnie zamieszkiwali przedpole Andów. Na początku n.e. wypierani przez ludy andyjskie, rozprzestrzenili się po Antylach, aż po Florydę oraz wybrzeże Atlantyku Ameryki Południowej. W okresie 1000 - 500 r. p.n.e. Indianie Arawak wędrowali po Ameryce Południowej wzdłuż rzeki Orinoko, aż do jej delty. To były czasy początków rozwoju rolnictwa i głównym ich pożywieniem był maniok. Stąd rozprzestrzenili się poprzez Trinidad aż na Wyspy Karaibskie. Na Puerto Rico można znaleźć ślady, że stąd pochodzi nowa era. U schyłku XV wieku byli już silnie zróżnicowani, a plemiona zamieszkujące Małe Antyle systematycznie wypierane były przez nowoprzybyłych tam Indian Caribe. Wypierali stąd zamieszkałe tu grupy Indian Ciboney. Do czasu podboju małe grupy Indian Ciboney zamieszkiwały południową część Haiti i częściowo Kubę.
Żeglarze, rybacy, kopieniacze. Oprócz rybołówstwa i myślistwa uprawiali kukurydzę, fasolę, słodkie ziemniaki, dynię i maniok, a także orzechy ziemne, pieprz i ananasy. Tabaka i bawełna też były im znane.
Od słowa Indian Arawak - gwajawa gojawa, pochodzi nazwa guajawy.
Indianie Arawak z Gujany Brytujskiej powiadali, że Aiomun Kondi z powodu zepsucia rodzaju ludzkiego dwa razy zniszczył świat. Raz przy pomocy ognia i raz poprzez zalanie wodą. Pobożny wódz Marerewana został poinformowany został o nadejściu potopu i ocalił siebie i swą rodzinę wsadzając ja na dużą łódź, którą przywiązał do pnia wielkiego drzewa przy pomocy liny skręconej z gałęzi krzewów.
Nie znali oni ceramiki a swoje łodzie drążyli w drzewie balsa. Mogły one przewozić nawet 20 osób.
Wykonywali z drewna maski i amulety dla okazania szacunku duchom opiekuńczym. Rysunki tych duchów można spotkać na ścianach jaskiń.
Społeczność Indian Arawak podzielona była hierarchicznie. Kacykowie kontrolowali gospodarkę i panowali nad regionem, który otaczał wieś.
Gdy Kolumb wylądował na wybrzeżu Hispanioli w 1492 roku napotkał tam tubylców należących do nieznanej rasy Taino - co w języku Indian Arawak znaczy dobry i szlachetny. Indianie Arawak byli pierwszymi Indianami, którzy zetknęli się z Europejczykami. Zwrócili się przyjaźnie do Hiszpanów, do czasu jednak, gdy ci zaczęli ich mordować, łupić i gwałcić. Powstania przeciw Hiszpanom były krwawo tłumione skutkiem przewagi zbrojnej. Pokonani Indianie musieli znosić daninę w postaci sztab złota, bawełny czy też żywności oraz odrabiać pańszczyznę.
Indianie Arawak nie opierali się nawracaniu na religię Europejczyków, jednak zdecydowanie zaczęli się sprzeciwiać, gdy hordy brodatych przybyszów zaczęły grasowała po ich wyspach w poszukiwaniu złota i drogocennych kamieni. Karząc nieposłusznych, Hiszpanie zaczęli grabić i palić osady indiańskie oraz porywać Indian, by sprzedać ich w Europie jako niewolników. Opór Indian Arawak spowodował użycie przeciw nim szabel i broni palnej. W wyniku tego zaczęły ginąc całe plemiona.
W niespełna pół wieku zostali nieomal całkowicie wytępieni przez Europejczyków na Karaibach. Umierali od chorób przywleczonych przez Hiszpanów a ci, którzy ocaleli, poszli do powstania przeciw Hiszpanom prowadzeni przez Enriquillo syna kacyka. Schronił się on w niedostępnych regionach górskich Sierra de Baoruco i Sierra de Neiba, skąd prowadził wojnę partyzancką z Hiszpanami. Jeńców odsyłał jednak cało, co wywołało wrażenie na królu Karolu V, który podpisał z nim rozejm. Enriquillo otrzymał wyspę na jeziorze Lago Enriquillo (nazwaną na jego cześć) i mógł tam przebywać ze swoimi zwolennikami. Niestety zmarł 3 lata później. W roku 1560 żyło na Hispanioli tylko 13 tubylców z 300 tysięcy mieszkających w dniu wizyty Kolumba. W związku z tym faktem wpływy mądrości życiowej tubylców na dzisiejszą kulturę Dominikany są znikome. Drobne ich grupy przetrwały na Kubie i Haiti do XVIII i XIX wieku, by następnie ulec całkowitej asymilacji. Żyją dziś (około kilkaset tys.) jedynie w Ameryce Południowej (głównie w Kolumbii - w dorzeczach Amazonki i Orinoko).
Dziś można spotkać Indian Arawak w Gujanie, Surinami i w Gujanie Francuskiej (Ameryka Południowa).
Podobnie jak w przeszłości, trudnią się myślistwem, rybołówstwem, a także rolnictwem (głównie uprawą manioku, kukurydzy i batatów). Część z nich mieszkających w miastach zatrudnionych jest w obsłudze ruchu turystycznego.
arawak - Rodzina językowa obejmującą ponad sto plemion klasyfikowanych w 3 grupach (arauańskiej, wanhamańskiej, maipurańskiej).
Araya - Indianie wenezuelscy.
Arazaire - Indianie peruwiańscy.
ara żółtoskrzydła - (Ara macao); największy ptak z rodziny ar. W jego upierzeniu dominuje barwa szkarłatnoczerwona. Pokrywy skrzydeł żółte, a lotki, kuper i boczne sterówki niebieskie.
Arbi - Indianie kolumbijscy.
arctostaphylos uva-ursa - (Arctostaphylos uva-ursa); czerwone jagody tej rośliny gotowane były przez Indian Chippewa wraz z mięsem jako przyprawa do rosołu. Liście palono w fajkach.
Arda - Indianie peruwiańscy.
Are Ivapare
Arebato - Indianie wenezuelscy.
Arechane - Indianie brazylijscy.
Arecibo - Indianie z Puerto Rico.
Arecuna - Indianie wenezuelscy, zamieszkujący źródła rzeki Canari. Zaliczani do karaibskiej rodziny językowej. W ich mitologii występuje między innymi upiór Acoineripue. W połowie XIX wieku opisał ich niemiecki podróżnik Carl Ferdinand Appun. Pod koniec XIX wieku przyjęli kult religijny Hallelujah, który przetrwał jeszcze do pierwszych dziesięcioleci wieku XX.
arekipa - (Arequopa Br. et R.); kaktus z południowego Peru i północnego Chile o kształcie najpierw kulistym a potem kolumnowym, wysokości do około 0,5 m., zwykle pokryty gęsto cierniami. Opisano 8 gatunków tego rodzaju.
Arenal - Kultura peruwiańska z Wybrzeża Środkowego, rozwijająca się w epoce przedceramicznej, w latach 7500 - 6500 p.n.e. Charakteryzuje się między innymi wykonywaniem wieloma sposobami ostrzy trzoneczkowatych metodą naciskową.
Arequena - Indianie z Wenezueli i Kolumbii.
Arequipa - Indianie peruwiańscy.
argemon - (Argemone L.); rośnie dziko w Ameryce Środkowej. Występuje w 10 gatunkach. Niektóre z nich są jednoroczne, inne dwuletnie. Cała roślin ma barwę srebrzystozieloną albo jasnozieloną. Jest bardzo krucha, łamliwa, w miejscach zranionych wydziela białe mleko. Osiąga wysokość 30-100 cm. Liście ma głęboko wrębne. Kwiaty białe lub żółte. A. alba Lestib. - argemon biały. A. grandiflora Sweet. - mak kolczasty wielkokwiatowy. A. hunnemanii Otto et Dietr. - argemon Hunnemana. A. hispida A. Gr. - argemon szorstki. A. mexicana to argemon meksykański. W Polsce zwany jest też maczkiem ciernistym lub maczkiem meksykańskim. Jego inne nazwy to: Chicalote, Satyanashi, Cardo Santo, Guechinichi lub Kix-kanlol. Pochodzi z terenów Meksyku i zachodnio-południowej Ameryki Północnej. Jest rośliną jednoroczną z rodziny makowatych (papaveraceae). Rośnie do 50 cm wysokości. Kwiaty ma żółte (istnieje również odmiana z białymi kwiatami), 6-płatkowe, z fioletowymi żyłkami. Liście podłużne, naprzeciwległe, brzegi ząbkowane, z charakterystycznymi srebrnymi żyłkami. Nasiona małe, okrągłe, czarne. Cała roślina jest pokryta ostrymi cierniami i ma gorzki smak. Nacięta roślina wytwarza żółty sok mleczny, który wysychając czernieje. Została naturalizowana w wielu innych krajach o podobnym klimacie, m.in. w Brazylii, Afryce, Indiach. Roślina nadaje się na ozdobną i można ją czasem spotkać w ogrodach.
Indianie Mexica wierzyli, że argemon meksykański jest "pokarmem umarłych". Był on poświęcona bogowi deszczu i wody -Tlalocowi, który rządził "krainą snów" - Tlalocan. Podobno Indianie palili go w celu uzyskania lekkich efektów euforycznych.
Głównymi substancjami chemicznymi odpowiadającymi za działanie argemonu wydają się być kodeina i morfina, które wykryto w małych ilościach, aczkolwiek nie są to do końca potwierdzone wyniki i toczony jest spór czy roślina faktycznie potrafi wytworzyć niewielkie ilości tych substancji. Inne składniki argemonu, które mogą odpowiadać za jego działanie to argemonina, protopina i berberyna.
Liście argemonu działają lekko znieczulająco, uspokajająco, przeciwbiegunkowo, przeciwskurczowo. Indianie Mexica stosowali je przy reumatyzmie. W Peru stosuje się ją zewnętrznie przy bólach mięsni. Co do efektów narkotycznych, dawki 2-5g suszu podobno działają całkiem skutecznie - nie jest to co prawda opium, ale subtelne efekty są zauważalne. Osoby opisują doznania jako stan relaksu, coś pomiędzy intoksykacją alkoholem, a lekkim stanem upalenia. Wiele osób twierdzi, że ta roślina jest naprawdę skuteczna i nie jest wytworem marketingu sklepów specjalizujących się w sprzedaży legalnych alternatyw dla nielegalnych w wielu krajach roślin.
Uwaga! Są znane przypadki zatruć tą rośliną, w większych dawkach jest ona trująca, szczególnie jej nasiona, zawierające sanguinarynę.
argentyt - Argentyt to ważna ruda srebra. Należy do minerałów grupy siarczków. Tworzy zwarte wypełnienia srebronośnych żył hydrotermalnych lub występuje w postaci krzaczastych pseudomorfoz rodzimego srebra. Kolor czarny.
Występuje w Guanajuato i Zacatecas w Meksyku.
W USA argentyt znaleziono z kruszcami miedzi w Butte (Montana) oraz w kopalniach srebra w Kolorado i w Nevadzie (Comstock Lode).
W Polsce występuje w złożach miedzi rejonu Lublina.
Arica - Lud żyjący na pograniczu obecnego Peru i Chile. Na początku 1975 roku archeolodzy chilijscy odkryli ruiny miasta ludu Arica w dolinie Lluta w pobliżu Arica. Miasto zasiedlone zostało około 1250 roku. Zamieszkiwało je około 10000 osób.
Aricagua - Indianie wenezuelscy.
Aricapu - Indianie brazylijscy.
Aricvari Aracarei
Aricobe - Indianie brazylijscy.
Aricuaisa - Indianie wenezuelscy.
Arigua - Indianie wenezuelscy.
Arikara - Arikaree, Arikari, Arikaris, Rees lub Ris; Indianie z Północnej Dakoty, żyjący wzdłuż rzeki Missouri, blisko ujścia rzeki Platte (w pobliżu plemion Mandan i Hidatsa, jednakże w stosunku do nich na większym skosie, ale jak typowe dla tych ludów - wędrowali w czasie swej historii). Zaliczeni do rodziny językowej caddo.
Wrogami plemienia Arikara, po odłączeniu się od Indian Pawnee w XVIII wieku, podczas ich wędrówki na północ byli Indianie Wichita, Comanche, Kiowa, Cheyenne, Apsoraka i oczywiście Sioux. Czasami byli pokojowo nastawieni wobec Indian Mandan i Hidatsa, jednakże częściej byli z nimi na wojennej ścieżce. Indianie Apsoraka twierdzą, że czas poprzedzający ostateczny pokój z tymi dwoma osiadłymi plemionami był dla nich czasem, w którym o nikim nie mogli powiedzieć, że jest przyjacielem lub sojusznikiem - Indianin lub Biały - każdy był wrogiem.
Indianie Arikara byli na pół rolniczym ludem, i byli nim zapewne już od najwcześniejszych czasów, wiele bowiem mitów i obrzędów nosi odniesienia do uprawy kukurydzy i innych produktów ziemi. Różnorodność uprawianej kukurydzy jest charakterystyczna dla rolniczych plemion południowo - wschodniego regionu; roślina jest bardzo ulistniona, ma bardzo małe, różnokolorowe nasiona rosnące nisko przy ziemi.
Indianie Arikara mieszkali w półkolistych ziemiankach (takich samych jak Indianie Hidatsa i Mandan), krytych korą, strzechą lub skórą. Ich średnica wahała się między 40 a 75 stopami. Pośrodku, w formie kwadratu, ustawione były cztery pale, wysokie na 20 stóp i rozstawione między sobą w odległości 18 stóp; podtrzymywały cztery rozwidlające się belki. Niższe, zakrzywione pale wysokie na około 8 stóp ustawione były naokoło ziemianki i podtrzymywały serię grubych słupów, z których wystawały do środka krokwie. Wierzbowe gałęzie przywiązane były poziomo i pokryte suchą trawą oraz warstwą ściółki i ziemi.
Charakterystyczną ceremonią Indian Arikara było "Shunuwanuh", Magiczne Przedstawienie bractwa szamańskiego, które trwało od letniego zrównania dnia z nocą aż do jesieni i składało się z śpiewów, tańców i występów kuglarskich. Innymi charakterystycznymi ceremoniami były: Taniec Słońca - taki sam jak u sąsiadujących plemion oraz Dziecko - uroczystość adopcji.
Według wierzeń Indian Arikara, dusza zwana "Sishu", odpowiada za wszystkie czyny człowieka wykonywane podczas jego życia: swe miejsce ma w piersiach, natomiast objawia się w wyrażanych słowach, w spojrzeniu oczu, w ruchu mięśni. Kiedy człowiek umiera, to Sishu grzechocze w gardle usiłując uciec z ciała... Wszystkie zwierzęta posiadają Sishu, jednakże nie mają jej drzewa oraz nieożywione rzeczy.
Mężczyźni nosili przepaskę biodrową, legginsy z jeleniej skóry oraz mokasyny. Skóra bizona zastępowała koszulę. Kobiety ubierały się w jednoczęściowy strój, który sięgał do kostek; wykonany był z dwóch jelenich skór - jedna z przodu druga z tyłu- zszytych po bokach. Noszono także legginsy i mokasyny.
W XVIII wieku zaczęli utrzymywać się z polowania na bizony, ale przez Indian Prerii nadal byli określani w języku gestów jako "Zjadacze Kukurydzy".
Kiedy w 1804 roku przybył do Indian Arikara Lewis i Clark, liczebność ich została oszacowana na 2600 osób.
Około 1832 roku do Indian Arikara dotarł George Catlin, trafiając tam na uroczystość ślubną, którą to opisał w sposób następujący:
"Skwapliwie wmieszałem się w orszak ślubny. Państwo młodzi szli właśnie do łaźni, bo, jak wiadomo, Indianin nić poważniejszego nie przedsięweźmie bez kapeli. Była to dorodna para. On wysmukły dwudziestoletnie młodzieniec z licznymi już trofeami myśliwskimi przy boku, ona prawdziwe dziecko lazuru nieba i zieleni stepów, i choć dwanaście lat licząca, to już dojrzała kobieta. Szli obok siebie, często obracając się, by ujrzeć kogo obchodzi ich wesele i ukazać się wszystkim w swych wspaniałych strojach z jelenich i koźlich skór zdobionych kolcami ursona.
Zatrzymaliśmy się wszyscy przed łaźnią. Do pana młodego podszedł ojciec i starszy jakiś Indianin, przyjaciel domu. Weszli do namiotu, z którego z uchyleniem płachty wejściowej buchnął biały tuman pary. Trzy razy tak wchodzili i wychodzili. Po nich udała się do łaźni panna młoda z matką. Dla nich wniesiono naręcz macierzanek, by natrzeć młode ciało i podnieść woni kwiatów dziewiczy urok.
(...) Z łaźni czerwoni od gorąca państwo młodzi udali się do domu ojca pana młodego, gzie odbyła się właściwa uczta weselna.
Nim ją jednak opiszę, zaznajomię Cię czytelniku z całym procederem poznawania się małżonków, z okresem narzeczeństwa, a przede wszystkim z poglądem Indian na małżeństwo.
U nas, Białych, o zamożności domu świadczy wiele różnych cech: u czerwonoskórych natomiast jeśli chcesz wiedzieć jak jest bogaty, zapytaj się ile ma żon. Indianie z reguły są biedni, toteż żyją w jednożeństwie, ale ich wodzowie i czarownicy mają haremy złożone z około dziesięciu żon. Wódz, by podołać obowiązkom musi mieć z konieczności większą ich ilość. Praca bowiem jednej żony nie wystarczyłaby na wydawanie uczt i przyjęć, do których jest obowiązany.
Im więcej żon, tym więcej w wigwamie wyprawionych skór na sprzeda toteż Indianin z pewnością postarałby się o cały tuzin, gdyby nie ceny, które stawiają za swe córki ojcowie. Ojciec ustala warunki wydania córki za mąż i całkiem nie powoduje się pod tym względem sentymentami. Do niego przychodzi czerwony młodzieniec i oświadcza się. Gdy się targi o zapłatę skończ, zapytuje się starający się o zgodę dziewczyny, po czym ustala termin ślubu. Zgoda dziewczyny jest tylko formą, bo decyduje wola ojca.
Tak wyglądają zaręczyny. Przepiękny zaś okres narzeczeństwa trwa bardzo krótko, najwyżej tydzień. Termin ślubu ustala się z reguły na trzeci, czwarty dzień. W dniu ślubu pan młody płaci ojcu co obiecał i wraz z panną młodą udaje się do łaźni.
Na ten moment ceremonii ślubnej właśnie trafiłem. Możemy więc wrócić do naszych małżonków i siąść z nimi do uczty weselnej.
Mnie posadzono na skórze obok szczęśliwej pary. Dalej w krąg zasiedli ojcowie rodziny, sproszeni goście i kto się zjawił. Jest to jedyny moment, w którym kobiety (i to tylko spokrewnione) mogą siedzieć przy uczcie z mężczyznami.
Poczęto wnosić przygotowane od kilku dni potrawy. Czynność ta przypadła matkom i mężatkom. Wyszukanie i barwnie, zresztą jak wszyscy obecni, przybrane wnosiły mamałygę, baraninę, smażony chleb, kawę itd. Przed każdym biesiadnikiem ustawiono duże misy z tymi potrawami, a mamałygę tylko przed panną młodą. Gdy ucichły szmery i posługujące niewiasty przysiadły skromnie na uboczu, zabrał głos ojciec pana młodego. Nie rozwodził się, nie namyślał nad kwiecistymi wyrażeniami, lecz jak najprościej określił wzajemne obowiązki małżonków. Synowi nie wolno bić żony, kłócić się z nią, ani zdradzać. M jej bronić i dostarczać jej bawolego mięsa i skór. Synowa zaś dostała pouczenie, by wyszywała dywany i wyplatała kosze na siodła, budowała i urządzała wigwam, sadziła kukurydzę i gotowała dobre obiady dla męża i opiekowała się małymi dziećmi.
Gdy skończyła się ta jedyna mowa, którą usłyszeć można na weselu indiańskim, wszyscyśmy umyli ręce w stojących obok nas wiadrach z wodą i oczyściliśmy paznokcie. Ja korzystałem za scyzoryka, podczas gdy moi gospodarze i współbiesiadnicy pomagali sobie drzazgami. Gdy higienie stało się zadość, panna młoda wzięła misę z mamałygą i biorąc ją dwoma palcami, wskazującym i średnim, jadła przez kilka chwil. Następnie podała potrawę mężowi, a on mnie i tak misa poszła w koło. Potem już każdy na własną rękę zabierał się do dymiących przed nim posiłków i napojów.
Uczta ta przeplatana przechwałkami młodych i wspomnieniami starszych trwał ze dwie godziny. Zaraz po niej pokładliśmy się razem z nowożeńcami spać. Tak każe zwyczaj."
W 1837 roku Indianie Arikara zostali zdziesiątkowani przez epidemię ospy. W roku 1851 wzięli udział w naradzie zorganizowanej w Fort Laramie, przyczyniając się do powstania Szlaku Oregońskiego. W latach późniejszych wojen indiańsko-amerykańskich walczyli po stronie Białych. W lipcu 1874 roku wzięli udział jako zwiadowcy w walkach toczonych przeciwko Indianom Sioux. Jednym z takich bardziej znanych zwiadowców był Krwawy Nóż, ulubieniec generała Custera, który też zginął w 1876 roku w bitwie pod Lit-tle Big Horn.
Zachowała się też ponoć całkowicie prawdziwa opowieść Indian Arikara o następującej treści:
W czasach, kiedy rosła trawa a rzeki płynęły, żyło sobie na stepie niedaleko Fort Brrthold stado mustangów. Było swobodne jak wiatr. Bizony i antylopy nie przeszkadzały tabunowi, a czworonożni rabusie (pumy, wilki i kojoty) zostały zdziesiątkowane przez polujących na ich skóry Indian Arikara i same żyły w strachu.
W stadzie była klacz ze źrebięciem. Konik był śliczny, umaszczenie miał tarantowe, a grzywę i ogon czarne. Dobrze wykształcone mięśnie na wysokich nogach i mocne kopyta wskazywały na przyszłą siłę i szybkość ogiera.
Pory roku zmieniały się szybko. Minęło lato, potem przyszła jesień, aż wreszcie nadciągnęła straszliwa zima. Potworna zamieć śnieżna rozproszyła stado. Do wiosny klacz ze źrebięciem przetrwała na skromnej paszy wydobywanej pracowicie spod zwałów śniegu w nadbrzeżnych jarach i dolinkach. Gdy wreszcie pojawiła się nowa trawa, ogierek rzucił się na nią z niepohamowanych apetytem. Zapłacił za to wysoką cenę; rozbolał konika strasznie brzuch i nie mogąc uciekać, został łatwo schwytany przez sławnego wojownika Indian Arikara - Krótkoogoniastego Byka. Zwierzę nie chciało życie na swobodzie zamienić na służbę u człowieka. Rumaczek sprytnie udając osłabienie szczęśliwie uciekł z indiańskiego stada. Ale życie na wolności też nie było usiane różami. Najpierw ledwo zdołał ujść dwójce polujących na niego wilków, a w parę dni później o mało co nie zginął od kopyt i zębów ogiera, który wrogo potraktował jego chęć dołączenia do prowadzonego przez siebie tabunu. Te doświadczenia zahartowały konika. Odtąd był stale czujny i ostrożny. Rozważnie wybierał pastwiska i walczył zajadle, kiedy nadchodziła taka potrzeba. Któregoś dnia poczuł zapach tytoniu. Zaciekawiony poszedł za tą wonią. W dolinie wyżłobionej przez wiosenne wody zobaczył Indianina Arikara, który niegdyś schwytał go na arkan. Indianin wznosił modły do bogów. Potem jeszcze kilkanaście razy spotkali się w tym odludnym miejscu. Wojownik nie próbował złapać ogiera, za to opowiadał koniowi o jego najdzielniejszych pobratymcach i ich wspaniałych czynach. Po pewnym czasie rumak dał sobie nałożyć uzdę a potem siodło. Krótkoogoniasty Byk uczył zwierzę różnych sztuczek i forteli. Kiedy skończył się okres nauki, wojownik zabrał konia do wsi Indian Arikara. Odtąd razem polowali na bizony i walczyli przeciw wrogom. Indianin nigdy nie pętał ogiera. Rozumieli się bez słów, ale też tylko Krótkoogoniasty Byk mógł na nim jeździć. Swą wielką wartość ogier potwierdził w ciężkiej kampanii wojennej 1873 roku nad rzeką Żółtego Kamienia. Zachowywał się tam jak stary wyjadacz frontowy: był czujny niczym żuraw, jak pies wietrzył wroga, a w czasie strzelaniny stał spokojnie jak głaz. W roku 1875 w Fort Lincoln Krótkoogoniasty Byk założył niebieski mundur i został mianowany sierżantem w 7 pułku kawalerii USA (jednocześnie był wodzem wszystkich zwiadowców z plemienia Arikara służących w armii Wuja Sama).
Nadciągał fatalny rok 1876. Ogier od początku wiosny był niespokojny. Ciągle prześladował konia upiorny sen - widział w nim jak wilki w czerwonych derkach, w kłębach dymu prochowego, osaczają jego i Krótkoogoniastego Byka. Duchy w postaci sów ostrzegały też Indianina Arikara, ale mimo tych złowróżbnych znaków, obaj postanowili wziąć udział w nadchodzącej wojnie, bowiem wyżej od życia cenili swój honor. Proroctwo spełniło się podczas wielkiej bitwy z Indianami Sioux i Cheyenne w Górach Koziorożca. Mimo niesłychanej odwagi i waleczności Krótkoogoniasty Byk poległ w walce z Indianami Sioux zabijając wielu wrogów i zaliczając wiele "ciosów". Ogier walczył do końca nad ciałem wojownika, aż wreszcie okryty ranami padł na ziemię. Indianie Dakota uznali konia za martwego. Nocą rumak ocknął się, pożegnał się z Krótkoogoniastym Bykiem a następnie dowlókł się do rzeki, gdzie ugasił pragnienie, rano zaś dołączył do swoich, znajomych się na nadrzecznym wzgórzu wśród osaczonych szwadronów majora Reno. Tam dopiero Indianie Arikara opatrzyli jego rany. Potem gdzieś zniknął i przez długi czas nikt ogiera nie widział. Odnalazł się dopiero jesienią w pobliżu wsi Indian Arikara, niedaleko Fort Brethold. Oznaczało to, że ranny i osłabiony przeszedł sam 400 kilometrów wracając do domu. Odtąd widywano często konia na wzgórzach w okolicy fortu. Chodził też po brzegu rzeki, a najczęściej zaglądał do dolinki, w której Krótkoogoniasty Byk rozmawiał zwykle z duchami. Indianie Arikara nazwali rumaka Sławnym Koniem Wojennym. Dla Indian stał się nahurac (zjawą-duchem).
Prawie 10 lat po opisywanych tu wypadkach kilku polujących Indian Wron widziało starego konia krążącego nad brzegami Little Big Horn. Zachowywał się tak, jakby czegoś szukał. W roku następnym na jednym ze wzgórz znaleziono biały koński szkielet. Starzy ludzie opowiadają, że czasem w czerwcu, gdy nadchodzą gwałtowne burze z piorunami a po nich wstaje na niebie wielobarwna tęcza, to ten, kto ma czyste serce, może wtedy zobaczyć jak po świetlistych pasach na niebie jedzie w kierunku Gwiazdy Wieczornej na wspaniałym tarantowym mustangu stary wojownik - wypowiedziane wtedy życzenie ma moc szczególną; zawsze się spełnia.
W 1950 roku liczbę ich ustalono na 500 osób.
W 1964 roku Indianie Arikara żyli na terenie Północnej Dakoty w liczbie 3102 osób.
W roku 1970 było 1408 Indian Arikara żyjących w rezerwatach, a według innych źródeł w tym samym roku ich liczebność szacowano na 928 osób. W 1977 roku językiem Indian Arikara mówiło 200 osób. Dane z roku 1990 podają, że językiem arikara mówiło 90 osób.
Arinagoto - Indianie wenezuelscy.
Arino Tapanhuna
ariokarpus - (Ariocarpus Scheidw.); pochodzący z środkowego i północnego Meksyku i południowego Teksasu niezbyt wielki, płaski kaktus, podobny do zwietrzałej skały, pokryty porostami (zjawisko mimikry). Powierzchnię rośliny tworzą brodawki barwy szarozielonej do szarobrunatnej. Kwiaty są białe, różowe, fioletowe i żółte. Opisano 8 gatunków tego rodzaju.
arirania - (Pteronura brasiliensis); podobny do wydry ssak drapieżny, żyjący w Ameryce Południowej.
arisaema triphyllum - (Arisaema triphyllum [L.] Torr); bulwiasta bylina, uprawiana ze względu na duże, dziwaczne, kapturowate pochwy kwiatowe, otaczające ołówkowate kolby. Jesienią w kolbach zawiązują się mięsiste, czerwone owoce a następnie roślina zamiera. Należy do rodzaju anturium. Nazwa anglojęzyczna - Jack-in-the-pulpit.
Indianie Chippewa używali jej do leczenia chorych oczu.
Ariseno - lub Ariceno; Indianie amazońscy, opisani w pierwszym dziesięcioleciu XX wieku przez Candido Mariano da Silva Rondona.
Ariti Paressi
Ariu - Indianie brazylijscy.
arkanzyt brookit
Arkansas Quapaw
Arkokisa - Indianie zamieszkujący niegdyś wioski w dolnym biegu Trinity w Teksasie. Określano ich też takimi nazwami jak: Accocesaws, Accokesaus, Ac-ke-sas, Acossesaws, Arkokisa, Euquisacoes, Horcaquisacs, Horcancitos, Naquizcoza, Ocosaus, Orcoquisa, Orquisaco i Oxquoquiras. W 1756 roku Hiszpanie założyli wśród nich presido San Agustin de Ahumada w którym osiedliło się 50 rodzin Indian Tlascaltec z południowego Meksyku, lecz placówkę zniesiono w roku 1772. Byli sprzymierzeńcami Indian Aranama i Attacapa oraz pozostawali w przyjaznych stosunkach z Indianami Bidai, lecz nic nie wiadomo o ich językowych powiązaniach. Sibley podał, że w latach 1760-70 mieli blisko 80 wojowników i utrzymywali się głównie ze zbierania skorupiaków i owoców. W 1805 roku ich główna wieś znajdowała się na zachodnim brzegu Colorado w Teksasie, około 200 mil na południowy-zachód od Nacogdoches. Druga ich wieś leżała na północ od poprzedniej, między rzeką Naches i Sabine. Sibley zanotował, że Indianie Arkokisa byli koczownikami, lecz stwierdzenie to nie zawsze wydaje się być adekwatne do ich sposobu życia. Prawdopodobnie stało się tak dopiero o nadejściu Białych, gdy załamała się ich więź plemienna, gdy ich szeregi przerzedziła choroba a zdemoralizowana ludność uległa rozproszeniu i dezorganizacji. Mało wiemy o ich obyczajach, a język ich musiał znacznie różnić się od języka sąsiadów z którymi porozumiewali się mową znaków.
arktotis - (Arctotis L.); pochodzi z Ameryki Południowej. Rodzaj obejmuje 30 gatunków. Piękna, jednoroczna roślina wysokości 40-80 cm. Łodygi wzniesione, rozgałęzione. Liście drobne, a głębokimi wrębami. Kwiaty duże, podobne do kwiatów złocienia lub gerbery o barwie żółtej, pomarańczowej i czerwonej z ciemnymi środkami.
A. aspera L. - arktotis szorstki
A. grandis Thunb. - arktotis wielki.
arlinka arnika
Arma - Indianie kolumbijscy. Prawdopodobnie praktykowali kanibalizm.
armadillo pancernik
Armagotu Armagoto
Armijo Delgadito - Indianin Navajo, zwany skrótowo Delgadito. W styczniu 1861 roku Armijo Delgadito, Herrero Grande, Manuelito, Barboncito, i inni przywódcy uzgodnili, że spotkają się z pułkownikiem Canbym w nowym Forcie Fauntleroy, który żołnierze zbudowali 35 mil na południowy wschód od Fortu Defiance. Gdy rozmowy dobiegły końca, 21 lutego Indianie Navajo wybrali Herrero Grande swym naczelnym wodzem. Przywódcy doszli do wniosku, że najlepiej będzie żyć w pokoju, i obiecali wygnać tych wszystkich, którzy byli złodziejami.
W grudniu 1862 roku Armijo Delgadito wraz z siedemnastoma innymi przywódcami Indian Navajo (wraz z Delgadito i Barboncito) udał się do Santa Fe na spotkanie z generałem Carletonem. Emisariusze powiedzieli mu, że reprezentują pokojowo nastawionych hodowców i farmerów Indian Navajo, którzy nie chcą wojny. Było to ich pierwsze bezpośrednie zetknięcie z Carlentonem. Generał, bez uśmiechu na twarzy, zwrócił się do Degadigo i pozostałych wodzów:
- Nie będziecie mieli pokoju, dopóki nie dacie mi innych gwarancji niż wasze słowo na to, że go dochowacie. Idźcie do domu i powiedźcie o tym waszym ludziom. Nie wierzę w wasze obietnice.
W kwietniu 1863 roku Carleton udał się o Fortu Wingate, "aby zebrać informacje przed wojną z Indianami Navajo, która się rozpocznie, gdy tylko będzie dość trawy na pastwiskach do wykarmienia koni." Zorganizował on spotkanie z Delgaditem i Barboncitem niedaleko Cubero i bez ogródek poinformował wodzów, że jedynym sposobem udowodnienia ich pokojowych zamiarów byłoby zabranie ludzi z krainy Indian Navajo i połączenie się ze "szczęśliwymi" Indianami Mecalero w Bosque Redondo.
Ostateczny termin przybycia Indian Navajo do Bosque Redondo określony został przez Carletona na 23 czerwca.
- Poślijcie znów po Delgadito i Barboncito - polecił komendantowi Fortu Wingate - i powtórzcie im to, co mówiłem wcześniej. Powiedźcie też, że będzie mi przykro, gdy odmówi przybycia do rezerwatu. Zawiadomcie ich, i wszystkich, którzy pragną pokoju, że maja czas do 20 lipca tego roku, że po tym dniu każdy Indianin Navajo, którego spotkamy poza rezerwatem, będzie uważany za wroga i odpowiednio traktowany. W dniu tym drzwi, które teraz są otwarte, zostaną zamknięte.
Minął wyznaczony dzień, lecz żaden Indianin Navajo nie poddał się dobrowolnie rozkazom generała.
Kit Carson, ulegając namowom Carletona przyspieszył swoją akcję "spalonej ziemi" i do jesieni 1863 roku zniszczył większość pogłowia i zboża między Fortem Canby i Canyon de Chelly.
17 października do Fortu Wingate przybyło dwóch Indian Navajo z białą flagą. Jednym z nich był El Sordo, wysłany przez swych braci Rarboncito i Delgadito i pięciuset Indian, którzy stali za nim. El Sordo powiedział, że zapasy żywności zostały zniszczone i że muszą się żywić orzechami pinon, że nie mają odzieży i koców i nie rozpalają ognisk ze strachu przed zwiadowcami. Nie chcą iść tak daleko, aż do Bosque, ale obiecuj zbudować swe hogany w pobliżu Fortu Wingat, aby wojsko miało ich stale na oku i przekonało się o ich pokojowych zamiarach. W ciągu dziewięciu dni Delgadito i Borboncito mogą przybyć do fortu wraz ze swymi pięciuset ludźmi. Skłonni są też udać się do Santa Fe na spotkanie z Wodzem Gwiazdą, by prosić o pokój.
Kapitan Rafael Chacon, dowódca Fortu Wingate, wysłał swego oficera po instrukcje do generała Carle-tona, który odpowiedział:
- Indianie Navajo nie mają nic do powiedzenia w tej sprawie; muszą się udać do rezerwatu w Bosque Redondo lub pozostać w swym kraju i dalej prowadzić wojnę.
Nie mając żadnego wyboru, widząc swe kobiety i dzieci cierpiące głód i chłód, Delgadito poddał się. Barboncito, El Sordo i wielu innych wojowników czekało w górach na wiadomość o tym, co stanie się z ich ludźmi.
Ci, którzy się poddali, zostali wysłani do Bosque Redondo, a Carleton wydał rozkaz, aby tę pierwszą grupę traktować specjalnie - mieli dostawać najlepsze racje żywnościowe i najlepsze kwatery po drodze i w Bosque. Chociaż jałowa równina Pecos przedstawiała się posępnie, dobre traktowanie przez zwycięzców wywarło duże wrażenie na Delgadito. Kiedy Wódz Gwiazda zawiadomił go, że może wraz z rodziną udać się do Fortu Wingate pod warunkiem przekonania innych wodzów, że życie w Bosque jest lepsze od głodu i zimna, Delgadito przystał na tę propozycję. W tym samym czasie generał rozkazał Kitowi Carsonowi napaść na Canyon de Chelly, zniszczyć żywność i zwierzęta i pozabijać lub uwięzić tych Indian Navajo, którzy jeszcze pozostawali w tym ostatnim punkcie oporu.
31 stycznia 1864 roku Delgadito swymi opowieściami o warunkach panujących w Bosque Redondo przekonał sześciuset osiemdziesięciu Indian Navajo do poddania się w Forcie Wingate. Ciężka zim i brak żywności zmusiły innych do przybycia do Fortu Canby. Do połowy lutego zgromadziło się tam tysiąc dwustu głodujących i pozbawionych środków do życia Indian. Otrzymali oni od wojska tak skąpe racje żywnościowe, że najstarsi i najmłodsi zaczęli wymierać. 21 lutego, gdy do obozu zgłosił się Herrero Grande ze swoimi ludźmi, liczba Indian wzrosła do tysiąca pięciuset. Do marca w obu fortach poddało się trzy tysiące, a szlaki prowadzące na północ pełne były przerażonych Indian Navajo, ciągnących poprzez zamarznięte śniegi. Jednak wodzowie Manuelito, Barbocito i Armijo odmówili zaprzestania walki. Pozostali oni ze swymi ludźmi w górach postanawiając, że się nie poddadzą.
Generał Sherman, który zastąpił generała Carletona, doprowadził do tego, że Indianie Navajo opuścili rezerwat Bosque Redondo i powrócili na swoje ziemie. Jednak przed opuszczeniem rezerwatu wodzowe 1 czerwca 1868 roku, musieli podpisać nowy układ zaczynający się od słów:
"Od dzisiejszego dnia wszystkie wojny prowadzone między stronami zawierającymi to porozumienie ustają na zawsze".
Pierwszy podpis złożył Baboncito a po nim Armijo, Delgadito, Manuelito, Herrero Grande i siedmiu in-nych.
Arnett-Gogisgi, Caroll - Indianin Cherokee, urodzony w 1927 roku. Poeta, nauczyciel. Ukończył Uniwersytet Oklahomy, Uniwersytet Teksasu i Koledż Beloit. Wydał 9 tomików poezji. Obecnie (dane sprzed 1999 roku) mieszka z żoną Klaudią na farmie w pobliżu Mesosty w stanie Michigan i wykłada literaturę na Centralnym Uniwersytecie Michigan.
arnika - (Arnica fulgens, A. sororia, A. cordifolia, A. acaulis i inne). Nazwa anglojęzyczna - Mountain arnica. Bylina z rodziny astrowatych występująca w 18 gatunkach na terenie Ameryki Północnej, Europy i Azji. Rośnie do wysokości 50 centymetrów. Posiadająca aromatyczny zapach. Jej koszyczki kwiatowe są duże i pojedyncze. Kwiaty mają kolor złocistożółty. Owocem jest niełupka z puchem kielichowym.
Inne, polskie nazwy arniki to: anielskie ziele, arlinka, drzewojad, korzeń maciczny, kupalnik, kupalnik górski, omięg, podkomornik, pomornik, pomórnik, tran, tranek, tranek angielski, tranek górski, trank, wierzchowisko i wilcze ziele.
Verril wychwalał Indian za odkrycie leczniczych właściwości amerykańskiego rodzaju arniki. Speek zanotował, że Arnica acaulis, "wodny korzeń niepewnego pochodzenia", używany był przez Indian Catawba w lecznictwie i pity w przypadku bólu w plecach.
Arnika jest ważnym środkiem tonizującym naczynia krwionoś ne (tętnicze i żylne), działa zapobiegawczo przeciw udarowi i jest stosowana w jego leczeniu uzupełniającym, a także przy zwapnieniu naczyń (miażdżyca). Używana zewnętrznie jest dobrym środkiem leczącym rany, zmiażdżenia i stany zapalne - także zapalenia stawów i krwotoki.
Będąc rośliną trującą, może, w przypadku przedawkowania, doprowadzić nawet do śmierci a przedawkowana na stosowaniu zewnętrznym - może spowodować ostre podrażnienie skóry.
arnota właściwa - (Bixa Orellana L.); roślina z rodziny arnotowatych. Jego aztecka nazwa to achiote. Tak też nazywali tę roślinę Hiszpanie a koloniści z Cayenne nazywali ją rocou. W wielu mitach indiańskich opiewana była i znana jeszcze pod takimi nazwami jak jakurucu, mantur czy też bija. Poza tym istnieje szereg innych, lokalnych nazw.
Arnota właściwa jest obficie owocującym krzewem lub niewielkim drzewem (do 10 m wysokości) o gęstym listowiu, ciemnoszaro popielatej korze, jasnozielonych, jajowatego kształtu liściach i białych lub różowych kwiatach. W okresie owocowania na końcach pędów pojawiają się owoce w postaci kolczastych czerwono - pomarańczowych strąków, z których każdy zawiera do 50 nasion. Z jednego drzewa średniej wielkości można uzyskać nawet do 270 kg nasion. Każde z nasion pokryte jest czerwoną osnówką, stanowiącą cenne źródło pomarańczowo - żółtego barwnika - biksyny - wykorzystywanego powszechnie w przemyśle spożywczym do barwienia margaryny czy choćby popcornu. Rośnie w Peru, Brazylii, Meksyku, Kolumbii, Trynidadzie i na Hawajach na wysokości do 1200 m n.p.m. Jest również w tych rejonach uprawiana.
Indianie Colorado farbują swoje ubrania barwnikiem uzyskiwanym z nasion specjalnie hodowanej arnoty i tym też barwnikiem malują swoje twarze, tułów, nogi i ramiona. Dodaje im to siły o chroni przed chorobami.
W Ameryce Środkowej barwiono nią nawet na czerwono czekoladę do picia i pewne potrawy. Niektórzy autorzy dopatrują się w tym pozostałości dawnego zwyczaju sakralnego picia ludzkiej krwi.
Zwyczajowym malowidłem u Indian Caribe, Otomac i Jaruro jest onoto, pozyskiwane właśnie z arnoty. W czasie przyrządzania onoto kobiety indiańskie wrzucają nasiona rośliny do dzieży z wodą i mieszają przez godzinę, a następnie czekają aż strąci się barwiący osad żywego, ceglastoczerwonego koloru. Po zlaniu wody osad ten zostaje ugnieciony z żółwim olejem i uformowany w okrągłe placki o wadze od trzech do czterech uncji. Z braku oleju żółwiego niektóre plemiona mieszają onoto z tłuszczem krokodyla.
Indianie Yanoama używają suchych patyków arnoty do rozniecania ognia a inne plemiona amazońskie używają jej drewna do wyrobu strzał.
W medycynie tradycyjnej uważany jest za afrodyzjak. Stosuje się go również w zapaleniu prostaty oraz w schorzeniach układu moczowego.
W fitoterapii peruwiańskiej arnota wykorzystywana jest także jako specyfik przeciwgorączkowy, uspakajający, przeciwwymiotny, regulujący trawienie i przeciwbiegunkowy. Łupina nasienia była stosowana jako środek odrobaczający, a ekstrakt z niedojrzałych skorup nasiennych stanowił plastry rozgrzewające.
Odwar z liści, kory i nasion oraz napar z korzenia stosowany jest zewnętrznie w celu przyspieszenia gojenia się ran i oparzeń oraz zapaleniu spojówek. Odwar surowca podawany doustnie wykorzystywany jest jako specyfik uspakajający, nasenny, wykrztuśny, pobudzający trawienie i działający antyoksydacyjnie, a przez to oczyszczający i regulujący przemiany metaboliczne w schorzeniach wątroby i obniżający poziom cholesterolu. Liście i kora w postaci okładów przynoszą ulgę podczas bólu głowy.
Nasiona rośliny są jadane w stanie świeżym ze względu na cenne wartości odżywcze. Arnota cieszy się również dużym powodzeniem jako surowiec użytkowy. Jej drewno jest także wykorzystywane w przemyśle artystycznym i stolarstwie.
aronia czarnoowocowa - (Aronia melanocorpa Elliot.); nazwa anglojęzyczna - Black chokeberry. Inna nazwa polska - aronka. Krzew z rodziny różowatych, o małych, białych lub czerwonych kwiatach i jadalnych owocach podobnych do jagód. Rośnie do 2 metrów wysokości. Kwiaty zebrane ma w baldachogrona, po 25-30 sztuk. Pochodzi z Ameryki Północnej. Inną jej polską nazwą jest aronka.
aronka aronia czarno owocowa
Arosaguntacock - Indianie Ameryki Północnej, określani czasami ogólną nazwą Abnaki.
Arrohattoe - Plemię konfederacji Powhatan pierwotnie żyjące w Wirginii. Jego główna wioska znajdowała się przy rzece James. Już nie istnieje.
arsen - Arsen i jego związki znane są od czasów starożytnych jako trucizna. Arsen pozyskiwany był najczęściej z różnych minerałów, głównie z arsenopirytu. W postaci rodzimej występuje stosunkowo rzadko. Najczęściej przybiera formy owalnych naskorupień o gładkiej lub niekiedy guzełkowej powierzchni. Często towarzyszy żyłom kruszcowym srebra i kobaltu. Na Ziemi Indian znaleźć go można w Chile.
arsenopiryt - Arsenopiryt jest najpospolitszy i rozpowszechnionym kruszcem bardzo użytecznego pierwiastka - arsenu. Ma zabarwienie srebrzystobiałe lub lekko kremowo szarawe. Okazy pod wpływem wietrzenia pokrywać się mogą brunatnym nalotem wodorotlenków żelaza. Większość wystąpień arsenopirytu znajduje się w żyłach pochodzenia magmowego lub w skałach metamorficznych.
Na Ziemi Indian ładne okazy arsenopirytu znajduje się m.in. w Hastings County w Ontario (Kanada), w New Hampshire i New Jersey (USA) oraz w Meksyku.
W Polsce złotonośny arsenopiryt był eksploatowany w Złotym Stoku. Znany jest ponadto z Gór Izerskich, Szklarskiej Poręby, Starej Góry i in.
Artan - Indianie z Boliwii i Brazylii.
Arua - Indianie brazylijscy.
Aruacay - Indianie wenezuelscy.
Aruachi - Indianie brazylijscy.
Aruaqui - Indianie brazylijscy.
Arucui Itucal
Aruni Contisuyo
Arupai - Indianie brazylijscy.
Arutani Auaque
Arvi Ž Arbi
Asaruntoa - Indianie peruwiańscy.
ASC - Apache Survival Coalition; Koalicja Przetrwania Indian Apache. W lipcu 1991 roku na Euro-Meetingu '91 zorganizowanym w niemieckim Stadtroda pojawili się przedstawiciele ASC w osobach pary starszych Indian Apache San Carlos. Byli to: Ola Cassadore Davis i jej mąż Mike. Walczyli wtedy w szeregach Koalicji o zachowanie w stanie pierwotnym świętej Góry Graham leżącej w południowej Arizonie. Na górze tej rozpoczęto budowę obserwatorium astronomicznego, finansowanego między innymi przez Uniwersytet Arizony i Watykan. Wystąpienie ubranych w ludowe stroje Indian, poprzedzone modlitwą w ich języku, obejmowało historycznych fotografii z rejonu Góry Graham (niegdyś części rezerwatu Indian Apache) oraz pokaz filmu wideo z tradycyjnymi ceremoniami dojrzewania.
Aschochinmi - Indianie północnoamerykańscy, językowo pokrewni grupie Shasta. Zamieszkiwali północno-wschodnią Kalifornię i pogranicze Newady. Graniczyli od południa z Indianami Yana i Atsugewi, od zachodu z Indianami Hupa i Karok, od północy z Indianami Shasta i Modoc a od wschodu z Indianami Paviosto. Czcili między innymi Kojota. Wyginęli mniej więcej około 1880 roku przy okazji "walki" z plemieniem Yana.
Ashluslay Axluslay
Asia - Kultura rozwijająca się w latach 2000 - 1000 p.n.e. w niższej części doliny Asia, leżącej na peruwiańskim Wybrzeżu Środkowo-Południowym. Rybacy, myśliwi i zbieracze. Stosowali deformację czaszek. Byli też "łowcami głów". Pozostałość po tej kulturze reprezentowana jest w odkopanej małej wsi, zamieszkiwanej przez około 100 osób oraz przez cmentarzysko.
assapan - (Glaucomys volans); ssak z rodziny wiewiórkowatych. Prowadzi nadrzewny tryb życia. Występuje w środkowej części Ameryki Północnej.
Assiniboine - lub Stoney a w języku Indian Chipewey - "Ci, którzy gotują za pomocą kamieni". Indianie Dakota zwali ich Hoke, czyli buntownicy. Według innych źródeł ich nazwa pochodzi od siouańskiego słowa ass-ni-pwan znaczącego "kamienny Indianin Sioux", dotyczącego najwyraźniej stosowanej przez nich metody gotowania przy pomocy kamieni wrzucanych do wody. Zaliczeni zostali do rodziny językowej sju.
Mini słowniczek języka assiniboine:
czerwiec - Wahequosmewi (Księżyc Pełnego Liścia)
grudzień - Wicogandu-sungagu (Młodszy Brat Księżyca Środkowego)
kwiecień - Tabehatawi (Księżyc Żaby)
lipiec - Wasasa (Księżyc Czerwonych Jagód)
listopad - Cuhotgawi (Księżyc Mrozu)
luty - Amhanska (Księżyc Długiego Pragnienia)
maj - Indiwiga (Księżyc Gnuśności)
marzec - Wicinstayazan (Księżyc Bolących Oczu)
październik - Anukope (Księżyc Łączący Obie Strony) lub też nazywali go Tasnaheja-hagikta
sierpień - Capasapsaba (Księżych Czarnych Wiśni)
styczeń - Wicogandu (Księżyc Środkowy)
wrzesień - Wahpegiwi (Księżyc Żółtego Liścia)
Wśród Indian Assiniboine nie istniał żaden system klanowy ani nie było systemu stowarzyszeń grupujących ludzi ze względu na wiek. Aczkolwiek były silnie zakorzenione braterstwa Dzielnych i Żołnierzy. Grupy młodych mężczyzn znanych z powodu odwagi i brawury posiadali swe wigwamy w centrum plemiennego obozu. Mężczyźni ci posiadali "Waka" - tajemnicze lekarstwo, symbol, który nosili na sposób Indian Prerii, np. skórę ptaka na głowie. Kiedy wzywano szamana, aby wyleczył chorego, uzdrowiciel podczas uleczania śpiewał, potrząsał grzechotką i ciągle obserwował cierpiącego. Następnie, co było dość znaną metodą, kładziono cielęcy róg na ciele pacjenta w miejscu gdzie podejrzewano, że znajduje się schorzenie i szaman ssał róg, "wlewał" chorobę do formy przypominającej robaka, którą trzymał na dłoni i pokazywał to przyglądającym się ludziom. Następnie pocierał o siebie dłońmi, tak jakby miało to zabić chorobę i pokazywał, że rzecz, którą trzymał w dłoniach znikła. Następnie ogłaszał, że z pewnością w ciągu kilku dni pacjent będzie zdrowieć, albo, jeżeli przypadek był beznadziejny mówił: "Twoje światło już zgasło". W takim przypadku pacjent powoli umierał.
Mężczyźni nosili ubrania z jeleniej skóry - koszule i biodrowe legginsy. Kobiety - suknie z jeleniej skóry oraz legginsy sięgające kolan. Zarówno mężczyźni jak i kobiety nosili mokasyny i narzucona na plecy skóra z bizona. Mieszkali w stożkowatych tipi wykonanych ze skóry bizona. Charakteryzowali się ubóstwem ceremonii. Występował u nich coroczny obrządek "woreczka z trzonem fajki" - świętego zawiniątka zawierającego skóry, tytoń i fajkę.
Niezbyt często istnieje możliwość zapoznania się z odczuciami mężczyzn wstępujących w związek małżeński. Świetnym tego przykładem może być opowieść Czerwonego Pióra z plemienia Assiniboinów:
Mój ojciec nigdy nie rozmawiał ze mną o małżeństwie, ale kiedy pewnego razu odwiedziliśmy moją ciotkę w jej obozie, ona od razu przystąpiła do rzeczy. Zawsze wydawała się być tą, która przemawiała w imieniu całej rodziny. Miała syna i córkę. Chłopak był w moim wieku i zawsze bylibyśmy razem.
Ona powiedziała:
- Ty i twój kuzyn (to znaczy jej syn) cały czas wędrujecie tam i z powrotem pomiędzy obozami i przysparzacie mi wielkiej troski. Tak wiele jest niebezpieczeństw ze strony wrogich plemion krążących wokoło. Nieprzyjaciel mógłby was łatwo wypatrzyć i zabić obu. Jesteście już dorośli i powinniście się ustatkować. Wybraliśmy tobie na żonę kobietę mieszkającą w tym obozie. Jest silna i dobrze wychowana przez matkę i do tej pory nikt o nią nie prosił. Wszystko już ustaliliśmy i jutro będziesz żonaty.
Nie byłem zaskoczony, gdyż ulegałem woli mojej rodziny, a moja ciotka była jakby moją własną matką. Opłacony człowiek wraz z trzema końmi i innymi dobrami wyruszył do rodziny mojej przyszłej żony.
Było zwyczajem, że pan młody malował twarz panny młodej po jej przybyciu do jego szałasu, ale mój kuzyn powiedział:
- Ja ciebie wyręczę w tym zadaniu i sam pomaluję jej twarz. Zostaw to mnie.
Wysłannik powrócił w towarzystwie mojej przyszłej żony. Ona przyniosła ze sobą pożywienie, które złożyła przed moją ciotką. Więc moja ciotka posadziła ją obok mnie i powiedziała memu kuzynowi, aby pomalował jej twarz zgodnie z obietnicą. Ale kiedy nadszedł czas, mój kuzyn nie był już taki chętny, aby dotrzymać słowa, więc powiedziałem, że sam pomaluję twarz mojej żony.
Zanim to uczyniłem, myślałem, że serce wyskoczy mi z piersi. Nie mogłem poruszyć się, aby cokolwiek uczynić i moja ciotka zaczęła powtarzać, że panna młoda nie powinna wciąż czekać. Więc w końcu zdobyłem się na odwagę i dokonałem obrzędu, ale wcale nie wyszło mi to dobrze. Drżały mi ręce, więc tylko rozmazałem trochę farby na każdym jej policzku i na tym zakończyłem. Po tym, w towarzystwie tego samego mężczyzny, ona udała się z powrotem do swego domu.
Następnego dnia jej rodzina przyprowadziła ją wraz z dwoma obładowanymi końmi do szałasu mojej ciotki. Konie wręczono mojemu wujowi i ciotce, a dla nas były posłania i inne rzeczy.
Moja ciotka wydała wielką ucztę, po czym ogłoszono zawarcie małżeństwa, a obie strony rozdały wiele dóbr.
Indianie Assiniboin swych zmarłych myli, ubierali, malowali, zawijali i umieszczli w pomieszczeniach pod stertą kłód w drzewach lub na wysokich platfromach. Żałobnicy obcinali swe włosy, uczerniali twarze, nosili stare szaty, jednakże nie okaleczali siebie.
Indianie ci byli najbardziej wysuniętą na północ grupą Indian Wahpekute Yanktonai Nakota Sioux, od których oderwali się w XVII wieku i przenieśli w okolice jeziora w Winnipeg (gdzie żyli w 1670 roku)), a potem nad rzekę Assiniboin i Saskatchewan w Kanadzie. Tam sprzymierzyli się z Indianami Cree aby przez nich uzyskać dostęp do brytyjskich faktorii nad Zatoką Hudsona i otrzymywać broń palną oraz inne przedmioty europejskiego pochodzenia. Latem 1690 roku dotarł do nich H. Kesley nakłaniając ich do handlu z Białymi i przebywając wśród nich przez rok czasu.
Jak większość pozostałych plemion preryjnych Indianie Assiniboin zaczęli powoli przemieszczać się na zachód wypierając Indian Blackfoot z okolic jeziora Winnipeg. Nastąpił też wtedy tymczasowy podział plemienia; jedna grupa poszła na północ Kanady żeby zdobywać futra zwierzęce a druga grupa nadal pozostawała na preriach żeby polować na bizony. Przed rokiem 1774 podzielili się ponownie; część pozostała na zachodzie od jeziora Manitoba (doliny rzek Assiniboine i Saskatchewan) a część przeniosła się na południe i zachód w górę rzeki Missouri. Ogólna liczba Indian Assiniboin w 1780 r. wynosiła około 10000 osób, które też w tym samym roku zdziesiątkowani zostali przez epidemię ospy.
Grupa Indian Assiniboine znad Missouri była bardziej skłonna do współpracy z Białymi i pomagała nawet przy wytyczaniu granicy USA w 1818 roku.
Około 1820 roku Indianie Assiniboine byli już mocno usadowieni w północno-zachodniej Dakocie Północnej i północno-wschodniej Montanie, gdzie rzeka Yellowstone wpada do Missouri.
George Catlin, będą w latach 30-tych XIX wieku wśród Indian Ameryki Północnej zapisał zasłyszaną historię, jaka miała miejsce wśród Indian Assiniboin:
"Wódz Indian Assiniboin spowodował przez przypadek śmierć ukochanego syna. Rozpacz ojca była tak wielka, że wpadł w szał i dosiadłszy konia poprzysiągł, że zabije pierwsze napotkane stworzenie, obojętnie człowieka czy zwierzę, przyjaciela czy wroga. Nikt nie miał odwagi pośpieszyć za nim, aby nie paść z rąk zrozpaczonego szaleńca. Dopiero kiedy po dwóch czy trzech godzinach zlany krwią i ze strzałą w udzie powrócił koń do wsi, pospieszyło kilku wojowników poszukać wodza. Krwawe ślady konia doprowadziły do miejsca tragedii. Wódz leżał martwy, straszliwie pokaleczony bizonimi rogami, a obok leżał martwy zwierz z nożem w sercu. Bliższe badania terenu wykazały, że nieszczęśnik trafił na bizona-samotnika, poszukującego samicy, czyli najgroźniejszego ze wszystkich i rozjuszył go kilkoma strzałami, po czym zsiadł z konia, spłoszył go strzałą wpakowaną w udo i zaatakował bizona. Najwidoczniej zwierzę śmiertelnie trafione nożem ostatnim wysiłkiem uderzyło rogami i wyszarpało wnętrzności atakującego szaleńca. Tak wódz Hawenjetah kochał swego syna."
W 1838 roku ponownie zdziesiątkowała ich epidemia ospy; z 1200 namiotów pozostało 400. Kiedy w latach późniejszych przebywali w północnej części Montany, nad rzeką Missouri, byli jeszcze bardziej mniejszym plemieniem pozostającym w przymierzu z Indianami Cree.
22 lutego 1841 roku dotarł do nich misjonarz Robert Rundle.
W połowie XIX wieku nosili miano doskonałych łowców bizonów i jeźdźców. Podpisali traktat w Forcie Laramie w 1851 roku, uznając prawo rządu USA do budowy linii fortów na Szlaku Oregońskim.
W 1855 roku zostali objęci traktatem przyjaźni zawartym między Indianami Blackfoot a Izakiem Stevensem, który sądził, że Indianie Assiniboine są ich częścią. Przez następne dziesięć la Indianie Assiniboine spędzali większość czasu w północnej Montanie polując na bizony. Gdy nie polowali, można ich było zazwyczaj znaleźć w Forcie Benton, Agencji Blackfoot lub Forcie Balknap, gdzie handlowali bizonimi skórami i odbierali coroczne należności przysługujące im na mocy zawartych z rządem federalnym umów i traktatów. W 1869 roku grupy Górnych Indian Assiniboine ponownie nawiedziła epidemia ospy. Tak zwani Dolni Indianie Assiniboine, przebywający wraz ze swym wodzem (Czerwonym Kamieniem) w dolnej części rzeki Missouri, uniknęli tego nieszczęścia.
W 1870 roku Indianie Assiniboine zacieśnili sojusz z Indianami Atsina i zamieszkali razem na terenach przy rzece Milk. Około 1878 roku Indianie Atsina osiedlili się w pobliżu Agencji Fort Belknap i na południu Małych Gór Skalistych, polegając niemal zupełnie na federalnych racjach i dostawach gdyż bizony wtedy niemal już zupełnie wyginęły. Kolejny duży napływ osadników na ziemie Indian Assiniboine i Atsina rozpoczął się w 1884 roku, kiedy to poszukiwacze złota badali Małe Góry Skaliste na południowym krańcu rezerwatu.
Ponieważ Agencja Fort Belknap nie była zdolna do ochrony przydzielonych jej plemion, w 1886 roku Kongres upoważnił Północno-Zachodnią komisję Indiańską do negocjacji z Indianami Sioux, Assiniboine, Atsina i Blackfoot. Komisja miała nakłonić ich do rezygnacji się swych ziem. W 1888 roku ratyfikowano traktat, według którego Indianie Atsina i Assiniboine otrzymali 1,15 miliona dolarów i możliwość mieszkania w tym samym rezerwacie obejmującym 840 tysięcy akrów prerii i wzgórz. Nowa agencja została założona w dole rzeki na obecnym miejscu agencji Fort Belknap. W tamtym czasie przebywało tam w przybliżeniu 1100-1200 Indian Atsina i od 800 do 1100 Indian Assiniboine.
W 1930 roku w USA było ich 1581, a w 1937 roku jeszcze 2232 powróciło z Kanady.
W latach 50-tych XX wieku znanymi przedstawicielami Indian Assiniboin byli Eliza Hunter i Enoch Baptiste z rezerwatu Morley oraz słynny gawędziarz i czarownik - Wędrujący Bizon.
Żyjący w 1964 roku Indianie Assiniboin w stanie Montana liczyli 2510 osób.
19 stycznia 1970 roku postrzelony został wybitny działacz Indian Assiniboin, Hank Adams. W tym też roku liczbę tych Indian żyjących w Kanadzie szacowano na 1659 osób a żyjących w USA na 2219.
W roku 1985 szacowano ich liczebność na 2747 osób. W 1986 roku językiem Indian Assiniboin mówiło około 200 osób w wieku powyżej 40 lat.
aster - (Aster); roślina z rodziny złożonych, występująca w licznych gatunkach, o liściach skrętoległych, kwiatach zebranych w koszyczki (fioletowe, niebieskie lub białe, czasem czerwone). Rośnie dziko na wszystkich kontynentach.
Aster wierzbolistny (A. salignus), rosnący do 200 cm pochodzi z Ameryki Północnej i jest często sadzony w ogrodach. Astry chętnie hodowane są również w wioskach andyjskich.
Niezbyt ściśle określone gatunki astra, zwane przez Indian Chippewa name'g osibug' ("jesiotrowy liść"), używane były przez nich jako pokarm.
A. nemoralis Ait. Indianie Chippewa nazywali wini'sikěns ("mały", "suchy") i używali do leczenia chorób uszu.
A. novae-angliae L., (aster amerykański), używany był przez Indian Chippewa tak samo jak A. nemoralis a dodatkowo jeszcze wykorzystywany był do pewnych celów magicznych.
A. puniceus L. używany był przez Indian Chippewa tak samo jak A. novae-angliae L.
Asto Angara
Astoani - Indianie z prowincji Angara, podbici przez Indian Chanca i wcieleni w skład państwa Inków.
astrofytum - (Astrophytum capricorne); niskie, kulisto-walcowaty kaktus występujący w sześciu gatunkach w Meksyku i Teksasie. Ma wielkie nasiona miseczkowatego kształtu. Kwiaty duże, żółte, niekiedy z czerwonym środkiem. Znany jako "kaptur biskupa" lub "kaktus - gwiazda". Występuje w formach cierniowych lub bezcierniowych. Niektóre gatunki: A. asterias, A. capricore, A. myriostigma, A. senile.
Asurini - Indianie brazylijscy.
aszukamakei - Jest to nazwa Indian Yanoama nadana drzewu, którego korę Indianie ci podgrzewają nad ogniem a wyciekającą z niej ciecz dodają do kurary, co wzmacnia jej działanie. Drzewo to posiada bardzo długie liście.
Atabaca - Indianie kolumbijscy.
Atacama - Indianie z Chile, Argentyny i Boliwii. Pierwsze ich ślady sięgają 5 tysięcy lat wstecz. Mówili językiem izolowanym lub z rodziny kunza-diagita. Znali technikę nawadniania obszarów pustynnych, tworząc tam oazy. Szczyt rozwoju osiągnęli między X a XI wiekiem. Od XI wieku najeżdżali ich Indianie Diaguita, ale jeszcze w 1425 roku stawili skuteczny opór wojsku Inki Pachacutiego. W późniejszym czasie nastąpił ich upadek spowodowany prawdopodobnie nadmiernym wysychaniem pustyni Atacama. W 1941 roku liczyli 4000 osób. Dziś są już prawdopodobnie na wymarciu.
Atacame Esmeralda
atacamit - Atacamit, o ile nie występuje w wystarczająco dużych ilościach, wydobywany jest jako ruda miedzi. Minerał ten otrzymał swoją nazwę od Pustyni Atacama leżącej w Chile, gdzie znajdują się jego największe światowe wystąpienia. Znaleziono go także w Meksyku, Peru i w Arizonie (USA).
Ataguate - Indianie peruwiańscy.
atahiki - Jest to nazwa Indian Yanoama nadana roślinie, którą Indianie ci palą a następnie zjadają pozostały po niej popiół.
Atahualpa - Trzynasty władca Inków. Na równinie Quipaypampa jego armia stoczyła zażarty bój trwający przez cały dzień. Ziemię pokryły stosy ciał konających i zabitych, których bielejące kości zalegały pole walki długo jeszcze po zdobyciu kraju przez Hiszpanów. Według relacji Garcilaso de Vega, po odniesionym zwycięstwie wódz wezwał szlachtę Inków z całego kraju do Cuzco dla naradzenia się nad najlepszym sposobem podziału imperium. Gdy wszyscy zebrali się w stolicy, zostali otoczeni przez garnizon z Quito i wymordowani bez litości. Celem tego zdradzieckiego kroku było pozbycie się rodziny królewskiej. Nadto Atahualpa skazał na poprzedzoną najwyszukańszymi, długotrwałymi torturami śmierć wszystkie kobiety pochodzące z rodu królewskiego.
Atajo - Nazwa plemienia wymieniona przez Alvaro Nuneza Cobeza de Vaca podczas jego ekspedycji odkrywczej odbytej w latach 20-tych XVI wieku po Ameryce Północnej.
Atakapa - Indianie północnoamerykańscy z wybrzeża Teksasu i Luizjany. Należą do algonkińskiej grupy językowej. Żyli w prostokątnych, krytych strzechą domach. Utrzymywali się z rybołówstwa. W 1977 roku zanotowano kilku członków plemienia, z których już nikt nie mówił rodzimym językiem.
Atakujący Grzmot - Wakin'yan-wata'ke; Charning Thunder. Indianin Teton Lakota Sioux. Był dziedzicznym wodzem grupy i wielce szanowanym członkiem plemienia. W Tańcu Słońca brał udział cztery razy, mając 21, 23, 24 i 25 lat. Za każdym razem składał ślubowania, czego wynikiem było sto blizn na jego ramionach. W późniejszym czasie dał spokój ramionom i zrobił około dwudziestu cięć na klatce piersiowej. Był to człowiek o sympatycznym wyrazie twarzy i potężnej psychice. Mówiąc do samego siebie powiedział:
- Moja modlitw został wysłuchana i będę żył długo.
Atakujący Niedźwiedź Trawa
Atalala - Indianie argentyńscy.
Atalan Huancavilca
atalia - (Attalea funifera), zwana jest także palmą brazylijską lub miągliną; drzewo rosnące we wschodniej Brazylii o papierzystopierzastych liściach i owocach z których nasion produkuje się olej jadalny zwany babassu. Z pochew liściowych tego drzewa otrzymuje się włókno zwane piassawa. Uprawiana jest w szklarniach jako roślina ozdobna.
Atambi Timbu
Atanque - Indianie kolumbijscy.
Atapaima - Indianie wenezuelscy.
Atarko - Kultura/styl pochodząca z peruwiańskiej doliny Nazca, wykształcona w okresie 1200 - 1000 roku p.n.e.
Atasi - Grupa Indian Cree.
Atature - Indianie wenezuelscy.
Atavillo - Indianie peruwiańscy.
Ateniano Leco
Aticare - Indianie wenezuelscy.
Atico - Indianie peruwiańscy.
Atiri Campa
Atikamekw - Indianie kanadyjscy. W 1986 roku liczyli 3225 osób, z czego wszyscy mówili rodzimym językiem.
Atna - Indianie północnoamerykańscy z dorzecza rzeki Copper południowej Alaski. Należą do atabaskańskiej grupy językowej. Żyli w prostokątnych, krytych ziemią domach. Utrzymywali się z połowu ryb oraz łowów na karibu i łosia amerykańskiego.
Atorai - Indianie z Gujany Brytyjskiej i Brazylii. Są ściśle powiązani z Indianami Waimiri. W 1970 roku liczyli jeszcze około 3000 osób. Ich tereny myśliwskie i rezerwat zostały przecięte szosą łączącą miasto Brasilia i Caracas leżące w Wenezueli, w wyniku czego doszło do szeregu starć między nimi a Białymi. W końcu 1974 roku Indianie ci napadli i spalili placówkę FUNAI. W dwóch dalszych napadach zabili 14 Białych kolonistów. W 1981 roku ich rezerwat uszczuplono o 1/3 obszaru część ta przekazana została kompanii górniczej Paranapanema w celu wydobywania tam kasyterytu. Do 1985 roku dzięki ucieczce przed Białymi przetrwało około 500 Indian t4ego plemienia. Poza tym na rzece Uatuma zaczęto wznosić tamę w celu pozyskiwania energii wodnej co zagroziło powstaniem jeziora zalewającego pozostałą część terenów Indian Atorai.
Atroahy - Indianie brazylijscy.
Atsahuaca - Indianie peruwiańscy.
Atsina Gros Ventre
Atsugewi - Indianie północnoamerykańscy znad kalifornijskiej rzeki Pit. Należą do rodziny językowej hokan. Żyli w pół-ziemiankach. Utrzymywali się polując na zwierzęta i zbierając dzikie rośliny.
Współżyli razem z Indianami Achomawi i Modoc. W swych obserwacjach poczynionych w 1928 roku Fred Kniftten naliczył 131 wiosek Indian Atsugewi i Achomawi zamieszkiwanych łącznie przez 3000 osób.
W 1962 roku językiem Indian Atsugewi mówiły cztery osoby w wieku powyżej 50 lat. W roku 1977 szacowano ich liczebność na 200 osób.
Attacapa - Indianie południowoamerykańscy. Nazwa wywodzi się od słów Indian Choctaw hatak, czyli "człowiek" i apa, czyli "je". Stąd jest pojęcie "kanibal" i zarazem nazwa, jaką Indianie Choctaw określali różne plemiona z południowo-zachodniej Luizjany oraz południowego i południowo-wschodniego Teksasu. Indianie Attacapa zaliczeni zostali do rodziny językowej attacapa.
Duralde w uwagach, którymi opatrzył swój słownik języka Indian Attacapa, podał ich mit o potopie, który pochłonął kraj; ludzi i zwierzęta, a z którego uratowali się tylko mieszkańcy gór. Zapisał też, że zgodnie z ich prawem, mężczyzna z chwilą urodzenia swego dziecka tracił swe imię i nazywany był ojcem takiego to, a takiego dziecka. W wypadku jednak śmierci dziecka, ojciec powracał do swego poprzedniego imienia. Duralde podał też, że tylko kobiety pracowały w domu i na polach, i że wznosiły kopce pod nadzorem wodzów, a których każdy chciał zamieszkiwać wyżej od innych.
Penicaut zapisał, że w końcu 1703 roku dwóch spośród Francuzów, których Bienville wysłał z biegiem Madeline, by zobaczyli jakie plemiona zamieszkują w tym rejonie, powróciło z wieścią, że przebyli ponad 100 legw w głąb lądu, odkryli siedem różnych plemion i, że będąc pośród ostatniego z nich, ich towarzysz został zabity i zjedzony. Indianie ci nazywali się Attacapa.
Milfort, który w 1784 roku znalazł się nad zatoką St. Bernard sądził, że plemię przybyło tutaj z Meksyku. Został on gościnnie przyjęty przez grupę polującą w odległości czterech dni marszu na zachód od zatoki, nad jakimś jeziorem. Od wodza, którym nie był Indianin Attacapa, ale mówiący po francusku jezuita, dowiedział się, że było tutaj 160 ludzi, czyli nieomal połowa plemienia; stąd wniosek, że całe plemię w tym czasie liczyło ponad 360 osób. Indianie ci polowali wtedy na bizony. Podczas takiego polowania dzielili się na dwie lub trzy grupy. Bizony wiosną odchodziły na zachód, a jesienią wracały w te okolice. Indianie Attacapa polowali na nie łukami i strzałami, w czym celowała ich młodzież. Zwierzęta te żyły w wielkich stadach i były łagodne jak bydło domowe tak, że "musieliśmy uważać, by ich nie spłoszyć". Kiedy bizony były na prerii, lub w lesie, Indianie Atacappa obozowali w ich pobliżu "aby przyzwyczaiły się do naszego widoku"
W 1784 roku Hutchins zanotował, że "wieś Skunnemoke lub Tuchapa" stała nad rzeką Vermilion, a ich świątynia na zachodnim brzegu Tage (Boyou Teche). Kraj Indian Attacapa rozciągał się dawniej od południowo-zachodniego wybrzeża Luizjany, a ich siedliska nazywano potocznie Starym Krajem Attacapa, lub Tuckapa, na który składały się St. Landry, St. Mary, Iberia, St. Martin, Fanyette, Vermilion a później Calcasin i Vernon, praktycznie więc cały kraj pomiędzy rzeką Red, Sabione i Vermilon a Zatoką Meksykańską. Charlevoix podał, że w 1731 roku niektórzy Indianie Attacapa, wraz z garścią Indian Hasinai i Hiszpanów posiłkowali komendanta Saint Denysa przeciw Indianom Natchez.
Sibley w 1806 roku opisał ich wieś jako leżącą "blisko 20 mil na zachód od świątyni Indian Tonica i Huma, którzy spokrewnili się z nimi. Liczba ich wynosiła wtedy 80 osób. Tenże sam autor napisał też: "Są pokojowo nastawieni i życzliwi każdemu, pracują czasami dla Białych, sieją kukurydzę, mają bydło i świnie. Znajdują się tam lub w pobliżu miejsca, gdzie po raz pierwszy znaleźli ich Francuzi.
Resztki Indian Attacapa zamieszkiwały na początku XIX wieku okolice jeziora Midle, lub Prien, w okręgu Calcascien w Luizjanie.
W 1885 roku Gatschet zwiedził kraj zamieszkiwany niegdyś przez Indian Attacapa i po żmudnych badaniach znalazł jednego mężczyznę i dwie kobiety nad jeziorem Charles, w okręgu Calcasien, oraz inną kobietę żyjącą 10 mil na południe. Słyszał też o pięciu innych kobietach rozproszonych w zachodnim Teksasie. Były to jedyne niedobitki plemienia.
Attakai, Mary - 26 lipca 1960 roku w mieście Flagstaff (Arizona) odbył się proces w którym oskarżano tę Indiankę o posiadanie pejotlu, używanego wówczas za narkotyk. Ostatecznie została uniewinniona, udowadniając, że pejotl nie jest narkotykiem.
Attakullaculla - Pochylone Drzewo; znany był Białym jako Mały Cieśla. Urodził się około 1700 rok. Po raz pierwszy słychać o nim jako o delegacie Indian Cherokee zabranym w 1730 roku do Anglii przez Sir Alexandra Comminga. W 1738 roku ustępował autorytetem tylko Oconostocie. Na konferencji z gubernatorem Południowej Karoliny, Glennem, w lipcu 1753 roku był głównym rzecznikiem Indian, zastrzegając jednak, że ostatnie słowo należy do Oconostoty. Dzięki jego staraniom zawarto układ z Glennem w 1755 roku, mocą którego sprzedano duże obszary Koronie Angielskiej. Również dzięki niemu zbudowano w następnym roku Fort Dobbs blisko 20 mil na zachód od obecnego Salisburg w Północnej Karolinie. Podczas masakry załogi i ludności cywilnej w Forcie London nad Little Tennessee w 1760 roku ocalił życie kapitanowi Stuartow i odprowadził go bezpiecznie do Wirginii, dając za niego Indianom swój karabin, odzież i wszystko, co miał ze sobą. Ponownie dzięki Attakullaculli podpisano w 1761 roku układ w Charlestonie, a Stuart został brytyjskim agentem dla południowych plemion. Pomimo swej przyjaźni dla Stuarta, który podczas Rewolucji pozostał rojalistą, i mimo, że większość Indian Cherokee poparła sprawę Anglików, Attakullaculla na czele 500 wojowników poparł Stanozjednoczników Wiliama Bartrama, który odwiedził go w 1776 roku, opisując go jako "mężczyznę uderzająco niskiego wzrostu, szczupłego i delikatnej budowy ciała" dodając, że był to "jedyny przypadek, jaki widziałem w tym narodzie, lecz jest on człowiekiem o nieprzeciętnych zdolnościach." Jakkolwiek w swych dojrzałych latach stał się opanowanym, dostojnym i małomównym. Logan podał, że za młodu chętnie zaglądał do butelki i często upijał się do nieprzytomności. Zmarł prawdopodobnie około 1780 roku.
augit - Minerał, najpospolitszy piroksenem. Znaleziono go nawet w skałach księżycowych i meteorytach. Zazwyczaj jest czarny, lecz może być także brunatny, ciemnozielony lub brunatno fioletowy. Jest rozpowszechnionym minerałem występującym w dawnych skałach wulkanicznych oraz we współczesnych lawach.
Występuje m.in. w Kalifornii i Montanie (USA).
W Polsce jest znajdowany w bazaltoidach Dolnego Śląska i w andezytach w Pieninach.
aurichalcyt - Aurichalcyt jest bardzo pospolitym i kruchym minerałem, występuje na wszystkich kontynentach Ziemi. Jest zbyt miękki, aby stosować go w przemyśle, ale jest wysoko ceniony przez kolekcjonerów.
Najlepsze okazy aurichalcytu pochodzą m.in. z Arizony i Utah (USA). Występuje też w Dakocie Południowej i w Nowym Meksyku oraz w Mapimi (Meksyk).
auripgment - Auripigment ma piękną cytrynowo żółtą barwę, zawiera arsen i może być używany jako barwnik malarski. Tworzy w szczelinach skalnych skupienia nerkowate, groniaste lub naciekowe. Rzadko przyjmuje formę kryształów. W przeszłości 26 aurypigment stosowany był w kosmetyce do usuwania owłosienia i do garbowania skór zwierzęcych. Średniowieczni alchemicy łączyli aurypigment z miedzią i otrzymywali substancję, która swoją barwą przypominała złoto.
Znaleźć go można m.in. w Peru, Kanadzie i Chile. W USA dobrej jakości kryształy aurypigmentu znajdowane są w Mercur (stan Utah) oraz w osadach gorących źródeł w Steamboat Springs stanu Nevada.
autumit - Autumit zawiera uran. Jest to więc radioaktywny minerał, który znajduje zastosowanie w produkcji broni atomowej. Jego próbki powinno przechowywać się w plastikowym pudełku owiniętym z zewnątrz ołowianą folią ochronną. Tworzy zazwyczaj cienkie, tabliczkowate kryształy o dobrze wykształconych zarysach i doskonałej łupliwości. Znacznie częściej występuje jednak w postaci łuskowatych skupień na ścianach szczelin skał.
Złoża autumitu znajdują się m.in. w wielu stanach USA. Najładniejsze kryształy pochodzą z kopalni Daybreak, Spokane, stan Washington.
W Polsce autumit stwierdzono na Miedziance w Górach Świętokrzyskich oraz w Karkonoszach.
Avoyelles - Nazwa wywodzi się z języka francuskiego, od słowa avoire, znaczącego tyle, co małe żmije. Są to Indianie, którzy w XVIII wieku byli jednym z wielu narodów żyjących nad rzeką Red, mających swe wioski u ujścia tej rzeki na terenie obecnego okręgu Ovoyelles w Luizjanie. Należeli prawdopodobnie do rodziny językowej caddo, reprezentując grupę, która pozostała na terenach od wieków zamieszkałych przez jej pobratymców. Kraj zamieszkiwany przez Indian Avoyelles był żyzny i usiany jeziorami i zatokami, z których jedna wciąż nosi ich nazwę. Indianie ci żyli w wioskach, uprawiając kukurydzę i warzywa, trudniąc się rzemiosłem wspólnym dla plemion znad Zatoki Meksykańskiej. Nie zachowało się nic pewnego na temat ich wierzeń i uroczystości. Podobnie jak ich sąsiedzi, weszli w posiadanie koni, a później przyswoili sobie hodowlę bydła, gdyż Du Pratz wspomina, że sprzedawali konie, krowy i woły francuskim osadnikom z Luizjany. Podczas generalnego przemieszczenia się plemion znad Zatoki na terenie Stanów, które zaczęło się w XVIII wieku, ziemia Indian Avoyelles kusiła wiele ludów. Wśród osiadłych tu plemion, byli i Indianie Biloxi. Wydarzenia związane z przybyciem Białych sprawiły, że Indianie Avoyelles łączyli się z przybyszami, lecz wojny i nowe choroby szybko zmniejszyły ich liczbę. Pod koniec wieku znikły ich wioski i plemienna organizacja. Wymarł też język, a niedobitki rozpłynęły się pośród innych plemion indiańskich. W 1805 roku, jak podał Sibley, z plemienia pozostały tylko 3 kobiety.
Awaitlala - Ci W Głębi Zatoki; grupa Indian Kwakiutl z zatoki Knight w Kolumbii Brytyjskiej. Ich wioska nazywała się Kwatsi.
Awatixa - Grupa Indian Gros Ventre.
Awatobi - Dawne pueblo Indian Hopi, położone na mesie, około 9 mil na południowy-wschód od Walpi w północno-wschodniej Arizonie. Było jedną w pierwszych wsi prowincji Tusayanm odwiedzonych przez Hiszpana Tobara i Cardenasa, członków wyprawy Coronada w 1540 roku; przez Espejo w 1583 roku i przez Onate w 1598 roku. Stało się siedzibą francuskiej misji San Bernardino, założonej w 1629 roku przez ojca Povrasa, otrutego przez Indian Hopi cztery lata później. Niemniej nakłanianie Indian Hopi z tego, i z innych puebli, do przyjęcia wiary chrześcijańskiej, trwało do 1680 roku, kiedy to, podczas sierpniowego powstania Indian Pueblo, misjonarz Indian Awatobi, ojciec Figueroa, został zamordowany. W tym czasie Indianie Awatobi liczyli 800 osób. Od tego czasu żaden hiszpański ksiądz nie zamieszkał wśród Indian Hopi, chociaż w 1700 roku ojciec Garaycoechea odwiedził pueblo Awatobi, gdzie ochrzcił 73 krajowców. Nie udało mu się jednak odbudować misji. W listopadzie tego samego roku krewni Indian Awatibi, szczególnie Indianie Walpi i Mashongnovi, zarzucając im przyjaźń jaką żywili do hiszpańskich księży, w nocnym ataku spalili im pueblo, wybijając wielu mieszkańców, w tym wszystkich mężczyzn, i uprowadzili kobiety i dzieci do innych puebli (głównie do Walpi, Mashongnovi i Oraibi). Po tej klęsce pueblo Awatobi stało się zupełnym bezludziem.
Awaxawi - Grupa Indian Gros Ventre.
Aweicoma Chocren
awenturyt - Awenturyn jest odmianą kwarcu stosowaną do wyrobu różnych ozdobnych przedmiotów, takich jak wazy lub patery. Jest też wykorzystywany w jubilerstwie. Może być zabarwiony na brunatno, zielono, srebrzysto lub żółto.
Chociaż okazy awenturynu najlepszej jakości są rzadkie, to kamień ten występuje w wielu miejscach na świecie, nierzadko też i w dużych ilościach lub w formie dużych brył.
Na Ziemi Indian znaleźć go można m.in. w Brazylii, Chile i USA (Rutland, Vermonth).
Awenturyn jest ujmującym, przynoszącym ulgę kamieniem. Jego migotliwa, zielona barwa wzmacnia serce i centralny system nerwowy. Dla podniesienia energii należy go kłaść w okolicy serca.
Nosząc awenturyn odzyskujemy spokój ducha, łatwiej jest nam się opanować, stajemy się cierpliwi i wyrozumiali. Delikatny kolor tego kryształu budzi w nas wesołość i zadowolenie. Łagodzi lęki, które związane są z pierwszym, 7-letnim okresem dzieciństwa. Nastawia pozytywnie do życia.
awokado - (Persea); drzewo i jego owoc zwane też awokata albo smaczliwką, smaczliwką wdzięczna lub gruszką maślaną. W Ameryce ma jeszcze inne określenie: "gruszka aligatorowa" z powodu szorstkiej jak tarka - w niektórych odmianach - skórki. W Brazylii nosi nazwę palta. Jest wiecznie zielonym, tropikalnym drzewem dochodzącym do 20 metrów wysokości, należącym do rodziny wawrzynowatych. Rośnie w Ameryce Południowej i Środkowej (Wielkie Antyle, Gwatemala i Meksyk). Drzewo awokado może żyć w sprzyjających warunkach przez wieki, ale owoce rodzi tylko przez 25 lat.
Awokado uprawiali już Indianie Maja około 2000 roku p.n.e.
Nazwa tej rośliny i tego owocu pochodzi od azteckiego słowa ahuacalt, będącego skrótem od ahuacacuahuitl znaczącego dosłownie "drzewo jądrowe" (ahuacatl - anatomiczne jądro; cuahuitl - drzewo) w nawiązaniu do rzekomych własności wzmagania popędu płciowego.
Teren zajęty przez uprawę drzew awokado nazywany jest w Meksyku aguacatal, nazwą pochodzącą również ze słownictwa azteckiego - ahuacatl.
Typowo aztecką potrawą jest guacamole, mieszanina pomidorów, awokado i pieprzu.
Misjonarze hiszpańscy poddali ten dziwny owoc takim samym regułom postu jak mięso, bo uważali, że czegoś tak tłustego nie godzi się jeść każdego dnia. Cóż - jedna łyżka jasnozielonego miąższu zawiera aż 20 kalorii. Być może kierowały pobożnymi braciszkami i inne obawy. Ze starych hieroglifów azteckich można wyczytać erotyczne koneksje owocu, przyrządzanego no królewskim dworze dla władcy i jego świty. Do dziś zaś żyją w dolnej Amazonii plemiona, które wierzą w nadzwyczajną moc awokado, które pod skórą, jakby zdjętą z aligatora, kryje aksamitny miąższ.
W ogrodach del Pincio w Rzymie rosną dwa drzewa awokado, które wyrosły tam z pestek owocu przysłanego w darze ambasadorowi meksykańskiemu przez cesarza Maksymilijana.
Z dość licznych gatunków awokado uprawia się tylko dwa; awokado właściwe (P. americana) i meksykańskie (P. drymifolia). Kto jednak był na jednym z bazarów Ameryki Południowej, wie jak wielka jest paleta owoców awokado, choć chłopi uprawiają je bez szczególnej dbałości. Niektóre okazy osiągają wielkość dyni, inne mieszczą się w dłoni. W sumie botanicy doliczyli się 400 odmian awokado.
Awokado uprawiane jest dla owoców - smacznych, gruszkowatych pestkowców. Pestka owocu nie jest jadalna. Sam owoc po przekrojeniu i wyjęciu pestki należy pokropić sokiem z cytryny.
Owoce awokado używane są również i jako pasza dla zwierząt.
Towarowa uprawa awokado rozwinęła się najszerzej w USA (Kalifornia, Floryda, Wyspy Hawajskie), Meksyku, krajach Ameryki Środkowej, na Kubie, i innych wyspach Morza Karaibskiego.
Dzięki zawartości wielu witamin, owoce awokado mają wysoką wartość dietetyczną i leczniczą. Jadane są na surowo w postaci przecieru, sałatek i używane do robienia kanapek. Smakiem przypominają nieco orzechy włoskie a energetycznością przewyższają mięso i jaja. Mają duże znaczenia w diecie diabetyków. Zalecane są cierpiącym na niedokrwistość i osobom o zmniejszonej kwasowości soku żołądkowego, przy nadciśnieniu i stwardnieniu tętnic. Odwar z liści i okrywy owoców stosuje się przy rozstrojach żołądkowo-jelitowych i jako środek przeciwrobaczny.
Awokado cieszy również i specjalistów od przemysłu kosmetycznego - cudownie nawilża skórę.
Axagua - Indianie wenezuelscy.
Axluslay - Indianie paragwajscy. Występowała u nich egzo- i endogamia.
axolotl - (Ambystoma mexicanum); salamandra z Meksyku. Nazwa pochodzi z języka Indian Nahuatl: atl - woda, xolotl - służący.
Ayacucho - Kultura peruwiańska rozwijająca się w okresie 14000 - 11000 lat p.n.e. w rejonie Montaro. Charakteryzują ją narzędzia odłupkowe wykonywane z bazaltu i otoczaków kwarcytowych. Przedstawiciele tej kultury wykonywali również liczne narzędzia z kości.
Ayamarca - Silny szczep z okolic Cuzco, istniejący w początkach formowania się państwa Inków.
Ayana Oiana
Ayane Avani
Aya Orjo - Kultura peruwiańska z Montaro, rozwijająca się w latach 200 p.n.e. - 200 n.e.
Ayapel Yapel
Ayara - Czterej bracia, mityczni założyciele imperium Inków.
Ayarmarca Ayamarca lub Cuzco
Ayavaca - Indianie peruwiańscy.
Ayaya Guaja
Ayaychuna - Indianie boliwijscy.
ayllu (1) - Grupa społeczna składająca się z szeregu rodzin.
ayllu (2) - Ród panującego władcy Inków.
Aymamon - Indianie z Puerto Rico.
Aymara - Lud południowoamerykański, którego członkowie żyją m.in. w peruwiańskim departamencie Pono, w Boliwii między jeziorem Titicaca i Poopo oraz w północnym Chile. Jedna z ich grup nosiła nazwę Collahuaya. Aymara to określenie języka użyte przez Polo. Inkowie obszar narodu Aymara nazywali Colla-suyu, od nazwy państwa Colla ze stolicą Hatoncolla. Niemniej na południowy wschód od Cusco istniał szczep Aymara. Przed podbojem Inków Indianie Aymara zorganizowane były w szereg grup oraz państewek, które prowadziły między sobą nieustanne walki. Z tych grup najpotężniejsze były dwa państwa: Cola oraz Lupaca. Na czele Colla stał wódz Zapana a na czele Lupaca, ze stolicą Chucuito, stał Cari; obaj śmiertelni wrogowie.
W okresie II-V w. stworzyli na tym obszarze wysoką cywilizację z ośrodkiem w Tiahuanaco w (pobliżu jeziora Titicaca).
Za czasów panowania Inków rekrutowano z tego ludu królewskich tragarzy. Inny szczep - Lupaca - został podbity przez Inkę Pachacuteca. Główne skupisko tej grupy znajdowało się w Chucuito. Kultura ich ma charakter monogamiczny. Praktykują lewirat. Ich początki sięgają XVI wieku p.n.e. i prawdopodobnie związane są z budową Tiahuanaco. Rozkwit ich kultury przypada na II - V wiek n.e., a szczyt datuje się na około 700 rok n.e., kiedy to ich liczebność wynosiła przypuszczalnie około 150000 osób. W XIV wieku zostali podbici przez Inków i weszli w skład ich państwa jako jedno z najstarszych i najliczniejszych plemion. W latach 1814-15 brali udział w rebelii, której przewodził m.in. Mateo Pumaccahua. W 1820 roku poparli politykę Abascala. W roku 1926 przebywał wśród nich Mieczysław Lepecki. W drugiej połowie 1952 roku nasiliły się wystąpienia Indian Aymara i Quechua, którzy zaczęli samowolnie parcelować latyfundia. Zakończono to 2 sierpnia 1953 roku przeprowadzając reformę rolną. W 1968 roku powstał w Cusco Duszpasterski Instytut Andyjski, który za podstawowe zadanie stawiał sobie prowadzenie badań etnologiczno-religioznawczych m.in. wśród Indian Aymara. W latach 1969-70 kilku członków tego narodu pomagało Thorowi Heyerdahlowi w budowie tratwy Ra II a inni, żyjący we wsi Huatajata, upletli kosz trzcinowy do eksperymentalnego balonu Jimiego Woodmana. W 1970 roku studencka Sekcja Amerykanistyczna działająca przy Katedrze Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego zorganizowała wystawę, na której m.in. eksponowano rękodzieła Indian Aymara. Zabytki tych Indian eksponowane są na stałej wystawie w Museo Nacional de Culture w Limie.
Skupieni dziś we wspólnotach, trudnią się głównie rolnictwem (najmują się również do pracy w wielkich gospodarstwach) i rzemiosłem. Część z nich po przeniesieniu się do miast pracuje głównie w górnictwie, budownictwie i usługach. Obecnie ich liczebność szacuje się na około 140000 osób. Jednym z ich bardziej wpływowych przedstawicieli w 1986 roku był Titi Espinosa.
Aymore - Szczep żyjący na południowy-wschód od Cusco.
Ayoman - Indianie wenezuelscy.
Ayores Moro
Ayrico - Indianie kolumbijscy.
Ays - Grupa Indian Seminole. Jedna z nazw Indian Eyeish.
Ayuc Mixe
Ayugi - Plemię ze wschodniego Ekwadoru.
Ayuli - Indianie z Ekwadoru i Peru. Zaliczani do rodziny językowej jivaro.
azbest - Ogólna nazwa minerałów z grupy serpentynów i amfiboli, występujących w postaci włóknistych skupień; włókna można tkać i spilśniać. Używany jest do wyrobu materiałów ogniotrwałych, izolacyjnych i kwasoodpornych.
Azbest stanowi jedno z ważniejszych źródeł dochodu państw Ameryki Łacińskiej.
aztekium - (Aztekium Böd.); kaktus ze środkowego Meksyku. Jedyny jego znany gatunek - Aztekium ritteri - jest małą, płaską, szarozieloną roślinką. Ma 9-11 niskich żeber. Między nimi widoczne są wyraźne międzyżebrza. W areoli znajduje się 1-3 bardzo słabych cierni. Różowe kwiatki mają tylko około 8 mm średnicy. Należy do cennych meksykańskich osobliwości.
Aztec - Nazwa spolszczona to Aztecy. Samo słowo Aztec miało wiele różnych znaczeń, poczynając od pojęcia znaczącego tyle co "imperium", które rozciągało się na znacznej części terytorium dzisiejszego Meksyku, aż po mieszkańców wspaniałego miasta na jeziorze, którzy tym imperium władali i którzy to sami siebie nazywali Mexica. Ja, w swej niewytłumaczalnej nieugiętości, Azteków nazywam Indianami Mexico. Wychodząc z tego ostatniego określenia należałoby Indian tych nazywać po prostu i po polsku Meksykanami (bo to prawda) ale to już za bardzo pomieszałoby odczytywanie informacji. Zbioru tekstów o Aztekach należy więc szukać pod hasłem Ž Mexica.
Aztecy - Spolszczona nazwa Indian Ž Mexica. Patrz też Ž Aztec
aztec-tano - Rodzina językowa skupiająca w 1967 roku 900 000 osób. Do rodziny tej zalicza się Indian Akaxeki, Mexica, Bannock, Comanche, Kiowa, Paiute, Pima, Pueblo, Shoshone, Tarasca, Totonac.
Azua - Indianie wenezuelscy.
Azumara - Indianie brazylijscy.
azuryt - Czasami określany jako niebieski malachit, azuryt nie ma większego zastosowania jako ruda miedzi. Jest za to cenionym kamieniem ozdobnym, wykorzystywanym w jubilerstwie i rzemiośle artystycznym. Rośnie w formie kulek.
Minerał ten znany jest od najdawniejszych czasów. Niegdyś wykorzystywany był przez artystów jako niebieski pigment. Mielony był 69-70 na proszek i wykorzystywany do przygotowywania barwnika zwanego jako "górski błękit" i "armeński kamień" aż do średniowiecza, do czasu, gdy stwierdzono, że jest to jednak niestały barwnik i po upływie pewnego czasu zmienia swoją barwę na zieloną.
Występuje w bardzo wielu miejscach na świecie, nigdzie jednak nie tworzy większych złóż. Ładniejsze jego okazy znaleziono m.in. na Pustyni Atacama (Chile) i w USA (Bisbee i Morenci, Arizona).
W Polsce azuryt znany jest m.in. z Miedzianki w Górach Świętokrzyskich.
Azyryt jest silnym kamieniem leczniczym, znosi fizjologiczne blokady, wspomaga naturalne siły lecznicze organizmu. W celu zniesienia blokady należy umieścić go na dotknięte chorobą miejsce. Kamień ten wzmacnia też koncentrację oraz powoduje ustępowanie stanów lękowych. Użyty wraz z karneolem, leczy śledzionę.
W starożytnym Egipcie kapłani używali azurytu w celu rozszerzenia swojej świadomości i połączenia się z bogiem. Ten przepiękny, ciemnobłękitny minerał posiada nadzmysłowe właściwości: budzi w nas intuicję, co mistycy nazywają "trzecim okiem". Aby rozszerzyć swoją świadomość należy położyć kamień między brwiami. Azuryt jest szczególnie pomocny w terapiach regresingowych. Minerał ten łączy funkcje ciała z funkcjami ducha i dzięki tej właściwości pomaga nam rozwijać się w sposób harmonijny. Wnosi oświecenie w myśli i czyny i w ten sposób możemy dzięki jego pomocy zmienić stare wzorce postępowania. Silne wibracje azurytu działają już przy pierwszej medytacji i rozjaśniają nasze nierozwiązalne problemy.